Soczewicowe pulpeciki bhuja, kokosowe barfi i Tygrysie Wzgórza

26 lipca 2011

hinduskie soczewicowe pulpeciki bhuja z fasolką szparagową

Wyobrażacie sobie wakacje bez książki? Bo ja absolutnie nie :) Książka jest takim samym niezbędnikiem wyposażenia wakacyjnego plecaka jak bilet, paszport i szczoteczka do zębów. Wcale nie musi być nowa i bardzo ambitna, bo pociągowy przedział, dworzec i plaża nieszczególnie sprzyjają dogłębnym analizom naukowym. Musi być lekko i przyjemnie, jak na letni wypoczynek przystało i pewnie dlatego pół świata przejechali ze mną beztroscy paisanos z Tortilla Flat Steibecka na zmianę z trzema panami w łódce (nie licząc psa ;)) Jerome'a :) Wstęp do mojego plecaka mają też dzienniki z podróży i opowieści umiejscowione w egzotycznych zakątkach świata. Tegoroczne wakacje na pewno zapadną mi w pamięć za sprawą Tygrysich Wzgórz.

Nigdy nie byłam w Indiach, chociaż ta orientalna perełka na mapie fascynuje mnie równie mocno, jak cała Azja. "Tygrysie Wzgórza" Sarity Mandanna to opowieść o mieszkańcach południowego regionu Indii - Kodagu, których losy przeplatają się ze sobą na przestrzeni dziejów rodziny pięknej dziewczyny o imieniu Dewi. Poznajemy ją w dniu jej narodzin, który zwiastują czaple - hinduski symbol przywiązania człowieka do ziemi. Życie bohaterki nie jest jednak usłane różami. Wielka, niespełniona miłość, zawiedziona przyjaźń i zmieniająca się rzeczywistość stawiają Dewi i osoby bliskie jej sercu przed trudnymi i często dramatycznymi wyborami. Cała opowieść skąpana jest w kolorach, smakach i aromatach Indii. Plantacje kawy i kardamonu, wonne goździkowe gaje i zniewalający zapach niezwykle rzadko kwitnącego kwiatu bambusa towarzyszą barwnym hinduskim zwyczajom i obrzędom religijnym. Książka zaskoczyła mnie nieoczekiwanymi zwrotami akcji i przyznaję - nawet wzruszyła parokrotnie, chociaż nie jestem z tych, co ronią łzy przy romantycznych opowieściach ;) A do tego, skłoniła do zajrzenia do kuchni hinduskiej :)

hinduskie soczewicowe pulpeciki bhuja z fasolką szparagową

Pulpeciki bhuja z soczewicy:

2 szklanki zielonej soczewicy,
1 duża cebula,
1 duży ziemniak,
1 łyżeczka mielonego kuminu,
1 łyżeczka mielonej kolendry,
1 łyżeczka mielonej kurkumy,
90 g mąki,
2 ząbki czosnku,
1 łyżka utartego świeżego imbiru,
1 szklanka przecieru pomidorowego,
2 szklanki bulionu warzywnego,
1 szklanka śmietany,
ok. 200 g fasolki szparagowej,
2 marchewki,
olej do smażenia

Dzień wcześniej wieczorem zalać soczewicę zimną wodą i moczyć przez noc. Następnie dobrze osączyć.

Cebulę i ziemniaka zetrzeć na tarce i dobrze odcisnąć płyn. W misce wymieszać soczewicę, cebulę i ziemniaka, przyprawy (kumin, kolendrę, kurkumę) i mąkę. Formować kulki wielkości orzecha włoskiego* i układać na desce do krojenia lub blasze. Przykryć folią i chłodzić w lodówce 30 minut.

Na patelni dobrze rozgrzać olej (nalany na głębokość ok. 2 cm) i partiami smażyć soczewicowe pulpeciki, aż zarumienią się z każdej strony. Osączyć na papierowym ręczniku.

W płaskim garnku rozgrzać dwie łyżki oleju. Dodać posiekany czosnek i imbir i smażyć na małym ogniu mieszając około minutę. Dodać przecier pomidorowy, bulion i śmietanę. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować bez przykrycia 10 minut. Dodać obraną fasolkę szparagową i marchewkę pokrojoną w plasterki oraz pulpeciki z soczewicy. Przykryć i gotować na małym ogniu 35 minut, mieszając od czasu do czasu delikatnie, aby nie uszkodzić kulek.
Podawać z pieczywem hinduskim.

* Lepienie pulpecików na początku wydaje się misją niemożliwą, bo soczewicowe ziarenka nijak nie chcą się lepić do siebie, ale nie należy się zrażać :) W końcu nabiera się wprawy ;) Ważne, aby mieć suche ręce, lekko umączone i nie próbować kulgać pulpecików w dłoniach, ale formować je palcami na desce oprószonej mąką. Same pulpeciki można zrobić dzień wcześniej i przechować w zamkniętym pojemniku w lodówce. Wychodzi ich sporo. Na jednodniowy obiad można spokojnie zrobić z połowy porcji.

hinduski deser - kokosowe barfi

(...) Podawano kolejne potrawy z warzyw i mięs, a gdy nawet najpojemniejszy żołądek został napełniony, zaserwowano kadzie słodkiego mlecznego pajasamu z zakrzepłymi w środku rodzynkami, pomarańczowe dźangiry ociekające syropem i kokosowe barfi, sprowadzone z Majsuru specjalnie na tę okazję, zabarwione rumianym różem i powleczone tłuczonym srebrem. Poczęstowano liśćmi betelu i orzechami arekowymi, a na koniec parującą kawą.


Kokosowe barfi:


400 ml (1 puszka) mleka skondensowanego słodzonego,
2 szklanki startego świeżego kokosa lub wiórków kokosowych,
1/4 szklanki cukru,
1 łyżeczka mielonego kardamonu,
3 łyżki masła klarowanego (najlepiej ghee jeżeli macie pod ręką),
1/2 szklanki płatków migdałowych (opcjonalnie)

Mleko skondensowane, cukier i kokos wymieszać w rondlu o grubym dnie i podgrzewać. Gotować na małym ogniu mieszając, aż masa zgęstnieje i zacznie robić się jednolita. Dodać masło, wymieszać i jeszcze raz zagotować. Na końcu wymieszać całość z kardamonem. Gęstą masę rozsmarować na płaskim talerzu lub w foremce, lekko wysmarowanej masłem i wysypanej płatkami migdałowymi. Pozostałymi migdałami posypać wierzch i zostawić do stężenia.
Gotowe barfi pokroić w romby lub kwadraty.

hinduskie soczewicowe pulpeciki bhuja z fasolką szparagową

22 komentarze

  1. Świetne dania. To z soczewicą wypróbuję na pewno bo bardzo moje smaki.
    A książki to podstawa wyposażenia i nie tylko w wakacje:) Jak tutaj przyleciałam to jedna walizka była prawie tylko z książkami:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie to wszystko wygląda.Ciekawa jestem smaku zarówno pulpecików, jak i kuszącego kokosowego barfi. :)
    Ja też książki czytam latem, ale na urlopie, jak wyjeżdżam to raczej nie biorę, chyba,ze jakąś jedną małą.
    Aktualnie jeszcze przed urlopem zaczytuję się w Harrym Potterze:)

    Pozdrowienia Komarko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wyobrażam sobie życia bez książek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna mieszanka hinduskich smaków. Bardzo dziękuję, za polecenie książki. Książki zawsze mi towarzyszą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo apetyczne pulpeciki, chętnie bym takich spróbowała

    OdpowiedzUsuń
  6. Pulpeciki rewelacyjne, a do tego się pięknie prezentują! Ale bardziej mnie zachwyciło kokosowe barfi - uwielbiam desery na bazie mleka skondensowanego i do tego bez pieczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie to wygląda.
    Wszystko takie estetyczne.
    Książka po twojej recenzji bardzo mi się podoba.
    Na tych wakacjach przeczytałam Dom Sióstr. Również polecam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pulpeciki wyglądają niesamowicie. Barfi też kiedyś próbowałam, pychota :).
    Życie bez książek jest niemożliwe, zwłaszcza przy takiej deszczowej pogodzie.

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedyś wybiorę się do Indii
    obiecuję to sobie już od dwóch lat
    ale kiedyś to zrobię
    a książki są obowiązkowe
    nie tylko na wakacjach

    OdpowiedzUsuń
  10. Barfi kiedyś namiętnie jadłam w w-wskiej Wedze :) Sama nigdy nie robiłam, bo myślałam, że strasznie długo trzeba mieszać...
    A Kodagu aż sprawdziłam, gdzie jest na mapie :) Eeee, nie takie całkiem południe - na północ od Kerali, na zachód od Mysore (a fu) ;) Właśnie rozmawiałam parę dni temu z M i Madzią na temat tego, że pojechalibyśmy wszyscy znowu do Indii...

    OdpowiedzUsuń
  11. ja też nie byłam w Indiach ,ale ten kraj mnie fascynuje od zawsze , chyba od czasów Zaczarowanego Ogrodu , niby tam jest tylko epizod z tymi Indiami ,ale ja załapałam się i na Indie i an Anglię ;D
    Choć kuchnia indyjska mnie bardzie fascynuje niż angielska(ale tez ma kilak perełek), min bo jest bardzie wegetariańska i mocno pachnąca a ja lubię takie smaki ,a u Ciebie Komarecko to raj , nie obiad był
    a wszystko takie estetyczne ,ach

    OdpowiedzUsuń
  12. co prawda w Indiach nigdy nie byłam, ale marzę o takiej podróży ;)
    Twoje dania wyglądają cudownie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo podobają mi się pulpeciki.

    OdpowiedzUsuń
  14. Agnieszko, a ja zwykle wracam też z wakacji z plecakiem przynajmniej do połowy wypełnionym nowymi książkami i przez to zawsze drżę o nadbagaż :D

    Majanko, Harry Potter to super lektura na wakacje! :)

    Wiosenko, podpisuję się obiema rękami :))

    Kamilo, bardzo polecam Tygrysie Wzgórza - bardzo wciągająca i przyjemna lektura :)

    Kikimoro, dziękuję :)

    Burczymiwbrzuchu, w takim razie barfi na pewno Ci posmakuje. Co prawda zamiast pieczenia trzeba trochę nastać się nad garnkiem, ale warte zachodu :)

    Desperate, dzięki - od razu zapisuję na listę lektur :)

    Evitoo, masz całkowitą rację! A że w naszym kraju-raju pada częściej niż rzadziej, życie bez książek jest niemożliwe podwójnie ;D

    Wiedźmo_Florentyno, ja też mam to w planach, chociaż niesprecyzowanych jeszcze, ale kiedyś na pewno :)

    Ptasiu, no trochę zajmuje to mieszanie ;) To co - organizujemy wyprawę do Indii? Bardzo chętnie dołączę :D

    Margot, ja uwielbiam Indie za tą zniewalająco pachnącą kuchnię właśnie. Pulpeciki też wypełniają kuchnię kuminowo-imbirowym aromatem na kilka dni przynajmniej ;)

    Łyżko, przyłączam się do tych marzeń również :)

    Haniu-Kasiu, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Twój wspaniały blog został przez nas wyróżniony w One Lovely Blog Award. Pozdrawiamy i mamy nadzieję, że dalej będziesz się dzielić z nami takimi pysznościami! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Komarko milo mi wyroznic Twoj blog w zabawie blogowej, zapraszam do mnie po szczegoly http://przysmakikarolki.blogspot.com/2011/07/wyroznienie.html
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. od kiedy tylko dowiedziałam się o istnieniu takiego kraju jak Indie i zobaczyłam o nich program w telewizji (miałam jakieś 5 lat), zakochałam się w nich i wciąż poszukuję tam inspiracji. jak widać nie tylko ja :) pysznie wyglądają te pulpeciki!

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam Indie:) Wyróżnienie ode mnie, szczegóły na moim blogu. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale pyszne zapraszam do mnie

    http://ahhmniam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. takie jedzonko uwielbiam,przyznam że dawno nie widziałam czegoś tak apetycznego! wspaniałe przepisy, z pewnością będą powielone w mojej kuchni:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Super te pulpety! mimo, że nie cierpię smażenia i jestem w tym noga zupełna to chętnie je zrobię bo ile można jeść falafle? :)

    OdpowiedzUsuń