Gdybym miała wybierać ulubione letnie warzywo, to obok fasolki szparagowej byłaby to cukinia. Cukinia ma tą przewagę, że owocuje całe lato, aż do początków jesieni i pierwsze malutkie i najpyszniejsze cukinki, zrywane na początku lipca, to tylko preludium do cukiniowego festiwalu kończącego się dopiero z końcem września. Właściwie sezon cukiniowy zaczyna się jeszcze wcześniej – od jej kwitnienia. Smażone w lekkim cieście naleśnikowym lub nadziewane mięsem albo warzywami kwiaty cukinii, to rarytasy drogich restauracji, które małym nakładem sił i środków można przygotować w domu. Jeżeli nie próbowaliście jeszcze, to polecam bardzo.
W tym roku ominęło mnie parę letnich hitów z ogrodu, którymi można cieszyć jedynie parę tygodni w sezonie. Przed wyjazdem nie zdążyłam najeść się truskawek i poziomek, zielony groszek, który tak lubię na surowo, prosto ze strączka, w czasie mojej nieobecności dojrzał, zestarzał się i zsechł, skończyły się też jagody kamczackie, a ja nie zdążyłam upiec jagodzianek :( Wiem, wiem, coś za coś i nie można mieć wszystkiego, nie powinnam narzekać, ale apetyt na jagodzianki mnie nie opuścił, nawet pomimo marnego sezonu jagodowego w mojej okolicy.
Kontynuuję kulinarną relację z Indonezji, przechodząc od owoców do czegoś konkretniejszego :) Tak jak całą Indonezję, tak jedzenie tam można określić jednym słowem - różnorodność. Bogactwo regionów, kultur, wpływów kolonizatorów i ludności osiedlającej się na tamtych terenach w ciągu wielu wieków, w końcu dodając naturalne zasoby archipelagu, utworzyło mozaikę smaków i tradycji kulinarnych, których nie sposób poznać i zgłębić w ciągu kilku tygodni. Opowiem Wam tylko o tych których zdążyłam posmakować.
Jeżeli ktoś nie ma odwagi próbować lokalnej kuchni, w Indonezji spokojnie można przeżyć, żywiąc się tylko świeżymi owocami. Wybór rodzajów i gatunków jest tak duży, ze naprawdę może przyprawić o zawrót głowy! Sama nie zdążyłam spróbować wszystkiego, bo jak to zrobić, kiedy samych gatunków bananów jest przynajmniej sześć :) Poza owocami, które występują również u nas (maliny i truskawki owocują tam cały rok!) i takimi, które są sprowadzane i tym samym znajome, w Indonezji znalazłam parę takich, które widziałam i próbowałam po raz pierwszy w życiu. Ale zacznijmy od początku. Znane nam ananasy, w Indonezji występują powszechnie, tak samo jak arbuzy i melony, są niewielkie, ale bardzo słodkie i pyszne. Ale najbardziej zachwyciła mnie ich obróbka! :) Sprzedawane są na ulicach, już obrane, z fantazyjnie powycinanymi oczkami. Ten dekoracyjny sposób podania zamierzam wykorzystać kiedyś w domu, bo taki ananasek wygląda naprawdę ładnie i ciekawie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)