Grudzień to chyba najbardziej ciasteczkowy miesiąc w roku. Lubię wędrować wtedy po zagranicznych blogach kulinarnych i obserwować adwentowe tradycje kulinarne różnych krajów. Oczywiście królują pierniczki i wszelkiego rodzaju ciastka korzenne, ale jedno jest pewne - cały świat osładza sobie oczekiwanie na święta Bożego Narodzenia chrupiąc ciasteczka :) Tegoroczne pieczenie świątecznych pierniczków jeszcze przede mną, bo jak co roku zabieram się za nie około 10 grudnia (taka moja osobista tradycja ;)), ale upiekłam już adwentowe ciastka korzenne, które pochodzą z Jerozolimy.
Moje odkrycie sezonu! Nie tyle pierogi, co połączenie kapusty kiszonej z buraczkami. Połączenie doskonałe, bo buraki fantastycznie łagodzą ostry smak kiszonki, uzupełniając ją o przyjemną dla podniebienia nutkę słodyczy, a z kolei kapusta dodaje, bądź co bądź zawsze trochę mdłym buraczkom charakteru. Zasmażaną kapustę kiszoną z buraczkami często robiłam jako przystawkę do obiadu i pomyślałam, że może dobrze sprawdzić się jako nadzienie do pierogów. I rzeczywiście sprawdziła się :)
To już jutro - pierwszy dzień grudnia, początek meteorologicznej zimy i początek adwentowego odliczania. A wczoraj widziałam ciężarówkę z przyczepą wypełnioną po brzegi choinkami :) Nie wiem, czy też tak macie, ale wraz ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia wstępuje we mnie dzieciak :) Cieszę się jak szalona na widok pierwszego śniegu i ulicznych, świątecznych światełek, potrafię przepaść na dziale z dekoracjami świątecznymi w markecie, oglądając z upodobaniem, nawet te najbardziej kiczowate, nie przepuszczę żadnej napotkanej kuli śnieżnej i cały grudzień słucham powtarzanych w kółko świątecznych piosenek. Takich babeczek też nie upiekłabym o żadnej innej porze roku ;) Patent z rożkiem waflowym zobaczyłam gdzieś na Instagramie i nie mogłam się powstrzymać! Takie waflowe choinki jak ulał pasują do piernikowych babeczek, oblanych lukrowanym śniegiem :)
Straszny ze mnie zmarźlak! Kiedy tylko temperatura na zewnątrz spada poniżej 10 stopni, opatulam się od stóp do głów, szukam w sklepach ubrań z domieszką wełny i wszędzie rozglądam się za ciepłym kaloryferem. Ze zgrozą, ale i podziwem obserwuję gołe kostki biegających po ulicach dziewczyn (nawet w trzaskającym mrozie!) i trzęsąc się jeszcze bardziej, myślę sobie, jaka to musi być tortura :) Późną jesienią i zimą mam słabość do grzanego wina - koniecznie z dużą ilością korzennych przypraw, pomarańczy i miodu. Wszystkie rozgrzewające napoje i drinki (no może oprócz piwa, za którym nie przepadam w każdej postaci) o tej porze roku są mile widziane, a że zbliżają się święta, później Nowy Rok i karnawał, polecam jeszcze jeden, który doskonale sprawdzi się na zimowych przyjęciach i prywatkach - poncz na cydrze z dodatkiem rumu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)