To już ostatni odcinek z ciastem filo w roli głównej. Malutkie, chrupiące sakiewki nie były w planie i powstały trochę z przypadku :) A to za sprawą skrawków ciasta, które zostały mi po dopasowaniu formatu płatów filo do foremki, w której piekłam baklavę. Ani mi się nie śniło wyrzucanie takiego cennego i wdzięcznego materiału, więc zapakowałam w niego trochę posiekanego wędzonego łososia wymieszanego ze śmietankowym twarożkiem, koperkiem i świeżo zmielonym pieprzem.
Właściwie nadzieniem mogłoby być wszystko - słone, słodkie, mieszane. Nieważne, bo sakiewki są tak śliczne, delikatne i dekoracyjne, że prawie zapomina się o tym, że można je przy okazji schrupać ze smakiem :) I wcale nie trzeba być artystą plastykiem, aby stworzyć takie finezyjne kształty - ciasto filo formuje się niemal samo i ani trochę nie traci kształtu podczas pieczenia. Wystarczy tylko skleić pojedyncze płaty stopionym masłem, ścisnąć brzegi lekko palcami tak, aby nadzienie spoczęło w wygodnej sakiewce i umieścić pakieciki na 15 minut w piekarniku, który zwieńczy dzieło, kolorując brzegi kokardek na złoto wprawnymi liźnięciami pędzla gorącego powietrza. Radość dla oka i podniebienia murowana :)
Sakiewki z ciasta filo z twarożkiem i łososiem:
ok. 100 g ciasta filo,
2 łyżki stopionego masła,
2 plastry łososia wędzonego,
100 g twarożku śmietankowego,
1 łyżka posiekanego koperku,
świeżo zmielony czarny pieprz
Ciasto filo pokroić w kwadraty równej wielkości (ok. 10 x 10 cm). Przykryć wilgotną ściereczką, aby nie wyschły.
Posiekać łososia i wymieszać go z twarożkiem, koperkiem. Doprawić do smaku pieprzem.
Środek pojedynczego kwadratu ciasta posmarować stopionym masłem i położyć kolejny kwadrat lekko ukośnie tak, aby brzegi obu płatów nie stykały się ze sobą. Znów posmarować środek masłem i położyć kolejny płat, powtarzając czynność z około 6-8 płatami, wystarczającymi na jedną sakiewkę. Na środek nałożyć łyżkę łososiowego nadzienia. Uformować sakiewkę, podnosząc brzegi ciasta do góry i ściskając lekko palcami w połowie, zamykając nadzienie. Sakiewki ułożyć na wyłożonej pergaminem blasze i piec 15 minut w piekarniku rozgrzanym do 160 stopni, aż krawędzie ciasta ładnie się przyrumienią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ urocze te sakiewki! Wyglądają niczym wycięte z cienkiego papieru. Cudne. I jeszcze to łososiowo-twarożkowe nadzienie... Mniam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Och jakie piękne! Jaka szkoda, ze nigdzie w Budapeszcie nie udało mi się upatrzyć ciasta filo... wszystkie inne składniki mam w lodówce :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają Twoje propozycje z ciastem filo, sakiewki są doprawdy śliczne, aż żal schrupać! Będę musiała wybrać się do BOMI i też się zaopatrzyć. Od dawna marzy mi się eksperymentowanie z tym ciastem.
OdpowiedzUsuńPrzepiekne sakiewki i takie apetyczne :)
OdpowiedzUsuńAch, jak one pięknie wyglądają! Jak małe prezenciki z cudownie smaczną zawartością.
OdpowiedzUsuńDelikatne, piękne!
Pozdrawiam:)
ale skąd przepraszam wziąć to ciasto? :( kolejny z nim przepis na jakąś pyszność a ja ciągle nie mogę go upolować :((( proszę o podpowiedź
OdpowiedzUsuńWygladaja uroczo :) I do tego maja moje ulubione nadzienie. Zamierzam kupic ciasto filo i wyprobowac Twoje przepisy :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe dzieło sztuki :)
OdpowiedzUsuńSuper te paczuszki wyglądają, ale połączenie łososia i twarożku to już niebo. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚliczności! wspaniały pomysł! a zdjęcia ...no , brak mi słów
OdpowiedzUsuńja zakochałam się ostatnio w twoim falafelu z cukinią Jest wspaniały!
przepis pojawi się dzisiaj u mnie na blogu
Pozdrawiam
Bardzo zgrabne sakiewki z rumianym pióropuszem :)
OdpowiedzUsuńKomarko, a jakie słodką zawartość proponowałabyś do takich sakiewek? Są cudne! Pozdrawiam. Iza
OdpowiedzUsuńKomarko - piękne, piękne, piękne!
OdpowiedzUsuńUtwierdziłaś mnie w przekonaniu, że najwyższa pora na ciasto filo :) i z pewnością skorzystam z Twoich pomysłów... bo Twoja baklava już mi się prawie po nocach śni.
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za konkurs :)
Komarko to dzieło sztuki wizualnej! czy pyszne to mogę się domyślać że tak!
OdpowiedzUsuńWyglądają jak kwiaty wychodzące z cebul, jak np hiacynty...piękne...
Dziękuję Wam :) Zaytoon ma rację - one wyglądają jak z pofarbowanego pergaminu ;) Najważniejsze, że tak niewiele trzeba, żeby tak wyglądały :)
OdpowiedzUsuńCo do ciasta filo, to powtórzę, że moje kupione w delikatesach Bomi, ale powinny być raczej na pewno też w Almie, Piotrze&Pawle, Kuchniach Świata i innych większych delikatesach.
Izo, ja bym spróbowała zrobić nadzienie balkavowe :) Posiekane orzechy z cynamonem, kardamonem, gałką muszkatułową jak lubisz, cukrem i wymieszane ze stopionym masłem i miodem, tak aby nie rozsypywały się. Powinno pasować świetnie - taka awangardowa wersja baklavy :) Po upieczeniu przed podaniem możnaby takie słodkie sakiewki dodatkowo polać miodowym syropem.
Amarantko, dziękuję i też pozdrawiam cieplutko :) Co do konkursu, to widzę, że ciężko będzie wygrać z drużyną NBA ;) Mam nadzieję, że przynajmniej jeden blog kulinarny będzie wyróżniony.
Dzięki Kass :) Rzeczywiście przypominają też trochę kwiatowe formy :)
Moje ukochane ciasto w takiej pysznej kompozycji - chyba niedługo sobie zafunduję takie sakiewki :)
OdpowiedzUsuńKomarko, u Ciebie ostatnio trwa prawdziwa grecka uczta. :) Chętnie zjadłabym baklawę i chyba nie miałabym żadnego oporu, żeby zagryźć ją wytrawną sakiewką. :D Wszystko wspaniałe i bardzo smacznie się prezentujące! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za podpowiedź. Pozdrawiam. Iza
OdpowiedzUsuńAle kusisz tym ciastem filo.
OdpowiedzUsuńNie mogę wyjść z podziwu nad widokiem tych sakiewek. To jest sztuka. Mam nadzieje, że mi kiedyś też coś takiego wyjdzie;)
OdpowiedzUsuń