Ciasteczka z wróżbą
Co roku, całkiem prywatnie, świętuję w mojej kuchni początek Chińskiego Nowego Roku. Mimo że nie mam żadnych chińskich korzeni, z podziwu i szacunku dla kultury Dalekiego Wschodu, z ciekawością śledzę zmieniające się cykle lunarnego kalendarza chińskiego i patronujące im znaki, a przy tej sposobności lubię upichcić coś specjalnego na tę okazję. W tamtym roku, z pomocą oryginalnych, starych, drewnianych foremek świętowałam ten czas pieczeniem ciastek księżycowych, w tym - ciasteczkami szczęścia własnej roboty. Nowy Chiński Rok - Rok Węża (mój rok! :)) rozpoczął się miesiąc temu (10 lutego), więc z małym poślizgiem, ale z wielką frajdą częstuję Was ciasteczkami z wróżbą :)
Zanim, wraz z cieplejszymi promieniami słońca pojawią się pierwsze, prawdziwe nowalijki, serwuję sałatkę przedwiosenną. Sklepowe sałaty, rzodkiewki, szczypiorek i inną zieleninę o tej porze roku omijam z daleka, wcinając zamiast tego wyhodowane kiełki, a wybieram owoce i warzywa, które przyjechały z cieplejszych i bardziej słonecznych części świata. To ciągle jeszcze sezon na cytrusy i okazuje się, że z ich pomocą i kilku innych tropikalnych przysmaków, też można przygotować smaczną, zdrową, zieloną sałatkę :)
Już jutro świat wirtualny i realny zaleją serduszka, baloniki, misie, króliczki, gołąbki (tym razem te gruchające, wyjątkowo nie w kapuście ;)), różyczki i inne pachnące bukieciki, krwiste czerwienie i słodkie róże. Wybaczcie więc, że i tutaj jest dziś podwójnie słodko, bo choć przetransponowane sztucznie walentynkowe święto jest mi wciąż raczej obce, to dzisiejszy wpis jest wyrazem szczerej miłości od pierwszego wejrzenia do pewnego stempelka :)
Tegoroczny karnawał, o wyjątkowo limitowanym czasie trwania zbliża się do końca i już w najbliższy czwartek oddamy się słodkiemu łakomstwu, w najbliższą sobotę ostatnim karnawałowym hulankom i swawolom. Trochę szkoda, bo nie zdążyłam nawet usmażyć chrustu i moich ulubionych serowych oponek, ale za to usmażyłam górę pączków. Nie sama, bo w rodzinnej komitywie, więc wpis zaliczam do cyklu "rodzinne gotowanie" lub w tym przypadku dokładniej - "rodzinne pączkowanie" i wcale nie sugeruję tu, że wspólnie tyjemy na potęgę (choć przy tej liczbie kalorii to niewykluczone) ;))
Subskrybuj:
Posty (Atom)