Korzystam z ostatnich już chyba (niestety wszystko na to wskazuje) letnich promieni słońca i suszę, suszę, suszę :) Zioła tradycyjnie, jak co roku, ale tego lata postanowiłam też poeksperymentować z suszeniem letnich owoców. Jestem bardzo zadowolona z efektów. Soczyste, czarne wiśnie i czarne porzeczki, wysuszyły się pięknie na bordowe, aromatyczne, duże "rodzynki", które zamierzam wykorzystywać zimą do keksów, muffinek, pieczenia mięs i sosów. Bardzo chciałabym, żeby suszyły się tylko i wyłącznie w słońcu, ale w naszym klimacie ("tylko zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Europy (...)" ;)) warto mieć pod ręką wspomagacz, w postaci elektrycznej suszarki do ziół i grzybów, żeby rozpoczęte suszenie nie poszło na marne przez kilka pochmurnych dni.
Od tygodnia walczę z wiśniami. Ale wcale się nie skarżę :) Bo poza nudnym i brudzącym drylowaniem, to sama przyjemność. Bo dla mnie nie ma lepszego owocu na przetwory od wiśni. Soczysta i wyrazista w smaku, po przetworzeniu zachowuje wszystkie swoje zalety i pod tym względem bije na głowę choćby swoją bliską kuzynkę czereśnię czy uwielbianą przez wszystkich, ale tak naprawdę pyszną tylko na surowo truskawkę. Moim skromnym zdaniem, konkurować z nią może jedynie czarna porzeczka, równie smaczna na surowo jak i w postaci soku, dżemu czy konfitury. Jednak, jak w przypadku wszystkich jagodowych, czystą, aksamitną fakturę miąższu zakłócają pesteczki i dlatego przyznaję jej punkt mniej :) To wiśnia jest gwiazdą, ferrari wśród naszych rodzimych owoców :) Dlatego od tygodnia, z wielkich garnków pakuję do słoików dżemy (dobrze wysmażone i gęste do pleśniaka i rzadsze, z całymi owocami do chleba), konfitury, soki i galaretki. A dzisiaj przyszła kolej na frużelinę :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)