Mając jeszcze świeżo w pamięci obezwładniający zapach czekolady, unoszący się wokół budynku i w samej fabryce podczas mojej Mikołajowej wizyty tam, nie spodziewałam się, że tak szybko będę miała sposobność wrócić do czekoladowego królestwa Wedla. Tym razem słodkie zaproszenie zaszczyciło mnie z okazji Nocy Muzeów - corocznej imprezy, która powoli przestaje być nocnym buszowaniem tylko i wyłącznie po miejscach ściśle związanych z kulturą i sztuką, ale również otwiera podwoje innych ciekawych miejsc, niedostępnych na co dzień. Fabryka Wedla już po raz drugi otworzyła się dla zwiedzających i chętnych poznania tajemnic powstawania ulubionych łakoci. Ja wraz z grupką innych blogerek, wieczorem poprzedzającym Noc Muzeów, spotkałyśmy się, aby zajrzeć do serca fabryki - Pracowni Rarytasów.
Święta za pasem, a ja wciąż w fiołkach! Ale tym razem jak najbardziej na temat, bo będzie mazurek fiołkowy:)
Inna wersja fiołkowego cukru. Moim zdaniem lepsza i efektowniejsza, a dokładnie tak samo banalnie prosta w przygotowaniu, jak cukier aromatyzowany fiołkami przez zasypywanie nim warstwowo kwiatków, który pokazywałam kilka lat temu. Tym razem ucierałam płatki fiołków z grubym kryształem, dzięki czemu zyskał on nie tylko aromat, ale też śliczny fiołkowy kolor. Same płatki w tym przypadku sprawdzą się lepiej, ponieważ przez ucieranie całych kwiatów wraz z zieloną częścią łodyżki, cukier może nabrać "trawiastego" posmaku. Przebieranie fiołków wcale nie jest tak żmudne i uciążliwe, jak może się wydawać :) Wystarczy trochę wprawy, film lub ulubiony serial i niepostrzeżenie płatkami napełnia się cała miseczka. Słodkiego weekendu Wam życzę :)
Nie było mnie tu czas jakiś, więc na wstępie muszę przeprosić Was za moją nieobecność, za wszystkie zaległe wpisy, nieodpowiedziane komentarze i maile. Tak to już jest, że gotowanie, pieczenie i blogowanie wychodzi najlepiej, kiedy jest się szczęśliwym. Mnie tego szczęścia trochę ostatnio zabrakło, kiedy musiałam pożegnać na zawsze najbliższą mi osobę i dlatego wszystkie inne sprawy odeszły na dalszy plan. Wracam powoli, bo blog i kucharzenie były też dla mnie zawsze świetną terapią na smutki. Na pewno były i są nią również fiołki...
Subskrybuj:
Posty (Atom)