W końcu nie samym gotowaniem blogerka kulinarna żyje, szczególnie przed świętami :)
Dzisiaj wpis z zupełnie innej beczki. Tak innej, że jedyna rzecz, która może łączyć go z kulinariami, to cukierkowy kolor sprzętu, który miałam przyjemność przetestować. Bo dziś nie będzie o gotowaniu, ale o prasowaniu :)
Coś dla prawdziwych czekoladoholików i wielbicieli wedlowskich przysmaków. Przyznaję, że nie dałam rady całemu pucharkowi, ale całkiem przeciętny zjadacz czekolady ze mnie, a do tego deseru potrzeba wytrawnego konesera!
Pojawiają się z początkiem grudnia - najpierw te adwentowe, z czterema świecami, których tradycję przejęliśmy od naszych zachodnich sąsiadów; później jako stroiki-dekoracje stołów i ścian w domu, na końcu - jeden po drugim na drzwiach wejściowych kolejnych sąsiadów - to znak, że święta już za chwilę. Mam na myśli bożonarodzeniowe wieńce, które stają się nieodłącznym elementem zimowych świąt. Najbardziej lubię te naturalne - ze świerkowych gałązek, szyszek, orzechów, pierniczków i suszonych owoców. Dzisiaj mam pomysł na wieniec na świąteczny stół, który nie tylko go udekoruje, ale i poczęstuje gości, bo jest całkiem jadalny.
Lubię powoli budować świąteczny nastrój. Już w połowie listopada zaczynam zaglądać do pojemników z bakaliami, przyprawami korzennymi i foremkami do pierniczków, rozglądam się za nowymi dekoracjami do mieszkania, z niecierpliwością czekam na świąteczne wydania moich ulubionych magazynów kobiecych i wyciągam stopniowo z półek książki kulinarne, aby przejrzeć przepisy. Kiedy zaczynam namiętnie wertować "Nigellę świątecznie" jestem już cała - ciałem i duchem w ferworze świątecznych przygotowań. Od tego roku, jeszcze jedną ulubioną, grudniową książką będzie "Smak świąt" Agnieszki Maciąg.
Subskrybuj:
Posty (Atom)