Niech tradycji stanie się zadość. Jestem chora - będzie zupa! :) Tak, niestety, w tym roku moje starcie z grypą zakończyło się wynikiem 1:0 dla grypy ;) Na szczęście to "tylko" zwykła, jesienna grypa i powoli acz skutecznie wracam do zdrowia.
Był jeszcze jeden powód powstania dzisiejszego dania. Ostatnio wygrałam zestaw książek Pascala Brodnickiego w kulinarnym konkursie fotograficznym :) Nagroda może niewymarzona, ale skoro już "Po prostu gotuj" w dwóch częściach mi się dostało, grzech byłoby nie skorzystać ;)
Dziękuję za wszystkie nadesłane propozycje, ciekawe i inspirujące i chętnie wyróżniłabym więcej przepisów, ale niestety - twarde reguły konkursu pozwalały na jedynie trzy.
W kategorii CIASTA/WYPIEKI/DESERY
nagrodę główną przyznałam Muffingirl, za ciasto drożdżowe z owocami i kruszonką - za piękne zdjęcie, ciekawy opis i historię przepisu, dzięki której dowiedziałam się, że słodki placek na Podkarpaciu i w Wielkopolsce to wcale nie to samo :)
Drugie miejsce przypadło Ninie za tort orzechowy przekładany kremem mascarpone - za rewelacyjny przepis. Orzechowy biszkopt z kremową masą mascarpone - to musi być pyszne! Przepis podparty apetycznymi zdjęciami.
Nagroda pocieszenia powędruje do Gabrieli za świnki drożdżówki - za bułeczki, którym nikt się nie oprze! A przede wszystkim za szczegółową i czytelną prezentację przepisu, dzięki której nawet dziecko bez problemu upiecze wesołe drożdżowe świnki.
Zwycięzców w innych kategoriach poznacie na stronie organizatora konkursu - jejKuchnia.pl
Gratuluję i jeszcze raz dziękuję za udział w zabawie :)
Jakiś czas temu Amica zwróciła się do kulinarnych blogerów o opinie na temat sprzętu AGD, którego używają w swojej kuchni - o jego wadach, zaletach i o tym, czego od niego oczekujemy, aby gotowanie, pieczenie i przygotowywanie posiłków w naszej kuchni było łatwe i przyjemne. Z naszych przemyśleń i sugestii powstał ten oto artykuł:
Na czym gotują najlepsi
Od kilku tygodni w naszych sklepach pojawiają się sezonowe owoce egzotyczne. Bardzo lubię ten czas, kiedy obok całorocznych cytryn, grejpfrutów i pomarańczy można znaleźć błyszczące, słoneczne persymony (szarony lub kaki jak kto woli ;)) czy ogromne, zapakowane w siatki pomelo. Na razie przechodzę obojętnie obok kuzyna grejpfruta, bo najlepsze pomelo przyjeżdża z dalekiej Azji w okolicach chińskiego nowego roku (czyli w styczniu i lutym), ale chętnie kupuję pomarańczowe persymony. Jak co roku, nie mogę napatrzeć się na jej śliczny gwiazdkowy przekrój i intensywny kolor i kiedy już nacieszę się jej surowym smakiem, zaczynam wertowanie przepisów, które pozwolą mi poznać jej drugie, przetworzone oblicze.
Należałoby napisać "prawie tort Sachera" :) Bo prawo do nazwy i oryginalnego wypieku ma do dziś tylko restauracja ekskluzywnego, wiedeńskiego Hotelu Sacher. Receptura, stworzona w XIX wieku przez Franza Sachera jest jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic hotelu i chociaż kawałek czekoladowego tortu, przełożonego konfiturą molerową można zjeść w całej Austrii i nie tylko, to smak wypieku, który zachwycił kiedyś świtę księcia Metternicha gwarantuje tylko opieczętowany wyrób cukierników Sachera. Nie miałam jeszcze okazji spróbowania tego jedynego, słusznego tortu Sachera, ale jadłam (mam nadzieję) jedną z najbliższych jego interpretacji w jednej z restauracji w austriackim Grazu. Wówczas "król deserów" nie rzucił mnie na kolana. Być może moje wyobrażenia i oczekiwania co do tego słynnego ciasta poszybowały za wysoko, ale torcik wydał mi się wówczas zbyt suchy i zbyt mało czekoladowy. Ot zwykły czekoladowy deser, ale szału nie było ;) Mimo lekkiego rozczarowania, wiedziałam że prędzej czy później upiekę w domu mojego własnego Sachera i wtedy jeszcze raz skonfrontuję smaki.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)