Zasada, że sezon na zupy zaczyna się jesienią, a kończy wraz z końcem zimy, nie sprawdza się w moim przypadku zupełnie. Uwielbiam zupy latem - zamiast treściwych i mięsnych, lekkie, pełne świeżych, kolorowych warzyw. Kiedy przychodzą upały, w lodówce zawsze znajdzie się gar chłodnika, a kiedy jest trochę chłodniej - warzywne zupy-kremy. Latem wystarczają mi za cały, jednogarnkowy obiad - pod warunkiem, że towarzyszy im jakiś dodatek. Do chłodników zawsze najlepiej sprawdzają się młode ziemniaki z koperkiem, a do zup kremowych dobre pieczywo, np włoska focaccia.
Kojarzą mi się z Czechami, bo w czeskiej Pradze jadłam je po raz pierwszy, ale tak naprawdę mają rodowód austriacki. Marillenknödel są dziś tak samo popularne w Austrii, jak w Niemczech i Czechach. To naprawdę pyszny, letni deser, który łatwo zrobić w domu. W sezonie morelowym koniecznie trzeba spróbować!
Subskrybuj:
Posty (Atom)