Jeszcze nie skończyłam zabawy z cukinią! Jeszcze raz polecam cukinię w słoiku - marynowaną, tym razem nie w oliwie, a w occie jabłkowym. W tym roku rozpanoszyła się nam w ogrodzie cukinia żółta. Kwitnie i owocuje jak szalona od początku lata, zostawiając daleko w tyle przytłoczoną konkurencją cukinię zieloną. Odkryłam, że żółta fantastycznie nadaje się do grillowania (można zgrillować ją niemal na chrupiąco) i do przetworów, a mniej do duszenia na małym ogniu, przez ogromną zawartość wody. Najbardziej podoba mi się łączenie obu cukinii - i smakowe i wizualne :)
W sezonie cukiniowym mam podobnie, jak jesienią z dynią. Cukinia jest zawsze pod ręką, owocuje niemal przez całe lato, zahaczając o wczesną jesień, więc staram się wykorzystać ją na wszystkie możliwe sposoby. Bo cukinia, tak jak dynia, wdzięcznie sprawdza się i w przetworach i w daniach wytrawnych, jak i na słodko. Póki jest świeża i młoda, koniecznie trzeba upiec choć raz słodki, cukiniowy chlebek i puszyste, cukiniowe ciasto czekoladowe z orzechami.
Są warzywa, którym nic tak dobrze nie robi, jak grillowanie :) Gotowane lub na surowo zwykle mdłe i bez wyrazu, charakteru i pełni smaku nabierają dopiero porządnie muśnięte ogniem. Na pierwszym miejscu w tym rankingu postawiłabym bakłażana, później cukinię, paprykę i dynię. Wszystkim, którzy dotąd z jakichś względów nie próbowali tych warzyw, nie lubią lub nie są do nich do końca przekonani, na dobry początek radzę spróbować ich w wersji grillowanej (lub smażonej na dużym ogniu, jak w wyśmienitej sałatce z patelni). A wszystkim już przekonanym, gorąco polecam na przekąskę smak letniej, grillowanej cukinii, zamknięty w oliwie.
Nie mogę najeść się w tym roku jagodzianek! Piekłam już parę razy te klasyczne, podłużne z nadzieniem jagodowym w środku, ale apetyt na drożdżowe z jagodami wcale mi nie przeszedł. Przezornie zamroziłam sobie pudełko jagód, choć tych świeżych, prosto z lasu nadal nie brakuje na bazarku, a to świetny argument, aby upiec kolejną blachę bułeczek na śniadanie. Dla urozmaicenia, tym razem to zakręcone wstążki z ricottą, jagodami i malinami.
Tego lata miałam mieć na balkonie, oprócz kwiatów i skrzynek z ziołami, mały krzaczek pomidora - w zamiarze miał to być raczej ozdobny krzaczek z pomidorkami koktajlowymi. Nie udało się - pomidorki są co prawda koktajlowe, ale sam krzak rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, zajmując znaczną część balkonu :) Nigdy nie wiadomo, co wyrośnie z niepozornej sadzonki - to już wiem na pewno ;) Ale poza tą niespodzianką, mam przynajmniej codzienną, świeżą dostawę smacznych mini-pomidorków z mojej balkonowej plantacji na śniadanie i do sałatek, z czego z radością korzystam. Dzisiaj była na przykład frittata z zielonym groszkiem, miętą i pomidorkami oczywiście!
Jak ten czas szybko leci! Dopiero cieszyłam się z pierwszych letnich, wczesnych malin, a już zaczynamy zbierać te późne, które nazywam jesiennymi... Nie chcę myśleć, że to koniec lata, tylko pocieszam się, że jego druga, dojrzała część, ze słodkimi śliwkami węgierkami, jabłkami i soczystymi gruszkami dopiero przed nami. A pierwsza garść późnych malin trafiła do ciasta - czekoladowego, z podwójną bezą, warstwą bitej śmietany i chrupiącymi płatkami migdałów.
Dzisiejszy wpis, to przepis na specjalną prośbę :) Jakiś czas temu napisała do mnie Marta, z gorącą prośbą o przepis na dobrą zupę cebulową. Przy okazji zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście w mojej kolekcji zup cebulowa nie pojawiła się dotąd na blogu. Błąd trzeba było natychmiast naprawić, tym bardziej, że cebulowa smakuje dobrze o każdej porze roku! Tym samym lipiec stanął na blogu pod hasłem zup francuskich - najpierw była francuska jarzynowa potage, teraz cebulowa. Bo najlepsza cebulowa, to francuska zupa cebulowa :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)