Mimo że stopniał śnieg, który na chwilę przemienił smutny listopadowy świat w zimową krainę marzeń i wróciła szara, zimna jesień, to weekend jest bardzo przyjemny. Przyjemny, bo pachnie cytrusami, bo siedzę sobie w ciepłym domu z kawą, kieliszkiem czerwonego wina i kawałkiem tarty pomarańczowej, oddając się cytrusowej chwileczce zapomnienia...
Na chwilkę wracam do mojej ostatniej wyprawy do Berlina. A to dlatego, że chciałam się pochwalić nowym nabytkiem foremkowym i wypiekiem z jego pomocą :)
Z każdej podróży staram się przywieźć jakiś gadżet kuchenny, a najchętniej foremki do pierniczków lub ciasteczek. W Berlinie znalezienie czegoś takiego nie było wcale trudne, bo foremki dostępne są w każdym większym sklepie z souvenirami i w dodatku w sporym wyborze! Jakkolwiek nie brakuje mi ochoty na szaleństwa kulinarne, to jednak foremki w kształcie Bramy Brandendurskiej i wieży telewizyjnej uznałam za zbyt ekstrawaganckie (mielibyście ochotę wgryźć się w słynną bramę? ;)) Za to od razu moje serce podbił komplet sympatycznych Ampelmann'ów :)
Kontynuując małą azjatycką ucztę, pora na deser :) Zainspirowana indyjskim deserem Tilianary z Kuchni Szczęścia,
wykonałam jego inną odmianę, mając pod ręką tak dojrzałe mango, że nie
udało mi się pozyskać z niego kostek. Właściwie było już gotowym musem
;) Bo Amrakhand to Shrikhand - tradycyjny indyjski deser jogurtowy
wzbogacony smakiem musu z mango. Bardzo lubię mango i cieszę się, że oto
właśnie znalazłam przepis na domowy jogurt o jego smaku :)
Po udanych zakupach w azjatyckim sklepie w Berlinie i korzystając z zapasów produktów przywiezionych z Indonezji, wracam do kuchni azjatyckiej. Taki mały przerywnik i zaostrzacz smaku przed szaleństwem naszych tradycyjnych potraw związanych ze zbliżającymi się wielkimi krokami świętami grudniowymi :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)