Ostatni październikowy tydzień zaczynam od zupy dyniowej. Dobrze wymyśliła to natura, że dynie królują właśnie o tej porze roku, bo nic tak dobrze nie pobudza zapadających w jesienną drzemkę zmysłów, jak ich energetyzujący kolor. Wśród odkrywanych każdego roku, coraz bardziej wymyślnych dyniowych potraw, zupa to prawdziwe "comfort food" - przygotowuje się ją prosto i szybko, smakuje wszystkim i fantastycznie sprawdza się jako grzałka dla narażonego na pierwsze poważne chłody organizmu. Do tego bardzo łatwo zmodyfikować jej smak. Moja dzisiejsza dyniowa to klasyczny krem, ale w porównaniu z rodzimą, delikatną (niektórzy twierdzą nawet, że trochę mdłą) zupą na bazie ziemniaków, marokańska dyniowa to kalejdoskop smaków.
Ostatnio zostałam obdarowana gigantycznym korzeniem pasternaku. Kiedy pokazałam zdjęcie mojego okazu na facebookowym fanpagu-u, kilku czytelników przyznało, że pasternak w ich okolicy jest zupełnie niedostępny w sprzedaży i co gorsza, nikt o takim warzywie nie słyszał. W pierwszym momencie pomyślałam, że to dziwne, bo w końcu to zwykły pasternak a nie piemonckie trufle, ale zaraz pokajałam się sama przed sobą, że i w mojej kuchni gości zdecydowanie za rzadko. I chociaż staram się jak mogę przywracać do łask, w kuchni i ogrodzie, odmiany warzyw i owoców, które dawno wyszły z mody, to o wysianiu pasternaku na wiosnę udaje mi się skutecznie zapomnieć. Trzymam mocno kciuki, aby wkrótce wrócił na salony, jak jego kolega-celebryta topinambur ;)
Chyba definitywnie skończyła się już ta część jesieni, którą nazywamy polską złotą jesienią, a jej miejsce zajęła na dobre szara i mglista. Kulinarnie też dzielę jesień na dwie części - tę, która zabiera ze sobą jeszcze część lata, z ostatnimi letnimi owocami i warzywami, z ciastami malinowymi, śliwkowymi, morelowymi i gruszkowymi, z daniami pełnymi pysznych jeszcze pomidorów, bakłażanów i grzybów. Letnie zapasy kończą się powoli i za chwilę do kuchni wkroczą dynie, orzechy, owoce suszone, czekolada i cała masa aromatycznych przypraw korzennych. Moim ostatnim wypiekiem tej pierwszej części jesieni jest kruszonkowe ciasto ze śliwkami.
Nie pamiętam takiego roku. Nie pamiętam tylu prawdziwków zebranych za jednym razem, tylu grzybowych uczt kulinarnych, tylu przetworów z najszlachetniejszych darów jesieni i zamrażalki napakowanej po sufit grzybowymi mrożonkami. Trudno było uwierzyć mi w relacje internautów i znajomych, narzekających, że nie ma grzybów, kiedy przynajmniej raz w tygodniu lądował w mojej kuchni kosz wypełniony po brzegi dorodnymi borowikami.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)