Kontynuuję kulinarną relację z Indonezji, przechodząc od owoców do czegoś konkretniejszego :) Tak jak całą Indonezję, tak jedzenie tam można określić jednym słowem - różnorodność. Bogactwo regionów, kultur, wpływów kolonizatorów i ludności osiedlającej się na tamtych terenach w ciągu wielu wieków, w końcu dodając naturalne zasoby archipelagu, utworzyło mozaikę smaków i tradycji kulinarnych, których nie sposób poznać i zgłębić w ciągu kilku tygodni. Opowiem Wam tylko o tych których zdążyłam posmakować.
Jeżeli ktoś nie ma odwagi próbować lokalnej kuchni, w Indonezji spokojnie można przeżyć, żywiąc się tylko świeżymi owocami. Wybór rodzajów i gatunków jest tak duży, ze naprawdę może przyprawić o zawrót głowy! Sama nie zdążyłam spróbować wszystkiego, bo jak to zrobić, kiedy samych gatunków bananów jest przynajmniej sześć :) Poza owocami, które występują również u nas (maliny i truskawki owocują tam cały rok!) i takimi, które są sprowadzane i tym samym znajome, w Indonezji znalazłam parę takich, które widziałam i próbowałam po raz pierwszy w życiu. Ale zacznijmy od początku. Znane nam ananasy, w Indonezji występują powszechnie, tak samo jak arbuzy i melony, są niewielkie, ale bardzo słodkie i pyszne. Ale najbardziej zachwyciła mnie ich obróbka! :) Sprzedawane są na ulicach, już obrane, z fantazyjnie powycinanymi oczkami. Ten dekoracyjny sposób podania zamierzam wykorzystać kiedyś w domu, bo taki ananasek wygląda naprawdę ładnie i ciekawie :)
Witam po (długiej) przerwie :) Tak strasznie trudno pozbierać się po powrocie. Już sam koniec urlopu jest przykrym faktem, szczególnie, kiedy wraca się do pracy prosto z raju! :) Oj bardzo, ale to bardzo nie chciało mi się stamtąd wracać. Jednak trochę stęskniłam się za blogowaniem i paroma innymi rzeczami i tylko to powstrzymało mnie przed założeniem własnej planacji bananów lub oddaniem się innemu, równie intratnemu zajęciu i pozostaniem w Indonezji na zawsze ;) Tak, to była wspaniała wyprawa, pełna wrażeń, zachwytów i spełnionych marzeń. Tak jak sobie wymarzyłam, zwiedziłam plantacje herbaty, pola ryżowe, jeden z wulkanów, gorące źródła i dotarłam na rajską wyspę Bali.
Kochani, wyjezdżam! Wyjeżdżam na długie trzy tygodnie na zasłużone wakacje do Indonezji, dołączając do Kasi, której korespondencję, pierwszą z indonezyjskich, mieliście okazję czytać w Kulinarnych Pocztówkach z Podróży. Nie wiem czy będę miała możliwość i czas, żeby przesyłać relacje bezpośrednio stamtąd, ale obiecuję zbierać wrażenia, przepisy i zdjęcia, aby podzielić się nimi po powrocie. To moja pierwsza wyprawa do dalekiej Azji, więc drżę z emocji i nie mogę doczekać się odkrywania i degustowania mojej ulubionej kuchni :) Pozdrawiam i życzę pogodnego lata. Do zobaczenia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)