Chwila przerwy od truskawek :) Czerwiec to pora, kiedy poza czerwonym zawrotem głowy i szaleństwem truskawkowych pól, większość krajowych owoców jeszcze powoli dojrzewa sobie na krzakach i drzewach, łapiąc pierwsze prawdziwie letnie promienie słońca. Jeszcze parę tygodni trzeba poczekać na maliny, porzeczki, agrest czy jabłka papierówki. Dlatego w przerwie truskawkomanii sięgam po coś egzotycznego.
Wczoraj spędziłam bardzo przyjemną niedzielę na Żuławskich Targach Rolnych w Starym Polu koło Malborka, o których chcę Wam opowiedzieć :) Targi w tym miejscu odbywają się dwa razy do roku - na wiosnę i jesień. Oprócz czysto rolniczych ekspozycji maszyn, zwierząt hodowlanych, agroturystyki, Stare Pole to też największe w okolicy targi ogrodnictwa, a to wszystko połączone z prezentacją rękodzieła, lokalnych produktów i sztuki ludowej. Prawie co sezon jeździmy tam po miody z małych rodzinnych pasiek, nowe ciekawe rośliny do ogrodu i świeże zioła. Zawsze dodatkową dla mnie atrakcją są stoiska z tradycyjnie wypiekanym chlebem na zakwasie, piernikiem staropolskim na miodzie i kwasem chlebowym. Oczywiście nie mogłam nie kupić tradycyjnego żytniego i razowego, a do tego oscypka od pana "górala" na zdjęciu poniżej (chociaż podejrzewam, że ów oscypek nie widział ani owcy ani gór ;)) :) Oprócz tego kupiliśmy zapas miodu na lato - gryczany, lipowy, akacjowy i spadziowy, a ogród wzbogacił się o nowy iglak - malutką limbę, nową odmianę lawendy i zagonik kolorowych begonii :) Jeżeli będziecie kiedyś na Żuławach, to polecam bardzo - następne targi już w połowie września.
I jeszcze coś słodkiego :) Dokładnie tę watę cukrową ze zdjęcia dostałam chwilę później od pana sprzedawcy w prezencie, jako podziękowanie za zdjęcie ;) I męczyłam się z nią trochę... ;)
Dzisiaj od rana myślałam intensywnie, jakie ciasto upiec. Ciasto z truskawkami w roli głównej oczywiście. Przeglądałam przepisy, kombinowałam, sprawdzałam składniki, ale ciągle coś nie pasowało. Niespecjalnie lubię truskawki pieczone w cieście. Przyznaję, że nawet za dżemem truskawkowym nieszczególnie przepadam. Kiedy mam wybór, zawsze decyduję się na inny (najczęściej wiśniowy lub z czarnej porzeczki :)) Uważam, że kwintesencja smaku jest w owocu surowym i po upieczeniu lub ugotowaniu truskawka traci to, co w niej najlepsze - możliwość wgryzienia się w soczysty, rozpływający się w ustach miąższ o zapachu lata :)
Już są! Od dwóch tygodni do kupienia prosto z naszych rodzimych truskawkowych pól, są coraz smaczniejsze i coraz tańsze. Ale dla mnie sezon truskawkowy zaczyna się wraz z pierwszą truskawką osobiście zerwaną z krzaczka :) Wczoraj zebrałam ich dużą garść, niesamowicie słodkich i pachnących i dlatego dziś postanowiłam to uczcić. Pierwsze truskawki są po to, żeby się nimi delektować. Nie zapiekam ich w cieście, nie przerabiam na dżem ani nie mieszam z sałatką, bo najlepsze są świeże i surowe, nagrzane słońcem, najlepiej prosto z krzaczka :) Jedyną formą "przetwórstwa", na którą pozwalam sobie w przypadku pierwszych truskawek, to rozgniecenie ich widelcem (koniecznie widelcem! Zmiksowane nie smakują już tak samo! :)) i wymieszanie z odrobiną cukru i słodkiej śmietanki. A potem pozostaje już tylko usiąść wygodnie w słońcu i celebrować ten jeden z najwspanialszych smaków i zapachów lata. A więc truskawki na start!
Subskrybuj:
Posty (Atom)