Najlepszy sposób na przedłużenie wakacji, to odtworzenie w domu smaków, które kojarzą nam się z wakacjami i wakacyjnymi wspomnieniami. Do mnie najbardziej przemawiają egzotyczne smaki azjatyckie, dzięki którym w ułamku sekundy przenoszę się do fascynującego mnie od dawna Dalekiego Wschodu. Często wspominam pełną wrażeń podróż na koniec świata - do Indonezji . Z indonezyjskimi śniadaniami kojarzą mi się (oprócz zaskakujących grzanek z czekoladową posypką do tortów i zielonych bułeczek :)) naleśniki. Naleśniki pszenne lub kokosowe, najczęściej z bananem zawijanym w naleśnikowe ciasto w całości lub w cząstkach karmelizowanych w cukrze palmowym z dodatkiem świeżo startego kokosu. Ostatnie letnie i wakacyjne poranki, dla pocieszenia zaczynam więc od naleśników kokosowych po indonezyjsku, na mące kokosowej z karmelizowanym kokosem i bananami.
To kolejny z rzędu sierpniowy weekend, kiedy nad miastem unosił się zapach radosnego świętowania przy ruszcie. Tak jak majowy weekend to tradycyjny początek, tak ostatnie sierpniowe weekendy zwiastują koniec wakacyjnego sezonu grillowego. My ten wakacyjny też mamy już za sobą, chociaż prawdziwie ostatni, na pożegnanie lata, zostawiamy na (miejmy nadzieję) pogodny wrzesień lub nawet październik!
Najlepszym pretekstem do grillowania są oczywiście spotkania rodzinne, a kiedy wspólne pichcenie jest niemal rodzinną tradycją, spotkanie takie zamienia się w grillową ucztę. Wstępny pomysł na tureckie, grillowane szaszłyki z mięsa mielonego szybko poszerzył się o zestaw sosów i sałatek z tego samego regionu świata. Tym razem zapraszam na naszą grillową ucztę śródziemnomorską :)
Jeszcze nie skończyłam zabawy z cukinią! Jeszcze raz polecam cukinię w słoiku - marynowaną, tym razem nie w oliwie, a w occie jabłkowym. W tym roku rozpanoszyła się nam w ogrodzie cukinia żółta. Kwitnie i owocuje jak szalona od początku lata, zostawiając daleko w tyle przytłoczoną konkurencją cukinię zieloną. Odkryłam, że żółta fantastycznie nadaje się do grillowania (można zgrillować ją niemal na chrupiąco) i do przetworów, a mniej do duszenia na małym ogniu, przez ogromną zawartość wody. Najbardziej podoba mi się łączenie obu cukinii - i smakowe i wizualne :)
W sezonie cukiniowym mam podobnie, jak jesienią z dynią. Cukinia jest zawsze pod ręką, owocuje niemal przez całe lato, zahaczając o wczesną jesień, więc staram się wykorzystać ją na wszystkie możliwe sposoby. Bo cukinia, tak jak dynia, wdzięcznie sprawdza się i w przetworach i w daniach wytrawnych, jak i na słodko. Póki jest świeża i młoda, koniecznie trzeba upiec choć raz słodki, cukiniowy chlebek i puszyste, cukiniowe ciasto czekoladowe z orzechami.
Są warzywa, którym nic tak dobrze nie robi, jak grillowanie :) Gotowane lub na surowo zwykle mdłe i bez wyrazu, charakteru i pełni smaku nabierają dopiero porządnie muśnięte ogniem. Na pierwszym miejscu w tym rankingu postawiłabym bakłażana, później cukinię, paprykę i dynię. Wszystkim, którzy dotąd z jakichś względów nie próbowali tych warzyw, nie lubią lub nie są do nich do końca przekonani, na dobry początek radzę spróbować ich w wersji grillowanej (lub smażonej na dużym ogniu, jak w wyśmienitej sałatce z patelni). A wszystkim już przekonanym, gorąco polecam na przekąskę smak letniej, grillowanej cukinii, zamknięty w oliwie.
Nie mogę najeść się w tym roku jagodzianek! Piekłam już parę razy te klasyczne, podłużne z nadzieniem jagodowym w środku, ale apetyt na drożdżowe z jagodami wcale mi nie przeszedł. Przezornie zamroziłam sobie pudełko jagód, choć tych świeżych, prosto z lasu nadal nie brakuje na bazarku, a to świetny argument, aby upiec kolejną blachę bułeczek na śniadanie. Dla urozmaicenia, tym razem to zakręcone wstążki z ricottą, jagodami i malinami.
Tego lata miałam mieć na balkonie, oprócz kwiatów i skrzynek z ziołami, mały krzaczek pomidora - w zamiarze miał to być raczej ozdobny krzaczek z pomidorkami koktajlowymi. Nie udało się - pomidorki są co prawda koktajlowe, ale sam krzak rozrósł się do niebotycznych rozmiarów, zajmując znaczną część balkonu :) Nigdy nie wiadomo, co wyrośnie z niepozornej sadzonki - to już wiem na pewno ;) Ale poza tą niespodzianką, mam przynajmniej codzienną, świeżą dostawę smacznych mini-pomidorków z mojej balkonowej plantacji na śniadanie i do sałatek, z czego z radością korzystam. Dzisiaj była na przykład frittata z zielonym groszkiem, miętą i pomidorkami oczywiście!
Jak ten czas szybko leci! Dopiero cieszyłam się z pierwszych letnich, wczesnych malin, a już zaczynamy zbierać te późne, które nazywam jesiennymi... Nie chcę myśleć, że to koniec lata, tylko pocieszam się, że jego druga, dojrzała część, ze słodkimi śliwkami węgierkami, jabłkami i soczystymi gruszkami dopiero przed nami. A pierwsza garść późnych malin trafiła do ciasta - czekoladowego, z podwójną bezą, warstwą bitej śmietany i chrupiącymi płatkami migdałów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)