Bazylia to zioło, które mam w swojej kuchni świeże i zielone przez cały rok. Bazyliowe ziarenka wysiewam na przełomie marca i kwietnia, mniej więcej po miesiącu, kiedy pojawią się na malutkich gałązkach dwie pary listków, pikuję, a potem wyrośnięte krzaczki przesadzam, częściowo do doniczek do kuchni, częściowo bezpośrednio do gruntu w ogrodzie. Często wychodzi mi z tego mała bazyliowa plantacja ;) , ale dzięki temu przez całe lato zajadam się bazyliowym pesto własnej roboty, które uwielbiam.
Wystawne śniadania nie są moją mocną stroną. Czasami chciałabym upichcić coś specjalnego rano, ale moja natura zawsze wygrywa :/ Jestem sową, stworzeniem nocnym - najlepiej myśli mi się wieczorem i w nocy, wtedy mam najwięcej pomysłów i największą przytomność umysłu. Mogę siedzieć do późnych godzin, ale rano oddałabym wszystko za dodatkową minutę snu. Dlatego w przypadku śniadań dobre chęci swoją drogą, a i tak zwykle kończy się na kanapkach, płatkach lub jajecznicy :)
Zielono mi! :) Kiedy w końcu zaświeciło wiosenne słońce i przyszły cieplejsze dni, dopiero zauważyłam jak wszystko wokół pięknie się zazieleniło. Ostatnio również prześladuje mnie wszechobecny zapach świeżo skoszonej pierwszej trawy. Wczoraj osobiście grabiłam trawę w ogrodzie, żeby tylko nawąchać się do woli :) Marzę też o nowej, dużej zielonej torbie... Nic więc dziwnego, że w mojej kuchni królują teraz zielone brokuły :)
Przepraszam za małą nieobecność, ale chwilowo zarzuciłam gotowanie na rzecz wyprawy do Krakowa. Kraków to moje ukochane miasto, do którego uciekam od codzienności, zabiegania, żeby pooddychać sztuką. Najchętniej z przyjaciółkami, z którymi mamy swoje ulubione miejsca, obowiązkowe przystanki i punkty programu, ale za każdym razem odkrywamy tez coś nowego. Niestety, mieszkając na północy, czyli dokładnie na przeciwległym końcu kraju, nie mogę bywać w Krakowie tak często, jak bym sobie tego życzyła. A może wcale nie niestety? Może właśnie dlatego każda wyprawa do zaczarowanego Krakowa jest wyjątkowa?
Kraków dla mnie to też specyficzne smaki i zapachy. Każdy, kto choć raz był w Krakowie, na pewno kojarzy miasto z obwarzankami i preclami, sprzedawanymi na każdej ulicy i kupowanymi równie chętnie przez turystów, jak i przez mieszkańców. Obwarzanki i precelki krakowskie to wielowiekowa tradycja związana nierozerwalnie z miastem i udokumentowana źródłami historycznymi. Sposób pieczenia obwarzanków przypomina metodę pieczenia bajgli. Wyrabiane z mąki pszennej i żytniej o niskiej zawartości glutenu, drożdży, soli, cukru i posypywane makiem, ziarnem sezamu i wielicką solą krystaliczną, do dzisiejszego dnia formowane są ręcznie. Niestety nigdy nie udało mi się odtworzyć dokładnej receptury i smaku obwarzanków krakowskich w domu. Jeżeli ktoś jest w posiadaniu tego tajemniczego przepisu, to byłabym wdzięczna ;)
Będąc w Krakowie, odwiedzam również targ na Starym Kleparzu. Zawsze zaopatrzam się tam przede wszystkim w góralskie przysmaki - bundz, bryndzę i oscypki, jeżeli akurat nie mam czasu zahaczyć o Zakopane, ale na Kleparzu kupuję też na przykład cukrowe perełki, których ze świecą szukać w moich okolicznych sklepach. Poza tym po prostu uwielbiam przechadzać się między kramami pełnymi kwiatów, warzyw, owoców, ziół i miejscowych wyrobów.
Zmęczona zakupami i zwiedzaniem, zatrzymuję się na filiżankę kawy lub gęstej gorącej czekolady w Prowincji, a wieczorem, po dniu pełnym wrażeń, sączę leniwie przepyszną gorącą nalewkę wiśniową z pijanymi wisienkami w Cafe Camelot.
Ach, już tęsknię za kolejną wyprawą do zaczarowanego Krakowa...
Moje krakowskie adresy:
Targ Stary Kleparz
przy ulicy Basztowej
Kawiarnia "Prowincja"
ul. Bracka 3/5
Cafe Camelot
ul. św. Tomasza 17
Subskrybuj:
Posty (Atom)