Zmieniające się pory roku mogłabym zgadywać z zamkniętymi oczami. To fascynujące, jak wraz ze zmieniającą się pogodą za oknem, o 180 stopni zmienia się również smak. Jeszcze dwa, trzy tygodnie temu na obiad wystarczała mi sałatka ze świeżych warzyw, lekkie, szybkie makarony, czy pierożki z owocami, a teraz najchętniej nastawiłabym gar gorącego rosołu i zapiekała, co tylko się da, bo najbliższe mojemu smakowi są ciepłe, przyjemne dania prosto z pieca. Najlepiej, żeby z pieca wychodziło całe, "jednogarnkowe" danie, do którego wystarczy tylko podać miskę ryżu, jak ten kolorowy, pełen smaku i aromatu kurczak pieczony z ananasem, papryką i batatami.
Czy to już naprawdę po lecie? Przyszedł wrzesień i pstryk - mamy jesień. Mam jeszcze resztki nadziei, że czeka nas przynajmniej kilka naprawdę słonecznych dni babiego lata, ale sezon na desery na ciepło chyba można uważać za otwarty. To akurat bardzo przyjemna strona jesieni - zapiekane w cieście owoce. Od razu przychodzą mi do głowy śliwki pod kruszonką, jabłka w cieście biszkoptowym albo clafoutis z morelami :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)