Trochę inne pierniczki od naszych tradycyjnych polskich, ale tak samo smaczne i pachnące świętami. Bez dodatku mąki, za to napakowane orzechami, kandyzowaną skórką pomarańczy i korzennymi przyprawami. Pieczone na specjalnych opłatkach o różnej wielkości, które w Niemczech i Austrii można kupić pod nazwą Back-Oblaten, ponieważ Elisenlebkuchen pochodzą właśnie z tamtych stron.
Tak jak bez maku, nie wyobrażam sobie Wigilii i świąt Bożego Narodzenia bez orzechów. Hojną ręką pakuję je do makowego nadzienia na makowce, do świątecznego keksa i ciasteczek, ale koniecznie muszą też zdobić mieszkanie, wsypane do wiklinowych koszyków, słojów czy tac, muszą znaleźć się na choince i w świątecznych stroikach. Chyba podświadomie lubię mieć je w zasięgu ręki, bo symbolizują przecież szczęście, witalność, tajemnicę, a orzechy leszczyny to symbol mądrości, a tego w końcu w życiu nigdy za wiele :)
W końcu nie samym gotowaniem blogerka kulinarna żyje, szczególnie przed świętami :)
Dzisiaj wpis z zupełnie innej beczki. Tak innej, że jedyna rzecz, która może łączyć go z kulinariami, to cukierkowy kolor sprzętu, który miałam przyjemność przetestować. Bo dziś nie będzie o gotowaniu, ale o prasowaniu :)
Coś dla prawdziwych czekoladoholików i wielbicieli wedlowskich przysmaków. Przyznaję, że nie dałam rady całemu pucharkowi, ale całkiem przeciętny zjadacz czekolady ze mnie, a do tego deseru potrzeba wytrawnego konesera!
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)