Sezon na ucierane, biszkoptowe ciasta z owocami sezonowymi można uznać za otwarty. Z niecierpliwością czekam na pierwsze truskawki z ogródka i jagody kamczackie, które już pojedynczo dojrzewają na krzaczkach. Póki wpadnę w letni wir truskawkowo-jagodowych szaleństw, to rabarbar z powodzeniem umila mi to oczekiwanie. Drożdżówka z rabarbarem, rabarbarowy kompot i ciasto ucierane, kolejne w tym sezonie serwuje kuchnia.
Sposób na przejrzałe banany - super proste i błyskawiczne bułeczki bananowe z czekoladą. Chociaż drożdże szczęśliwie wróciły na sklepowe półki, to w razie kolejnego drożdżowego kryzysu przepis będzie jak znalazł, bo te bułeczki ich nie wymagają - pieczone są na proszku do pieczenia. Dlatego też najlepiej smakują tuż po upieczeniu, jeszcze na ciepło, kiedy kawałki czekolady rozkosznie rozpływają się w ustach. Ich upieczenie zajmuje nie więcej niż 30 minut, łącznie z przygotowaniem, więc można spokojnie zrobić słodką niespodziankę rodzinie i zaserwować je na śniadanie :)
Bułeczki bananowe z czekoladą:
200 g mąki,
100 g masła orzechowego,
50 ml mleka,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 mocno dojrzałe banany,
50 g czekolady,
szczypta soli
Banany rozetrzeć widelcem.
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i solą. Dodać masło orzechowe, mleko, banany. Wszystko wymieszać łyżką (nie mieszać długo - ciasto nie musi być gładkie). Na końcu dodać posiekaną czekoladę.
Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.
Łyżką uformować 6-7 bułeczek i ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 20-25 minut, aż bułeczki zarumienią się.
Po upieczeniu bułeczki można posmarować z wierzchu miodem. Najlepiej smakują tuż po upieczeniu.
Kuchni chwastowej ciąg dalszy ;) Choć czosnek niedźwiedzi trudno nazwać mi chwastem, kiedy sama zaprosiłam go do ogrodu i kilka małych sadzonek o rachitycznych początkowo listkach, z roku na rok rozrasta się pięknie w pokaźną kępę. Dzisiaj najprostsze z najprostszych comfort food - kochane przez dzieci i dorosłych ziemniaczne kopytka z dodatkiem czosnku niedźwiedziego i zasmażane z ostatnimi zeszłorocznymi liśćmi jarmużu. I po raz kolejny zasada, że im prostsze tym lepsze sprawdza się doskonale, kiedy czujemy, jak puszyste kopytka rozpływają się w ustach, a smażony jarmuż chrupie przyjemnie pod zębami :)
Kopytka z czosnkiem niedźwiedzim i jarmużem:
450 g ugotowanych ziemniaków,
100 g mąki,
1 jajko,
1 łyżeczka soli,
kilka liści czosnku niedźwiedziego,
kilka liści jarmużu,
2 łyżki oleju,
1 łyżeczka soku z cytryny
Ugotowane i posolone ziemniaki jeszcze na gorąco rozgnieść na puree. Całkowicie ostudzić.
Do ziemniaczanego puree dodać mąkę, jajko i posiekane drobno liście czosnku niedźwiedziego. Wszystko zagnieść na jednolite ciasto, gładkie ciasto.
Ciasto przełożyć na oprószoną mąkę stolnicę lub blat. Z ciasta uformować kilka wałeczków o średnicy mniej więcej 2 cm. Każdy wałeczek podzielić na kawałki o grubości 1,5 - 2cm.
W dużym garnku ugotować wodę. Lekko ją osolić i do gotującej partiami wkładać kopytka. Po ich wypłynięciu na powierzchnię gotować jeszcze minutę. Łyżką cedzakową wyjąć z garnka.
Kopytka można ugotować wcześniej.
Na dużej patelni rozgrzać olej. Wrzucić porwane na kawałki i oddzielone od twardej łodygi liście jarmużu. Kiedy lekko zmiękną, dodać kopytka i smażyć, aż lekko zarumienią się z każdej strony.
Doprawić do smaku solą i pieprzem i skropić sokiem z cytryny.
Pora najwyższa zaprosić do kuchni wiosenne chwasty, kwiaty i zioła i to wszystko, czym dzika natura obdarza nas całkiem za friko :) Pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie udało mi się tej wiosny nazbierać fiołków i uzupełnić o nowości kolekcję fiołkowych przepisów, ale ten rok już chyba na zawsze zapisze się w pamięci jako delikatnie mówiąc "niestandardowy" w każdej możliwej kwestii ;) Udało mi się za to poeksperymentować z mniszkiem lekarskim, który cały czas jeszcze kwitnie w najlepsze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)