To ja jeszcze zostanę chwilę w Meksyku :) Cieplej mają tam niewątpliwie i dania takie raczej grzejące... ;) Dzisiaj bez przekomarzania - wciąż jeszcze w ramach zimowego festiwalu zup, prawdziwie zimowa zupa. Gęsta, zawiesista, mięsna i sycąca. Wystarcza za dwa pełnoprawne dania obiadowe. Nie wiem czy naprawdę ma jakieś proweniencje meksykańskie (mam co do tego spore wątpliwości ;)), w każdym razie tak nazywana jest w naszym domu. Przez lata modyfikowana, np. przez dodanie kiełków soi lub fasoli i eksperymentowanie z różnymi rodzajami mięsa. Najlepsza zdecydowanie w okresie zimnej, wietrzej jesieni i trzaskającej siarczystym mrozem zimy. W innych porach roku do przełknięcia, jeżeli pracujecie akurat przy wyrębie lasu lub macie inne, podobne i równie wyczerpujące zajęcia fizyczne :)
Witam po świąteczno-noworocznej przerwie :) W końcu wszystkie świąteczne dania i wypieki zostały zutylizowane (tak, mamy w tradycji rodzinnej przygotowywanie góry jedzenia na święta, którą to górę "męczymy" przez całe dwa świąteczno-noworoczne tygodnie z pomocą gości, przyjaciół i znajomych i chociaż co roku staram się z tą tradycją walczyć, to wciąż jest ona silniejsza ;)), więc znów mogę wrócić do kuchni, by szukać nowych smaków i aromatów.
Dziękuję serdecznie za wszystkie życzenia świąteczne i noworoczne oraz pamięć i w tym pierwszym dniu Nowego Roku chciałabym życzyć Wam samych pomyślności, wielu dni spełnionych marzeń i nowych pozytywnych doświadczeń. Życzę również i sobie i Wam, żeby nie zabrakło nam w tym roku zapału i pomysłów na nowe, fascynujące eksperymenty kulinarne i wraz z nimi ciekawe wpisy na blogach :) Jak tylko wypocznę po szaleństwach sylwestrowej nocy, pełna zapału, wracam do kuchni, aby rozpocząć kolejny roczek kucharzenia :) Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)