Chutney z zielonymi pomidorami

1 grudnia 2011

chutney z zielonymi pomidorami i papryczką chili

To ostatni z moich jesiennych przetworów. Pojawia się tutaj z lekki poślizgiem, bo z różnych przyczyn wypadał z kolejki ;) ale jest za dobry, żeby przepadł na dobre lub czekał do przyszłej jesieni, szczególnie, że przydać się może jako dodatek do świątecznych pieczeni. U mnie ostatnio jest ulubionym sosem śniadaniowym do urozmaicenia smaku kanapek z wędliną lub serów. Mowa o pomidorowym chutney'u, w którego skład wchodzą pomidory zielone. 

A wszystko przez to, że wiosną dostaliśmy od wujka parę sadzonek pomidorów gatunku, który przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania :) Odmiana syberyjska, która nie tylko chłodu się nie boi, ale jest również odporna na wszelkie pomidorowe choroby i kiedy po wszystkich innych pomidorach, dawno trafionych pomidorową zarazą i jesiennym chłodem, zostały tylko suche badyle, nasze syberyjskie nowości pod koniec października dalej trwały w gruncie, oblepione dosłownie zdrowymi, jędrnymi owocami. Niestety na dojrzewanie pod gołym niebem nie miały szans, bo słońce zdążyło już odlecieć wraz z bocianami do ciepłych krajów, zostawiając w zastępstwie parę bladych, zimnych promieni. Pozostało zebrać pomidory z krzaczków i poczekać, aż dojrzeją w ciemnym miejscu w koszykach lub znaleźć sposób na wykorzystanie zielonych. Na usmażenie ich w panierce amerykańskim sposobem jakoś nie miałam ochoty i dlatego powstał chutney :)

Jeżeli nie macie dostępu do pomidorów zielonych, można zrobić ten sos w całości z dojrzałych, czerwonych. Bo że zrobić go warto, gwarantuję - szczególnie jeżeli lubicie słodko-kwaśne, lekko pikantne smaki.


Przypominam Wam również o zabawie, w której można wygrać pakiet trzech książek Richarda Paula Evansa, testując jeden z jego przepisów z powieści "Obiecaj mi". Na Wasze zdjęcia i opinie czekam do poniedziałku.

chutney z zielonymi pomidorami i papryczką chili

Chutney z zielonymi pomidorami:

500 g pomidorów zielonych,
500 g pomidorów czerwonych,
350 g cebuli,
250 g jasnego cukru muscovado,
90 g rodzynków,
1 czerwona papryczka chili,
300 ml białego octu winnego,
2 łyżeczki gorczycy,
1 łyżeczki soli

Zielone pomidory umyć i pokroić w dużą kostkę. Razem z posiekaną cebulą przełożyć do garnka. Dodać rodzynki, pokrojoną drobno papryczkę chili, cukier, sól, gorczycę i ocet winny. Podgrzewać na średnim ogniu i po doprowadzeniu do wrzenia gotować 25 minut, mieszając od czasu do czasu, aby składniki nie przywarły. Po tym czasie dodać pokrojone w kostkę pomidory czerwone i gotować na średnim ogniu kolejne 30 minut, aż sos zgęstnieje a składniki zrobią się szkliste.

Gotowy, gorący chutney przełożyć do wyprażonych słoików, zapasteryzować.

chutney z zielonymi pomidorami i papryczką chili

chutney z zielonymi pomidorami i papryczką chili

24 komentarze

  1. Zapiszę sobie przepis, choć pewnie zdecyduję się na zrobienie chutney'a w przyszłym roku. Własnych pomidorów nie mam, a te ze sklepu/targu nie są już dobre (w ogóle mam wrażenie, że pomidory w tym roku były "średnie").

    OdpowiedzUsuń
  2. O widzisz, ja robiłam taki indyjski kiedyś, ale potem ktoś mi napisał że to trucizna takie zielone pomidory, niby nie uwierzyłam ( choć o liściach to nawet Heston mówił, że fe), ale jakoś mnie zniechęciło. A tamten dobry był, więc twój z pewnością też.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję, że podoba mi się taki przepis szczególnie, że lubię różnego rodzaju i koloru pomidory

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też się pojawił w tym roku podobny chutney, więc potwierdzamy, że to smakowity dodatek :) Intrygujący jest dodatek rodzynek, ja osobiście ich nie lubię, ale uważam, że to świetny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  5. Komarko! Już mi się w tym roku ten kosz niestety nie przytrafi, a ten który miałam wykorzystałam na konfiturę, ale w przyszły roku na pewno zrobię Twój chutney! Jest genialny!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Double_N, właśnie, zdaję sobie sprawę, że trochę już po sezonie i o dobre pomidory coraz trudniej, ale gorąco polecam do wypróbowania w przyszłym roku :)

    Gospodarna_narzeczono, pewnie chodziło o zawartość solaniny w tych zielonych. To prawda, że zawierają niewielką jej ilość, ale trucizna prawie całkowicie ginie w obróbce cieplnej i do tego jest rozpuszczalna w wodzie. Zielonych pomidorów na surowo nie polecałabym, ale gotowane długo w chutneyu, dżemie czy smażone, są ok. :)

    Aniu, myślę, że nie tylko te dwa kolory i odmiany pomidorów można tu użyć. Inne - pomarańczowe czy żółte też by tu pasowały :)

    Burczymiwbrzuchu, rodzynki dodają chutneyowi hinduskiego charakteru i tej fajnej słodyczy :) Polecam!

    Aniu, w takim razie ja w przyszłym roku sprawię sobie Twoją konfiturę dla odmiany :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mniam, ale mi apetytu narobiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach i och i znowu ach :)
    To pierwsze zdjęcie z kanapką - do mnie przemówiło!

    spokojnej nocki
    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne, piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  10. to musza byc naprawde wysmienite smaki:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaintrygowałaś mnie tą odporną, syberyjską odmianą :) - czyli w Polsce nie do dostania??? A szkoda ...
    Pozdrawiam,
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  12. que blog tan genial tienes. your blog is very nice, i´m from spain i stay at your blg forever to see your recipes always :) (sorry for my english)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo lubię smażone zielone. I aż żałuję, że nie wybrałam się w tym roku na Halę Mirowską na polowanie...

    W kwestii tej trucizny, też czytałam, że obróbka cieplna załatwia sprawę :)

    pozdrawiam!
    ps. miło było się znowu z Tobą widzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy zostawiłaś sobie nasiona tych pomidorów? Chętnie bym wyprubowała ich odporność w trudnych warunkach mojej działki.

    OdpowiedzUsuń
  15. mniam ! z miłą chęcią bym taki chutney zjadła :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Buenisima combinación !!!!
    Unas fotografias estupendas.
    Besos
    Miguel
    lareposteriademiguel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Grażynko, ja już się szykuję na dużo większą chutney-produkcję w przyszłym roku :)

    Olu, fajny i smaczny, nieskromnie powiem ;))

    Monika, z wędlinką smakuje bosko! Pozdrawiam!:)

    Marta, dziękuję bardzo :)

    Aga, całość komponuje się naprawdę fajnie :)

    Doranmo, są jak najbardziej! Muszę tylko wybadać jaką dokładnie mają nazwę :)

    Mar, welcome to my blog! It's nice to meet you here :) Greetings from Poland!

    Zemfiroczko, i wzajemnie! :))

    Boberku, pewnie że zostawiłam! Będziemy eksperymentować - wyglądają na naprawdę odporne na wszystko - powinny przeżyć i na działce :) Przypomnij mi o nich na wiosnę ;)

    Ulcik, smakuje jesienią i zimą wyśmienicie :)

    Miguel, thank you :)

    OdpowiedzUsuń
  18. czy powinnam obrać pomidorki ze skórki i wywalić pestki? bo nie znosze skórki w pomidorach, choć same pomidory uwielbiam ...;)a przy okazji przepis świetny mam nadzieję, że mi wyjdzie ten chutney, niestety zielonych pomidorów nie mam za wiele ale zawsze kilka się wrzuci :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście, można pomidory sparzyć przed użyciem i zdjąć skórkę i pestki. Mam nadzieję, że będzie smakować, bo ja jestem wielką fanką tego chutneya jako dodatku do wędlin :)

      Usuń
    2. chutney właśnie się gotuje jak na frazie wszystko śmierdzi octem (przynajmniej mnie bo zapachu octu nie znoszę) i konsystencja jeszcze dość zupowata, ale pomidory były dość miękkie i baaardzo dojrzałe:) myślę, że za godzinkę powinno już być ok dam znac jak tylko spróbuję ;)

      Usuń
    3. Witam :) Jak nazywa się ten pomidor syberyjski ?

      Usuń
    4. Dokładnie tak się nazywa - odmiana Syberian :)

      Usuń
  19. Mój chutney właśnie się pasteryzuje. Dałam zielone, żółte i czerwone pomidory. Na koniec jeszcze go lekko zblendowałam uzyskując gęstą konsystencję :) Pycha!!!!

    OdpowiedzUsuń