Pokazywanie postów oznaczonych etykietą napoje i drinki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą napoje i drinki. Pokaż wszystkie posty
Pod koniec sierpnia zawsze zabieram się za zioła. Przerabiam bazylię na pesto i mrożę w małych słoiczkach na zimę, suszę tymianek, majeranek, oregano, lubczyk i miętę. Bez ziół kuchnia smakuje płasko i jałowo i nie wyobrażam sobie, że mogłabym obejść się bez ich aromatu przez długie jesienno-zimowe miesiące. Przy okazji miętowych zbiorów zrobiłam też syrop miętowy.
Straszny ze mnie zmarźlak! Kiedy tylko temperatura na zewnątrz spada poniżej 10 stopni, opatulam się od stóp do głów, szukam w sklepach ubrań z domieszką wełny i wszędzie rozglądam się za ciepłym kaloryferem. Ze zgrozą, ale i podziwem obserwuję gołe kostki biegających po ulicach dziewczyn (nawet w trzaskającym mrozie!) i trzęsąc się jeszcze bardziej, myślę sobie, jaka to musi być tortura :) Późną jesienią i zimą mam słabość do grzanego wina - koniecznie z dużą ilością korzennych przypraw, pomarańczy i miodu. Wszystkie rozgrzewające napoje i drinki (no może oprócz piwa, za którym nie przepadam w każdej postaci) o tej porze roku są mile widziane, a że zbliżają się święta, później Nowy Rok i karnawał, polecam jeszcze jeden, który doskonale sprawdzi się na zimowych przyjęciach i prywatkach - poncz na cydrze z dodatkiem rumu.
Lato, słońce, szum morza, śpiew ptaków, zielona łąka, hamak, książka i niespiesznie sączony drink z parasolką...Taki idealny obraz wakacji większości z nas siedzi pewnie w głowie. Ale miejscem wcale nie musi być to daleki, tropikalny zakątek świata, nie musi być też parasolki ani egzotycznych smaków w szkle, żeby umilić sobie tą najprzyjemniejszą porę roku. Tymiankowa lemoniada z wódką, sączona na własnym, ukwieconym balkonie lub w ogrodzie dziadków też może smakować, jak najlepszy relaks pod słońcem.
Dzisiaj zapraszam wszystkich na kawę - kawę po turecku :) W końcu przetestowałam ten rodzaj parzenia kawy, a to za sprawą tygielka, który kupiłam dawno temu od Turka. Tygielek do tej pory głównie leżał zapomniany gdzieś na dnie szafki, czasem występując gościnnie jako drugoplanowy bohater sesji zdjęciowych. Znalazłam go ostatnio robiąc porządki w szafce i szkoda mi się go zrobiło, bo taki ładny tygielek zasługuje na uwagę i szansę robienia tego, do czego został stworzony - parzenia kawy :) Kiedyś kawą po turecku określano znaną wszystkim kawę-plujkę, zalewaną wrzątkiem w szklance, obowiązkowo z dużą ilością fusów. Parzenie prawdziwej kawy do turecku to mały rytuał. To co, wpadniecie? :)
Pierwsze skojarzenie, jakie większość z nas ma na hasło Cejlon to herbata. I bardzo słusznie! Grzechem, a na pewno wielką stratą, byłoby podróżowanie na Sri Lankę i nie zobaczenie tamtejszych słynnych plantacji herbaty. A tarasowe, soczysto zielone pola herbaciane, to według mnie jeden z najpiękniejszych widoków na świecie.
Jesienni maniacy dyniowi nie zadowalają się tylko podjadaniem dań z dyni. Dyniowi maniacy dynię również piją. Na deser popijają dyniową latte lub ciemną kawę z syropem dyniowym (koniecznie w towarzystwie dyniowego ciasteczka ;)). A na śniadanie lub drugie śniadanie, piją pożywny koktajl z dyni, czasem modnie nazywając go dyniowym smoothie.
Jesień stoi za progiem - teraz to już niezaprzeczalny fakt. Razem z nią czają się już jesiennie katary, przeziębienia, pierwsze grypy, anginy, zapalenia gardła i inne mało przyjemne sprawy. Każdego roku wytaczam im wojnę, bo antybiotykom i zasmarkanym nosom mówię zdecydowane NIE! Wierzę w naturę, szczególnie w jej dwa dary - syrop z młodych pędów sosny i czarny bez. O ten pierwszy trzeba postarać się wiosną (o czym zawsze przypominam), a na czarny bez, a dokładnie jego owoce (super owoce!), najlepszy czas jest właśnie teraz. Wszystkie przetwory z czarnego bzu są zdrowe, więc gorąco polecam i smaczną konfiturę, marmoladę czy galaretkę, ale syrop, bohater dzisiejszego wpisu, jest syropem do zadań specjalnych - syropem na odporność, na zdrowie.
Jakiś czas temu dostałam od przyjaciół paczkę wietnamskiej kawy Trung Nguyen. Nie byłam nigdy w Wietnamie, ale kawa z tamtego regionu świata kojarzy mi się z podawanym w małych szklaneczkach (podobnie jak europejskie espresso) bardzo mocnym, aromatycznym naparem z dodatkiem słodkiego mleka skondensowanego. Kawa po wietnamsku wygląda podobnie, ale do jej przygotowania używa się specjalnego zaparzacza Phin. Skoro miałam już wietnamską kawę, nie mogłam odmówić sobie przyjemności przygotowania jej w taki sam sposób, jak robią to w Azji :)
Na wszystkie złe, smutne, przygnębiające wiadomości z kraju i ze świata i wydarzenia, na które nie mamy wpływu jest tylko jedna, słuszna rada - duży kubek gorącej, aksamitnej czekolady! Ten mijający właśnie tydzień szczególnie obfitował w gorzkie wieści, więc weekendową porcję słodkiego pocieszacza, którą zamierzam Wam zaserwować, przyjmijcie bez wyrzutów sumienia, bo dzisiaj nie składają się na nią kalorie, ale endorfiny :)
Musi być coś magicznego w tych filigranowych, słodko pachnących kwiatkach, skoro potrafią zmieniać kolor, jak za sprawą magicznej różdżki bywalców Hogwartu. Bo jak wytłumaczyć zjawiskową przemianę zielonkawego w kolorze wywaru z kwiatów na piękny landrynkowo-różowy? It's a kind of magic! jak śpiewał nieodżałowany Freddie.
Popijam kremowe, dyniowe latte i segreguję przepisy z dynią w roli głównej, zbierane skrzętnie przez cały rok. Dynia + kokos, to będzie przewodni temat moich dyniowych inspiracji w tym sezonie. Mam nadzieję, że jesteście gotowi na dyniowe gotowanie i pieczenie! :)
Obiecałam pokazać gotowy syrop z pędów sosny i oto jest :)
Deszczowe weekendy późną wiosną i latem przydają się jednak, pod warunkiem, że nie są stałym punktem letniego kalendarza. Ostatni taki weekend spędziłam pracowicie przerabiając wiosenne syropy i przy tym nie żałując słonecznej i ciepłej pogody na zewnątrz. Po przecedzeniu syropu z kwiatów bzu czarnego powstał słuszny zapas w liczbie kilkunastu buteleczek. Ometkowane spoczęły już w piwnicznej spiżarce.
Na taki czerwiec czekałam - gorący, słoneczny, czasem burzowy, kiedy trzeba rozładować niepotrzebne napięcia. Pierwsze wypady nad wodę, pierwsze całonocne biesiadowania przy ognisku i grillu i ciepłe wieczory na porastającym ziołami, pomidorami w donicach i pelargoniami balkonie, ze szklanką truskawkowego koktajlu na kolację. Koktajlem truskawkowym na kefirze nie sposób się znudzić, ale lubię urozmaicić jego smak, dorzucając garść kamczackich jagód, listki bazylii, melisy lub mięty, a to znów dodając trochę kwiatów bzu czarnego.
...Stało cztery przeogromnych dzików, to jest ile części roku; każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, alias szynki, kiełbasy, prosiątka. Kuchmistrz najcudowniejszą pokazał sztukę w upieczeniu całkowitym tych odyńców. Stało tandem dwanaście jeleni, także całkowicie upieczonych, ze złocistymi rogami, ale do admirowania, nadziane były rozmaitą zwierzyną, alias zającami, cietrzewiami, dropami, pardwami. Te jelenie wyrażały dwanaście miesięcy. (...)
W tym roku ominęła mnie jedna z ulubionych akcji blogowych, czyli Czekoladowy Weekend Bei. Żałuję bardzo, ale jak mówi klasyk M.Jagger - you can't always get what you want i kiedy większość z Was delektowała się czekoladowym smakiem na setki sposobów, ja wraz z paroma innymi blogerkami, zgłębiałam tajniki przyrządzania ryb, o czym więcej następnym razem :)
Dzisiaj, ku czekoladowemu pokrzepieniu się mimo wszystko, dzielę się z Wami nowym odkryciem :)
Zima ma swoje uroki - piękna, biała, nastrojowa, trochę bajkowa. Ale są też jej mniej przyjemne strony, kiedy smagani mroźnym wiatrem, brnąc przez śliskie, zaśnieżone chodniki, marzymy tylko o ciepłym kocyku i ogromnym kubku gorącej, aromatycznej herbaty. Przynajmniej w moim przypadku, bo herbata to mój napój numer jeden, nie tylko zimą i jesienią, ale właśnie zimą i jesienią zamieniam lekkie herbaty owocowe na mocne, korzenne, miodowe i to pite w ilościach hurtowych :)
Sezon truskawkowy powoli się kończy a wraz z nim powoli przekwita czarny bez. Ostatnia szansa na wonne, białe kwiatki (to jedna z tych osobliwości świata, kiedy to czarne jest białe, a białe jest czarne ;)), obsypane żółtym pyłkiem. Zdążyłam zrobić syrop (w tym roku z dodatkiem świeżego imbiru), a ostatnie upolowane baldachy usmażyłam w gofrach :)
Dzisiaj rano usłyszałam niewesołe wieści. Mroźna, śnieżna i prawdziwie zimowa zima na potrwać aż do końca marca :/ Jeszcze całe dwa miesiące za pan brat z grubymi płaszczami, ciepłymi szalikami, długimi kozakami, rękawiczkami i kremami ochronnymi do buntującej się przeciw arktycznemu powietrzu, tak jak i reszta ciała twarzy. Na domiar złego spadające ciśnienie powoduje, że niczym narkoleptyk chodzę w półśnie i zazdroszczę niedźwiedziom, które w tym czasie przewracają się z boku na bok w swoich wygodnych legowiskach, pogrążone w słusznym i usprawiedliwionym przez naturę zimowym śnie. Brak energii, brak weny twórczej, ech szkoda gadać. Bo zima powinna się kończyć tuż po Nowym Roku :)
Cypr, oprócz słońca, ciepłego morza, owoców i wspaniałej śródziemnomorskiej kuchni, może poszczycić się jeszcze jednym bogactwem – winem. Opowiadając o wyspie nie można nie wspomnieć o cypryjskim winie i kulturze winnej, kiedy na każdym kroku spotyka się tam ślady wielowiekowej, bogatej historii trunku. Odkryto, że właśnie na Cyprze znajdowała się jedna z najstarszych na świecie wytwórni wina, datowana na około 3500 rok przed Chrystusem, czyli mająca jakieś 5500 lat! Co więcej, Cypr może pochwalić się najstarszą marką wina, która od 1191 roku, pod tą samą nazwą produkowana jest do dnia dzisiejszego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)