Październik dobiega końca, a wraz z nim babie lato, najpiękniejsze kolory jesieni, ostatnie ciepłe promienie słońca i Festiwal Dyni A.D 2013... Nadchodzą ciemne wieczory i poranki, listopadowa mgła i słota, słodkie pomarańcze i pomelo, grzane wino i dużo dużo korzennych przypraw. Moje mocno korzenne ciasto dyniowe to łącznik między dwoma obliczami jesieni. Zawsze żal mi zakończenia dyniowego sezonu, ale cieszę się, że udało mi się wypróbować wszystkie nowe dyniowe specjały (zajadając się w międzyczasie ulubionymi dyniowymi zacierkami na mleku ;)), które zaplanowałam sobie w tym roku i wykorzystać cały zapas dyń, który zgromadziłam, co do odrobinki.
Dwa dni temu świętowaliśmy Światowy Dzień Makaronu, więc z tej okazji postanowiłam połączyć okazję z trwającym wciąż Festiwalem Dyni i uraczyć siebie i Was przysmakiem makaronowo-dyniowym :) Prostokąty makaronowego ciasta (lasagne) nadawały się idealnie, być zawinąć w nie pyszne, kremowe nadzienie z dyniowego puree i serka mascarpone (podpatrzone u Nigelli), koniecznie doprawione gałką muszkatołową i zapiec w sosie pomidorowym. To jedno z tych dań sezonowych, którymi mogłabym karmić się całą jesień - rozgrzewające i sycące i do tego wszystkiego całe w barwach jesieni.
Moje ogrodowe plony dyniowe w tym roku nie były zbyt imponujące. Oprócz zaledwie kilku sztuk bardzo średniej wielkości (jak na dynie, które udawało nam się wyhodować w latach poprzednich), zachowała się też jedna maleńka, o średnicy nie większej niż 35 centymetrów, przypominającą bardziej dynię ozdobną niż taką, która powinna zapewnić posiłek całej rodzinie. Zerwałam ją z takim właśnie przekonaniem, że będzie jedną z ozdób mojej jesiennej kuchni. Mini-dynia pełniła taką funkcję do czasu, aż przypomniał mi się przepis na deser, który znalazłam kiedyś w którejś z książek o kuchni azjatyckiej - przepis na małą dynię, wypełnioną kremem jajeczno-kokosowym i ugotowaną w całości na parze.
Tak, tak - to jest tak chwila, to jest ten moment, kiedy rozpoczyna się coroczne święto dyni :) Nie wiem, co takiego jest w tym pękatym warzywie (a właściwie owocu ;)), że każdej jesieni najpierw czekam na nie z wyjątkową niecierpliwością i sentymentem, by później przez co najmniej 2 tygodnie angażował mnie kulinarnie bez reszty. Zawsze ze zdumieniem odkrywam dynię na nowo i z wielką radością biorę udział w blogowym festiwalu, któremu od lat dzielnie przewodniczy Bea.
Uwielbiam takie przewrotne dania :) Zwykle powstają przypadkiem i co najbardziej prawdopodobne - w wyniku roztargnienia lub przypływu nagłej inwencji twórczej ich autorów. Bo widział ktoś pierogi bez nadzienia? Albo pierogowe nadzienie bez ciasta?? Takie cuda znalazłam w kuchni włoskiej :)
Nie można im się oprzeć. Mają w sobie coś rajskiego i rozkosznego i kiedy o tej porze roku stają się najbardziej rumiane i okrągłe, nie mogę przejść obok nich obojętnie. Zrywam je garściami i przynoszę do domu, dekorując jesienne stoły i parapety. W kuchni wylegują się w koszyku, razem ze swoimi braćmi większymi, czekając na specjalne, gościnne występy, czy to w szarlotce, kompocie, dżemie czy marynacie. Jabłuszka rajskie mają wielki potencjał - kwaskowaty smak z charakterystyczną goryczką, różowy, lekko mączysty miąższ i całą masę pektyny, która szczególnie przydaje się w przetworach.
Układając w głowie jesienną listę słodkich przebojów, pierwsze miejsca i palmę pierwszeństwa oddać muszę jabłkom. Moim osobistym numerem jeden i hitem wszechczasów od zawsze jest jabłkowy paj, a tuż za nim plasują się przeboje, takie jak cynamonowy sernik z jabłkami i jabłka nadziane orzechami, zapiekane w cieście. Tak, jesień to dla mnie sezon wypieków jabłkowych, zaraz potem śliwkowych, ale przynajmniej raz w tym repertuarze pojawić muszą się gruszki, szczególnie w towarzystwie czekolady, która wraz ze spadkiem słupka rtęci w termometrze wraca do łask po długich letnich miesiącach jej ignorowania. Nic tak nie pocieszy ciała i duszy i nie rekompensuje pierwszych zimnych, jesiennych poranków, pierwszych szarych i deszczowych weekendów i długich, ciemnych wieczorów, jak dobra czekoladowa tarta ze słodkimi, dojrzałymi gruszkami na kruchym spodzie. Tę mogę polecić z czystym sumieniem i zapewnić o jej niezawodnej skuteczności w roli pocieszyciela :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)