To ostatnio moje ulubione ucierane ciasto z owocami. Piekłam już z truskawkami i jagodami (w kolejce czekają porzeczki i wiśnie), ale doskonała jest też wersja z dzisiejszego wpisu - z malinami. Takie uniwersalne ciasto jogurtowe z dalekowschodnim smaczkiem w postaci różanego aromatu. Róża pięknie komponuje się z owocami, które raz po raz serwuje nam lato, dlatego przepis ten na pewno dołączy do ulubionych na wakacyjne ciasto sezonowe. Polecam gorąco :)



Ciasto jogurtowo-różane z malinami:
300 g mąki,
1 szklanka cukru,
3 jajka,
1 szklanka jogurtu naturalnego (najlepiej greckiego),
3/4 szklanki oleju,
2 łyżeczki syropu różanego lub wody różanej,
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1/2 łyżeczki soli,
2 szklanki świeżych malin
lukier -
1 i 1/2 szklanki cukru pudru,
1-2 łyżeczki syropu różanego lub wody różanej,
1 łyżeczka oleju,
3-4 łyżki wrzącej wody,
płatki róż do dekoracji (opcjonalnie)
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Rozgrzać piekarnik do 170 stopni.
Jajka, cukier i syrop lub wodę różaną utrzeć
na wysokich obrotach miksera do powstania puszystej, jasnej masy (ok. 5
minut). Ciągle ucierając, powoli, cienką stróżką dodawać olej.
Przesianą mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i solą.
Kiedy olej dobrze połączy się z masą
jajeczną, zmniejszyć obroty miksera i w trzech partiach dodawać jogurt
na przemian ze składnikami suchymi. Ucierać tylko do połączenia się
składników.
Wyłączyć mikser, dodać maliny i delikatnie wymieszać z ciastem szpatułką.
Przełożyć ciasto do foremki keksowej (lub 2 małych) wyłożonej papierem do pieczenia. Piec około 60 minut (do suchego patyczka).
Upieczone ciasto wystudzić w foremce.
Przygotować lukier - wszystkie składniki wymieszać dokładnie. Kiedy lukier jest zbyt gęsty dodać odrobinę więcej wrzącej wody.
Ostudzone ciasto polukrować i udekorować malinami i płatkami róż.

Dziwny rok i dziwne to będą wakacje. W tym roku nie planuję nic, a wakacyjne wojaże ograniczam do spontanicznych wypadów po najbliższej okolicy. Mam to szczęście, że i morze i Mazury mam na wyciągnięcie ręki, więc staram się nie narzekać, bo wszystkie inne ekscytujące, dalekie podróże w nieznane trzeba odłożyć na nieokreśloną przyszłość. Szczególnie te azjatyckie, które kocham najbardziej. Kiedy więc napadnie mnie tęsknota za Azją, biegnę do kuchni ugotować coś, co przypomni mi tamte klimaty. Ostatnio był to azjatycki bulion wołowy.
Jeden z najsmaczniejszych deserów truskawkowych tego sezonu! Kiedyś napisałam, że truskawki najlepiej smakują na surowo, ale oficjalnie to odwołuję, bo w tej zapiekanej formie są wybitne.
W ostatnich tygodniach pewnie nie tylko mnie nie spieszno do włączania piekarnika :) Lato to pora na desery na zimno. I chociaż kocham prawdziwe, pieczone serniki wszelkiej maści, a nie przepadam za sernikami na zimno, to w tym czasie nawet ja skuszę się na taki serowy deser z lodówki, koniecznie w towarzystwie świeżych owoców sezonowych.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)