Oranżada ;)

9 maja 2008




Nie, nie wyprodukowałam oranżady domowym sposobem ;) Na fali wspomnień o paluchach i czasach podstawówki, dla zabawy postanowiłam zbadać lokalny rynek napojów gazowanych w poszukiwaniu dawnych smaków :)) Oranżady w dużych plastikowych butlach odpadały od razu, ale w końcu natknęłam się na oryginalną butelkę z kapslem, w skrzynkach, z kolorową zawartością (były żółte i różowo-czerwone) i etykietką - "Upss. Oranzada, napój o smaku owocowym" :) Chociaż producent nie pozostawił cienia wątpliwości, że z naturalnym sokiem owocowym napój nie ma nic wspólnego ("aromaty identyczne z naturalnymi, barwniki syntetyczne, konserwowany chemicznie"), nie mogłam się oprzeć, zaryzykowałam własnym zdrowiem i kupiłam w ramach eksperymentu i próby oceny pracy chemików ;)



Zapach udało się chemikom odtworzyć na medal - słodki, landrynkowy, jak w oranżadzie sprzed lat :) Ze smakiem było już gorzej... Mdły, mało zdecydowany, a przede wszystkim mało owocowy (ale to akurat nie powinno dziwić po uprzednim przeczytaniu etykietki ;)) Ale najbardziej zawiodłam się tym, że napój nie był prawie wcale gazowany! Zanim zdążyłam przelać "oranżadę" do szklanki, gaz ulotnił się w jednej sekundzie i pozostała już tylko farbowana woda o landrynkowym zapachu. Nie wiem dlaczego producent oszczędza na dwutlenku węgla, ale pamiętam, że dawna oranżada była gazowana tak, że szczypało w podniebienie i gaz utrzymywał się dużo dłużej niż tylko w sekundę po otwarciu butelki. Wniosek jest taki, ze to se ne vrati i pozostaje zachować w pamięci smak legendarnej oranzady z czasów dzieciństwa, a paluchy popijać kawą z mlekiem lub jogurtem ;)

Oranzady Upsss ZDECYDOWANIE NIE POLECAM, a umieszczam tu tylko jako żart :) Bo przynajmniej udało chemikom się uzyskać ładny kolor i miałam dobrą zabawę przy fotografowaniu ;)

5 komentarzy

  1. Pamiętam taką mocno gazowaną oranżadę sprzed lat, o której wspominasz. Tego Upsa nie piłam, ma piękny kolor, faktycznie, szkoda, że juz nie ma takiej oranżady jak kiedys.
    Robisz tak piękne zdjęcia, ze dech zapiera! Cudne po prostu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale oranzada 'heleny' jest najlepsza, nawet jesli pachnie sztucznoscia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Majanko, dziękuję za komplementy :) Ja się po prostu dobrze bawię. Cieszę się, że po zdjęciach to widać ;)

    Oranżady Heleny może kiedyś przy okazji spróbuję :) Na razie zniesmaczona tym Upssem, przez jakiś czas będę omijać napoje gazowane szerokim łukiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Komarko! Oranżady nie przelewa się do szklanki, pije sie ją "z gwinta".

    OdpowiedzUsuń
  5. Robię swój podpiwek jest wyśmienity a co do oranżady to pamiętam jak ja babcia robiła , do podpiwku dawała drożdże a do oranżady kolor i smak landrynkowy lub cytrynowy co do gazu to wiem ze dawała również odrobinę drożdży, ale można i inaczej , możemy do niej dodać odrobinkę sody . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń