Mając jeszcze świeżo w pamięci obezwładniający zapach czekolady, unoszący się wokół budynku i w samej fabryce podczas mojej Mikołajowej wizyty tam, nie spodziewałam się, że tak szybko będę miała sposobność wrócić do czekoladowego królestwa Wedla. Tym razem słodkie zaproszenie zaszczyciło mnie z okazji Nocy Muzeów - corocznej imprezy, która powoli przestaje być nocnym buszowaniem tylko i wyłącznie po miejscach ściśle związanych z kulturą i sztuką, ale również otwiera podwoje innych ciekawych miejsc, niedostępnych na co dzień. Fabryka Wedla już po raz drugi otworzyła się dla zwiedzających i chętnych poznania tajemnic powstawania ulubionych łakoci. Ja wraz z grupką innych blogerek, wieczorem poprzedzającym Noc Muzeów, spotkałyśmy się, aby zajrzeć do serca fabryki - Pracowni Rarytasów.
W Pracowni Rarytasów realizowane są zamówienia specjalne, tam powstają produkty limitowane i wszelkie cukiernicze dzieła sztuki, które nie podlegają produkcji taśmowej. Tutaj liczy się praca ręczna, doświadczenie i mistrzowskie umiejętności, które potrafią wyczarować z czekolady każdy kształt, kolor i kompozycję smakową. Nie tylko miałyśmy okazję obejrzeć to wyjątkowe stanowisko pracy, ale też spróbować własnych sił w tym temacie, pod okiem dowodzących pracownią - państwa Joanny Klimas-Profus i Janusza Profusa.
Na pierwszy ogień poszła tabliczka czekolady w rozmiarze XXL (o wiele bardziej pasowała do niej nazwa "tablica" ;)), którą mogłyśmy skomponować same, według własnego gustu, z trzech rodzajów czekolady i całej masy pysznych dodatków. Tylko jak tu ograniczyć się do jednego smaku przy takiej masie możliwości? Z wrodzonego braku zdecydowania, w mojej formie powstała tabliczka "szachownica" z czekolady ciemnej, mlecznej i białej na przemian, gdzie każda kostka kryła inną niespodziankę, w postaci zatopionych w niej prażonych w całości i solonych orzechów laskowych, siekanych hiszpańskich pistacji, kawałków marcepanu, żurawiny i czekoladowych groszków. Wrażenia towarzyszące wyjmowaniu z formy kilogramowej tabliczki czekolady własnej roboty - bezcenne :)
Jedną z najciekawszych niespodzianek była możliwość poznania procesu powstawania czekoladowych figurek przestrzennych. Wykonanie kolorowych figurek z różnych rodzajów czekolad przypomina trochę technikę malowania na szkle - rozpoczyna się od końca, nakładając najpierw warstwy, które znajdą się na pierwszym planie, a kończąc wypełnieniem foremek masą bazową, którą w przypadku naszych słoników i żabek, była czekolada mleczna. Ostatnim etapem jest karuzela z foremkami, którą obsługuje maszyna o dumnej nazwie Galileo, pomagająca czekoladzie zastygać stopniowo i równomiernie na ściankach foremki, dzięki czemu zachowuje formę przestrzenną.
Na koniec dekorowałyśmy słynne wedlowskie torciki i muszę przyznać, że szło mi to o niebo lepiej niż za pierwszym razem i pewniejszą już ręką zrobiłam torcik kwiatowy, jak na wiosenną porę roku przystało :) Potem pozostało nam już tylko zapakowanie naszych dzieł (m.in. w bardzo ładne wedlowskie retro opakowania na nasze giga-czekolady), degustacja nowej, limitowanej edycji białego Ptasiego Mleczka Ice (z miętową nutą chłodzącą) w wersji mrożonej (bardzo smaczne na zimno!) i na tym zakończyła się nasza nocna przygoda w fabryce czekolady.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widzę, że było jeszcze smaczniej, niż ostatnio :D
OdpowiedzUsuńO tak! O wiele więcej zabawy z czekoladą :)
OdpowiedzUsuńAleż pachnąca i słodka przygoda !:)
OdpowiedzUsuńWszystko wygląda aż za dobrze i za smacznie! :P
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio upolowałam całkiem przypadkowo tą małą książeczkę o Wedlach - aż mi się buzia śmieje jak za każdym razem ją przeglądam jest prześlicznie wykończona :3
Experience a chocolate lover's dream at E.Wedel's workshop of gourmet delights. Dive into the world of exquisite Polish sweets.
OdpowiedzUsuń