Pieczona, nadziewana dynia, to to, co w listopadzie lubię najbardziej :) Nadzienie mięsne, warzywne, z kaszą, kuskusem, ryżem, czy grzybami - w zależności od nastroju można żonglować jesiennymi smakami do woli. To nadzienie z przepisu Jamiego jest naprawdę przepyszne. Takie dobre, że zanim trafi do wnętrza wydrążonej dyni, a z nią do pieca, trudno powstrzymać się, żeby nie wyjeść go chociaż odrobinę prosto z patelni. Nic dziwnego, skoro zawiera w sobie wszystko, co o tej porze roku najlepsze - miąższ dyni, suszoną żurawinę, czarne oliwki i orzechy. A to wszystko okraszone zapachem rozmarynu, świeżo zmieloną gałką muszkatołową, cynamonem i wymieszane w ryżem basmati - pycha!
Nie upiekłam ani nie ugotowałam nic strasznego na dzisiejszy Halloween. I chociaż bez halloweenowych przyjęć i zabaw, potwornych gadżetów i przebrań mogę obyć się bez najmniejszego problemu, to październikowo-listopadowy, świąteczny tydzień bez dyni (do jedzenia, a nie straszenia) w kuchni uważam za stracony. Dlatego tegoroczny wieczór strachów umili mi tort naleśnikowy z kremem dyniowym i może jakiś dobry horror :)
Jesień ciastami z jabłkami (i rzecz jasna - mimozami ;)) się zaczyna! Przynajmniej u mnie od zawsze :) Jesienne zbiory jabłek z sadu łączą się płynnie z pieczeniem jabłkowego paja i wyjadaniem go na gorąco, a wrześniowe i październikowe, chłodne weekendy, z ciepłym zapachem szarlotki lub jabłek pod biszkoptem. W dobie super modnych monodeserów można zabłysnąć przed rodziną i znajomymi i upiec jesienne, kruche mini/mono szarlotki, na które pomysł podrzucam Wam dzisiaj :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)