Dzień dobry po wakacjach :) Wiem, że brzmi to trochę dziwnie i niedorzecznie w środku listopada, ale ja, jak zawsze wybrałam urlop po letnim sezonie, tym razem połączony z małym internetowym "detoksem", najpierw przymusowym - w odciętych od zachodniego świata cyfrowego Chinach. Później, przyznaję się bez bicia - trochę się w tym detoksie rozsmakowałam i po prostu, najzwyczajniej na świecie, postanowiłam odpocząć od bloga i aktywności w mediach społecznościowych. Ale już wracam, z odświeżoną stroną i całą głową pomysłów świątecznych :)
Odkąd tylko powiało pierwszym jesiennym chłodem, deszczem i wiatrem, chodziła za mną szarlotka, jabłecznik - po prostu ciasto z jabłkami. Takie, które piekąc się wypełnia mieszkanie ciepłą, komfortową aurą, i przywołuje same dobre, przyjemne wspomnienia, niezależnie od tego, co dzieje się na zewnątrz. Zamarzyła mi się szarlotka na sprawdzonym kruchym cieście, ze szczodrą garścią orzechów i cynamonu. A co, jeśliby dodatkowo polać upieczone ciasto ciepłym sosem krówkowym? O tak, tego właśnie mi trzeba na te chłodne wrześniowe dni :)
Zdaje się, że jesień postanowiła w tym roku postraszyć swoim nadejściem już od pierwszego dnia września. Przyspieszyłam więc i ja z przygotowaniem ostatnich przetworów na zimę. W tym tygodniu robię zapas syropu z dojrzałych owoców bzu czarnego i bazyliowego pesto z mojej ogrodowej mini plantacji bazylii. Jak zawsze, sprawdzonym sposobem, świeżutkie pesto mrożę w małych słoiczkach. Z tej porcji, która nie zmieściła się w słoik, upiekłam jeszcze wytrawne, zakręcone drożdżówki pachnące wciąż jeszcze letnią bazylią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)