Nie wszystkie suszone maliny przerobiłam na puder (z niewielkiej ilości malin wychodzi go naprawdę sporo). Część zostawiłam sobie na granolę malinową, czyli rodzaj chrupiącego, pieczonego musli. Na śniadanie z mlekiem lub jogurtem, taka granole smakuje najlepiej w połączeniu z malinami świeżymi, ale kiedy już ich zabraknie, suszone też dają radę swoim smakiem i zapachem choć na chwilę przedłużyć lato.
Mamy październik, a maliny w ogrodzie dalej uginają się pod ciężarem owoców. Tegoroczna, jesienna malinowa klęska urodzaju podsunęła mi pomysł na jeszcze jeden sposób wykorzystania malin - postanowiłam je wysuszyć. Przypomniały mi się też pudełka z owocowymi pudrami w spiżarni (pełnej skarbów) szefa Davida Everitt-Matthiasa, w kuchni gwiazdowej restauracji Le Champignon Sauvage w Cheltenham, którą miałam ogromne szczęście odwiedzić parę lat temu. Puder malinowy, puder z owoców czarnego bzu, puder pomarańczowy i wiele wiele innych. Pudrami posypywano małe cukiernicze dzieła sztuki, serwowane dania i desery, wzbogacając tym samym ich smak i podkreślając wyrafinowany wygląd. Te tajemnicze pudry to nic innego, jak wysuszone i sproszkowane na pył owoce o wyrazistym smaku i zapachu. Zamarzyło mi się zrobienie pudru malinowego własnej roboty i podarowanie swoim deserom odrobiny luksusu ;)
A są to ciastka ze skrawków :) Często bywa tak, że z resztek, skrawków, odpadków powstają kulinarne rewelacje. Bo ciastka ze skrawków ciasta na paj śliwkowy, z dodatkiem orzechów i żurawiny, okazały się jednymi z najsmaczniejszych ciasteczek, jakie dotychczas upiekłam. Jeszcze raz muszę to powtórzyć - to kruche ciasto serowe jest rewelacyjne! W ciasteczkach jeszcze bardziej przypomina ciasto francuskie, ale jest mniej tłuste i mniej kruszące. Takie jesienne ciasteczka do złudzenia przypominają pomalowane złotą jesienią, suche, spadające z drzew liście.
Jedną z najpiękniejszych stron podróżowania jest kolekcjonowanie smaków. Odwiedzając jakąś nieznaną mi wcześniej część świata, zawsze staram się złapać jak najwięcej smaków, zapachów i kolorów lokalnego jedzenia. Niektóre smaki zostają ze mną na chwilę, inne na dłużej, a jeszcze inne na zawsze. Pamiętam je długo po powrocie do domu, szukam i próbuję odtworzyć. Po wyprawie do Irlandii w taki sposób "przyczepił się" do mnie Ballymaloe Country Relish - kultowy irlandzki sos /dodatek do kanapek, serów i wędlin. Mocno pomidorowy, korzenny, słodko-kwaśny, z dodatkiem rodzynek i jabłek - pyszny! Kiedy prawdziwe, pachnące latem pomidory mówią addio, taki pomidorowy relisz doskonale ratuje śniadania przed nudą i urozmaica smak.
Dla tych, którzy zamiast delikatnego puszystego ciasta ucieranego, wolą chrupiące, cieniutkie z dużą ilością soczystych owoców, idealnym ciastem na przywitanie jesieni jest paj. Paj to anglosaski kuzyn naszej szarlotki i ogólnie kruchego ciasta z nadzieniem. Ciasto na paj jest super proste - bez dodatku jajek i cukru, zwykle składa się tylko z mąki, masła, soli i wody. Wałkowane cieniutko, aby po upieczeniu było chrupiące i stanowiło tylko ramkę dla głównego bohatera - zwykle owoców, wymieszanych z cukrem, przyprawami korzennymi, bakaliami, orzechami, w zależności od ich rodzaju. Bo paj to bardzo szeroka kategoria ciast, nie tylko słodkich - dawno odkryto, że w proste, kruche ciasto można zapakować najróżniejsze owoce, ale też i mięso, warzywa lub sery. Najpopularniejszym i moim ukochanym i zdecydowanym numerem jeden jest staroangielski paj jabłkowy, ale tak samo smaczny i efektowny może być paj śliwkowy, brzoskwiniowy, morelowy czy wiśniowy. Teraz królują węgierki, więc mój piekarnik najczęściej okupuje paj śliwkowy, na trochę innym niż klasyczne, fantastycznym cieście serowym.
Jesień stoi za progiem - teraz to już niezaprzeczalny fakt. Razem z nią czają się już jesiennie katary, przeziębienia, pierwsze grypy, anginy, zapalenia gardła i inne mało przyjemne sprawy. Każdego roku wytaczam im wojnę, bo antybiotykom i zasmarkanym nosom mówię zdecydowane NIE! Wierzę w naturę, szczególnie w jej dwa dary - syrop z młodych pędów sosny i czarny bez. O ten pierwszy trzeba postarać się wiosną (o czym zawsze przypominam), a na czarny bez, a dokładnie jego owoce (super owoce!), najlepszy czas jest właśnie teraz. Wszystkie przetwory z czarnego bzu są zdrowe, więc gorąco polecam i smaczną konfiturę, marmoladę czy galaretkę, ale syrop, bohater dzisiejszego wpisu, jest syropem do zadań specjalnych - syropem na odporność, na zdrowie.
Dawno nic nie stemplowałam :) Tak się składa, że o stemplowanych ciasteczkach przypominam sobie zwykle na koniec lata. Pamiętam dobrze wypiekanie czekoladowych i cytrynowych ciastek ze stempelkiem, z goszczącą u mnie bratanicą Nikolą na pożegnanie wakacji, a że do mojej stempelkowej kolekcji dołączyła nowa, w dodatku kocia pieczątka (w końcu wszystkim wiadomo, że mam kota na punkcie (S)kota ;)) i po prostu nie mogłam doczekać się, kiedy ją wypróbuję, tak wyszło, że tegoroczne lato też pożegnam ciastkami.
U progu jesieni coraz częściej mam ochotę na smaki korzenne, więc tym razem kruche ciastka ze stempelkiem upiekłam z dodatkiem cynamonu. Cynamonu cejlońskiego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)