Chyba nic bardziej nie inspiruje mnie wiosną i latem niż zieleń i natura. A najpiękniejsze jest to, że można wtedy czerpać te inspiracje pełnymi garściami i całkiem za darmo, bo czają się wszędzie - w ogrodzie, na łące i w lesie. Kwiaty, zioła, owoce - kwintesencja lata i mojej letniej kuchni. Dziś będzie o takich inspiracjach, ale trochę inaczej niż zwykle, bo nie po raz pierwszy okazuje się, że kuchnia i kosmetyka mają dużo wspólnego.
Czujecie już lato pukające do drzwi i wakacje? :) Chociaż nigdy już nie będą tak beztroskie i pełne wrażeń, jak za czasów szkolnych i studenckich, ale lato, to ciągle czas radości. Kto pamięta paprykarz szczeciński? :D Nieodmiennie kojarzy mi się z wakacjami, szczególnie wakacjami nad morzem, bo choć od zawsze mam do morza blisko, to nie jestem tym przykładem zasady, że kto mieszka nad morzem, woli góry i odwrotnie. W tej kwestii pozostaję lokalnym patriotą :)
Dzisiejszy wpis też jest wpisem na życzenie :) Za każdym razem, kiedy pojawiają się tutaj pierogi, powtarzają się pytania, jak zrobić pierogi z falbanką - dekoracyjnym brzegiem. Mam nadzieję, że ten wpis i filmik rozwieją wątpliwości, choć jak w każdej dziedzinie - trening czyni mistrza i najlepiej nauczyć się tego metodą prób i błędów na własnych pierogach. Mnie zajęło to sporo czasu :)
Rabarbar dotychczas zwykle szedł w parze z ucieranym, lekkim ciastem maślanym, drożdżówką lub ciastem kruchym, często w towarzystwie słodkiej bezy. Nigdy wcześniej nie łączyłam rabarbaru z cięższym ciastem korzennym, bardziej kojarzącym się z zimą niż rabarbarową wiosną. A jednak pasuje i to bardzo!
Subskrybuj:
Posty (Atom)