Dziwny rok i dziwne to będą wakacje. W tym roku nie planuję nic, a wakacyjne wojaże ograniczam do spontanicznych wypadów po najbliższej okolicy. Mam to szczęście, że i morze i Mazury mam na wyciągnięcie ręki, więc staram się nie narzekać, bo wszystkie inne ekscytujące, dalekie podróże w nieznane trzeba odłożyć na nieokreśloną przyszłość. Szczególnie te azjatyckie, które kocham najbardziej. Kiedy więc napadnie mnie tęsknota za Azją, biegnę do kuchni ugotować coś, co przypomni mi tamte klimaty. Ostatnio był to azjatycki bulion wołowy.
Jeden z najsmaczniejszych deserów truskawkowych tego sezonu! Kiedyś napisałam, że truskawki najlepiej smakują na surowo, ale oficjalnie to odwołuję, bo w tej zapiekanej formie są wybitne.
W ostatnich tygodniach pewnie nie tylko mnie nie spieszno do włączania piekarnika :) Lato to pora na desery na zimno. I chociaż kocham prawdziwe, pieczone serniki wszelkiej maści, a nie przepadam za sernikami na zimno, to w tym czasie nawet ja skuszę się na taki serowy deser z lodówki, koniecznie w towarzystwie świeżych owoców sezonowych.
Zielone szparagi, dwa sery - cheddar i kozi, trochę rukoli i fasolki szparagowej i to wszystko na kruchym, maślanym i również serowym cieście. Za takimi daniami tęskni się cały rok :) Cieniutkie, zielone szparagi lubię najbardziej - nie wymagają specjalnej obróbki, jedynie chwilkę blanszowania we wrzątku (można je jeść nawet na surowo), rzadko bywają łykowate.
Sezon na ucierane, biszkoptowe ciasta z owocami sezonowymi można uznać za otwarty. Z niecierpliwością czekam na pierwsze truskawki z ogródka i jagody kamczackie, które już pojedynczo dojrzewają na krzaczkach. Póki wpadnę w letni wir truskawkowo-jagodowych szaleństw, to rabarbar z powodzeniem umila mi to oczekiwanie. Drożdżówka z rabarbarem, rabarbarowy kompot i ciasto ucierane, kolejne w tym sezonie serwuje kuchnia.
Sposób na przejrzałe banany - super proste i błyskawiczne bułeczki bananowe z czekoladą. Chociaż drożdże szczęśliwie wróciły na sklepowe półki, to w razie kolejnego drożdżowego kryzysu przepis będzie jak znalazł, bo te bułeczki ich nie wymagają - pieczone są na proszku do pieczenia. Dlatego też najlepiej smakują tuż po upieczeniu, jeszcze na ciepło, kiedy kawałki czekolady rozkosznie rozpływają się w ustach. Ich upieczenie zajmuje nie więcej niż 30 minut, łącznie z przygotowaniem, więc można spokojnie zrobić słodką niespodziankę rodzinie i zaserwować je na śniadanie :)
Bułeczki bananowe z czekoladą:
200 g mąki,
100 g masła orzechowego,
50 ml mleka,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 mocno dojrzałe banany,
50 g czekolady,
szczypta soli
Banany rozetrzeć widelcem.
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i solą. Dodać masło orzechowe, mleko, banany. Wszystko wymieszać łyżką (nie mieszać długo - ciasto nie musi być gładkie). Na końcu dodać posiekaną czekoladę.
Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.
Łyżką uformować 6-7 bułeczek i ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 20-25 minut, aż bułeczki zarumienią się.
Po upieczeniu bułeczki można posmarować z wierzchu miodem. Najlepiej smakują tuż po upieczeniu.
Kuchni chwastowej ciąg dalszy ;) Choć czosnek niedźwiedzi trudno nazwać mi chwastem, kiedy sama zaprosiłam go do ogrodu i kilka małych sadzonek o rachitycznych początkowo listkach, z roku na rok rozrasta się pięknie w pokaźną kępę. Dzisiaj najprostsze z najprostszych comfort food - kochane przez dzieci i dorosłych ziemniaczne kopytka z dodatkiem czosnku niedźwiedziego i zasmażane z ostatnimi zeszłorocznymi liśćmi jarmużu. I po raz kolejny zasada, że im prostsze tym lepsze sprawdza się doskonale, kiedy czujemy, jak puszyste kopytka rozpływają się w ustach, a smażony jarmuż chrupie przyjemnie pod zębami :)
Kopytka z czosnkiem niedźwiedzim i jarmużem:
450 g ugotowanych ziemniaków,
100 g mąki,
1 jajko,
1 łyżeczka soli,
kilka liści czosnku niedźwiedziego,
kilka liści jarmużu,
2 łyżki oleju,
1 łyżeczka soku z cytryny
Ugotowane i posolone ziemniaki jeszcze na gorąco rozgnieść na puree. Całkowicie ostudzić.
Do ziemniaczanego puree dodać mąkę, jajko i posiekane drobno liście czosnku niedźwiedziego. Wszystko zagnieść na jednolite ciasto, gładkie ciasto.
Ciasto przełożyć na oprószoną mąkę stolnicę lub blat. Z ciasta uformować kilka wałeczków o średnicy mniej więcej 2 cm. Każdy wałeczek podzielić na kawałki o grubości 1,5 - 2cm.
W dużym garnku ugotować wodę. Lekko ją osolić i do gotującej partiami wkładać kopytka. Po ich wypłynięciu na powierzchnię gotować jeszcze minutę. Łyżką cedzakową wyjąć z garnka.
Kopytka można ugotować wcześniej.
Na dużej patelni rozgrzać olej. Wrzucić porwane na kawałki i oddzielone od twardej łodygi liście jarmużu. Kiedy lekko zmiękną, dodać kopytka i smażyć, aż lekko zarumienią się z każdej strony.
Doprawić do smaku solą i pieprzem i skropić sokiem z cytryny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)