Kwiecień :) W ogrodzie kwitną już jak szalone dorodne kępki przebiśniegów, krokusy (w tym moje ulubione "tygryski" - żółte z brązowymi cętkami) i pierwiosnki. Nawet w mieszkaniu, jak za dotknięciem wiosennej, czarodziejskiej różdżki, wykiełkował właśnie dziś wielkanocny owies, posiany parę dni temu oraz inna roślinka, o której opowiem Wam, jak jeszcze trochę podrośnie ;) Do tego wszystkiego znalazłam, całkiem już obudzoną biedronkę, spacerującą pomiędzy doniczkami na parapecie :) Jutro pędzę do kwiaciarni po hiacynty w doniczkach, tak aby rozkwitły w pełni na Wielkanoc i rozpoczynam intensywne przygotowania do świąt.
Bardzo lubię dania jednogarnkowe. Poza oczywistą ich zaletą, w postaci braku sterty garnków i naczyń do mycia, w gotowaniu potrawy, do której stopniowo dodaje się poszczególne składniki, miesza, gotuje, przyprawia i znowu coś dodaje, tak by na koniec wjechała na stół idealna harmonia smaków i zapachów z tego jednego, niepozornego garnuszka, patelni lub woka, jest prawdziwa kuchenna magia.
I oto mamy wiosnę! :) Planowałam wpis tutaj wczoraj, z okazji pierwszego dnia astronomicznej wiosny i dnia słońca, ogłoszonego przez NASA. Niestety, ani najmniejszej oznaki wiosny, ani promyka słońca nie udało mi się znaleźć we wczorajszy, pochmurny, zimny i ponury piątek, co odebrało mi ochotę na jakąkolwiek aktywność, łącznie z tą blogową. Dzisiaj za to pogoda nie zawiodła - pierwszy dzień kalendarzowej wiosny był taki jak powinien być - słoneczny, radosny, z pierwszymi podmuchami ciepłego powietrza. I choć jeszcze nie pora na porzucenie kozaków i ciepłych kurtek, gdzieś głęboko w szafie, to powiew nowego i lepszego odbiera się juz wszystkimi zmysłami. Za chwileczkę pojawią się pączki na drzewach, zazielenią się soczyście trawniki, zakwitną jabłonie, a sowa, którą podglądam od paru tygodni, tak jak inne ptaki, doczeka się piskląt. Będzie też kolorowo od kwiatów i motyli, na które z dziką radością będę czaić się z obiektywem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)