Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą torty. Pokaż wszystkie posty
Nie upiekłam ani nie ugotowałam nic strasznego na dzisiejszy Halloween. I chociaż bez halloweenowych przyjęć i zabaw, potwornych gadżetów i przebrań mogę obyć się bez najmniejszego problemu, to październikowo-listopadowy, świąteczny tydzień bez dyni (do jedzenia, a nie straszenia) w kuchni uważam za stracony. Dlatego tegoroczny wieczór strachów umili mi tort naleśnikowy z kremem dyniowym i może jakiś dobry horror :)
Mam kilka żelaznych punktów programu w menu, które muszę zaliczyć w sezonie truskawkowym, choćby nie wiadomo co. Drożdżówki z truskawkami, pierogi lub knedle z truskawkami, makaron z truskawkami (najlepiej co najmniej raz w tygodniu :D), ciasto z galaretką i truskawkami i biszkopt z bitą śmietaną i truskawkami. Sezon się kończy, wszystko już było oprócz biszkoptu! A że tak przecież być nie może, upiekłam biszkopt w wersji mocno napowietrzonej, w postaci ciasta szyfonowego z bitą śmietaną i truskawkami :)
Chyba nic bardziej nie inspiruje mnie wiosną i latem niż zieleń i natura. A najpiękniejsze jest to, że można wtedy czerpać te inspiracje pełnymi garściami i całkiem za darmo, bo czają się wszędzie - w ogrodzie, na łące i w lesie. Kwiaty, zioła, owoce - kwintesencja lata i mojej letniej kuchni. Dziś będzie o takich inspiracjach, ale trochę inaczej niż zwykle, bo nie po raz pierwszy okazuje się, że kuchnia i kosmetyka mają dużo wspólnego.
Koszyczki wielkanocne, koszyki wiosenne z kompozycjami kwiatowymi i owocowymi, jesienne z orzechami, to jeden z moich ulubionych dekoracji mieszkania. Koszykom i koszyczkom zwykle nie mogę się oprzeć i mam już ich sporą kolekcję od tych mini do dużych wiklinowych. Tort "koszyczek' też chodził mi po głowie od dawna, koniecznie taki z plecionką z kremu maślanego. A skoro udało mi się nazbierać ostatnią tej wiosny porcję świeżych fiołków, wrzuciłam je do koszyczka - śmietankowo-cytrynowego tortu z fiołkami :)
To nie jest leciutki jak chmurka tort biszkoptowo śmietankowy. Ten tort na pewno nie sprawdzi się latem, ale o tej porze roku smakuje wybitnie - intensywnie czekoladowy, kremowo-maślany z chrupiącymi, prażonymi orzechami laskowymi. A okazji styczniowych na tort nigdy nie brakuje - poza karnawałem można celebrować nim Dzień Babci i Dziadka albo na przykład imieniny Agnieszki ;)
Właściwie to dwa ciasta w jednym - wilgotne, mocno czekoladowe, przełożone warstwą dyniowego sernika. Nie jest to klasyczny tort, ale moim zdaniem świetnie nadaje się do tej roli - eleganckiego, odświętnego ciasta. Ciasta typowo jesiennego, bo nie będę udawać, że to leciutki jak piórko deser - wręcz przeciwnie - tort jest treściwy i kaloryczny, więc lepiej odpuścić sobie pieczenie go wiosną lub latem, ale jestem więcej niż pewna, że zakochacie się w nim w sezonie jesienno-zimowym.
Zawsze o tej porze roku rozmyślam, jak to wspaniale byłoby rozłożyć lipiec i sierpień, z całym dobrodziejstwem ich inwentarza, przynajmniej na cztery miesiące. Właśnie wkroczyliśmy w okres, który nazywam klęską urodzaju - świeżych, cudownych owoców i warzyw jest tyle, że nie sposób je spożytkować w takiej ilości i formie, jakiej bym chciała. Bo jak to zrobić, kiedy w tym samym czasie do dyspozycji są porzeczki, maliny, agrest, jagody i borówki, czereśnie i wiśnie, morele, brzoskwinie i mirabelki? Nie nadążam też z delektowaniem się rosnącą na potęgę fasolką szparagową w dwóch kolorach, słodkim zielonym groszkiem, chrupiącymi ogórkami. W głowie kłębią mi się przepisy i pomysły na wykorzystanie tego wszystkiego, ale rozciągnąć należałoby i dobę, żeby zamiary przekuć w czyn.
Kiedy kilka lat temu na blogu pojawił się pierwszy tort fiołkowy, dostałam mnóstwo wiadomości od czytelniczek, które pisały, że dokładnie tak wyobrażają sobie idealny, wymarzony tort weselny. Tort pojawił się też w kilku magazynach i na portalach zajmujących się modą ślubną i planowaniem weselnych przyjęć. Sama zupełnie nie miałam intencji stylizowania go na weselny, ani przez myśl nie przeszło mi, że mógłby pasować do tego klimatu, pewnie z tej przyczyny, że nigdy nie śledziłam aktualnych trendów ślubnych. Okazuje się, że coraz modniejsze stają się śluby i wesela blisko natury, organizowane w plenerze z piękną, naturalną oprawą, dekoracjami, potrawami i całym sielskim anturażem. I rzeczywiście, nic bardziej nie pasuje do całości, jak tort udekorowany naturalnymi, świeżymi kwiatami, najlepiej jadalnymi. Jeżeli ślub odbywa się akurat wiosną, to może być to tylko tort fiołkowy.
Przyśnił mi się kiedyś, dokładnie w takiej postaci :) Wiem wiem, to już symptomy podpadające pewnie pod jakąś jednostkę chorobową, którą można by nawet nazwać po imieniu - mam fioła na punkcie fiołków! :)) Na szczęście nie jestem w tym osamotniona, bo przynajmniej kilkoro z Was przyznało się do swoich "fiołów" pod ostatnim wpisem, z czego bardzo się cieszę ;P
I oto niepostrzeżenie nadszedł grudzień. A z nim prawdziwa, mroźna i śnieżna zima :) Lubię jak jest, jak być powinno i całkiem cieszy mnie ten bajkowy widoczek za oknem, chociaż, pewnie jak większość z Was, nie spodziewałam się takich ekstremalnych temperatur od razu! Ale jak mówi klasyk - jest zima, więc musi być zimno ;) dlatego nie będę narzekać, tylko kibicować w duchu, żeby zima podarowała nam kolejne białe święta.
Koniec tegorocznego przetwórstwa porzeczkowego należało czymś uczcić :) Porzeczki czerwone i czarne, które nie trafiły do słoików i które uzyskały najwyższy stopień dojrzałości i słodyczy, łapiąc promienie słoneczne na krzakach od początku lata, stały się idealnym materiałem na deser. A skoro miało być to uwieńczenie porzeczkowego sezonu, padło na tort, który miałam ochotę wypróbować już od dawna.
Należałoby napisać "prawie tort Sachera" :) Bo prawo do nazwy i oryginalnego wypieku ma do dziś tylko restauracja ekskluzywnego, wiedeńskiego Hotelu Sacher. Receptura, stworzona w XIX wieku przez Franza Sachera jest jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic hotelu i chociaż kawałek czekoladowego tortu, przełożonego konfiturą molerową można zjeść w całej Austrii i nie tylko, to smak wypieku, który zachwycił kiedyś świtę księcia Metternicha gwarantuje tylko opieczętowany wyrób cukierników Sachera. Nie miałam jeszcze okazji spróbowania tego jedynego, słusznego tortu Sachera, ale jadłam (mam nadzieję) jedną z najbliższych jego interpretacji w jednej z restauracji w austriackim Grazu. Wówczas "król deserów" nie rzucił mnie na kolana. Być może moje wyobrażenia i oczekiwania co do tego słynnego ciasta poszybowały za wysoko, ale torcik wydał mi się wówczas zbyt suchy i zbyt mało czekoladowy. Ot zwykły czekoladowy deser, ale szału nie było ;) Mimo lekkiego rozczarowania, wiedziałam że prędzej czy później upiekę w domu mojego własnego Sachera i wtedy jeszcze raz skonfrontuję smaki.
Panie i Panowie, oto kwintesencja orzechowości! Kiedy Ela z My Best Food zapowiedziała tegoroczny orzechowy tydzień, od razu pomyślałam o tym torcie. Jadłam go wcześniej tylko raz, upieczony na Boże Narodzenie przez moją ciocię z przepisu zasłyszanego przez nią gdzieś w mediach. Wówczas wzbudził zachwyt całej rodziny, ale później jakoś nie było okazji by go odtworzyć. Ale czy może być lepsza okazja na podelektowanie się nim znowu i przy okazji podzielenia się z Wami przepisem, niż Orzechowy Tydzień? :)
Sezon rabarbarowy w pełni. Od paru tygodni wszędzie widzę rabarbar - wszędzie, to znaczy na kulinarnych blogach i galeriach, krótko mówiąc - w internecie. W realu, czyli w moich okolicznych sklepach i targach, łatwiej znaleźć egzotyczne owoce z końca świata niż nasz rodzimy rabarbar :( Nie wiem, czy w tym roku nie obrodził na tych terenach, czy po prostu został zapomniany lub zignorowany przed zaopatrzeniowców, ale jestem niepocieszona, tym bardziej, że pomysłów na jego wykorzystanie miałam pełną głowę, a w ogrodzie tylko jeden marny krzaczek.
Czekoladowy weekend rozpoczął się już w czwartek, ale dopiero dzisiaj miałam okazję i czas by go świętować. Jak już pisałam w "strzelanej" zabawie w poprzednim poście, nie przepadam za czekoladą, nie jestem czekoladową smakoszką i trudno mnie namówić do poczęstowania się czekoladą gorzką. Ale kiedy tabliczka zamieni się w puszyste ciasto, chrupiące ciastka czy jedwabisty mus automatycznie staję się czekoladowym amatorem :) Jest tyle możliwości wykorzystania czekolady w kuchni, że można poświęcić o wiele dłużej niż weekend na sam wybór tego jednego jedynego przepisu do zaprezentowania. Ja zdecydowałam się tym razem na torcik czekoladowo-orzechowy z pomadą śmietanową.
Subskrybuj:
Posty (Atom)