Naprawdę nie pamiętam co ugotowałam/upiekłam po raz pierwszy w życiu, ale prawdopodobnie to omlet "grzybek" był tą pierwszą potrawą, którą potrafiłam przyrządzić samodzielnie. Do dziś robiąc omleta, powtarzam sobie w myśli przepis, którego uczyły mnie babcia z mamą - "weź dwa jajka, ubij je widelcem w miseczce, dodaj szczyptę soli i 2 łyżki mąki, dolej trochę mleka i rozetrzyj dokładnie wszystkie grudki. Wlej ciasto na rozgrzaną patelnię z roztopionym masłem i smaż na małym ogniu". Najfajniejszy moment był wtedy, kiedy ciasto na patelni zamieniało się w "grzybka" - po odwróceniu jego brzegi podnosiły się do góry, tworząc coś na kształt grzybowego kapelusza :) Przemawiało to bardzo do mojej dziecięcej wyobraźni i stąd omlet nazywany był (i jest do dziś ;)) w moim domu "grzybkiem" :)
Pierożki z makiem są w moim domu tradycyjną potrawą wigilijną. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dziś w zamrażalniku znalazłam małą paczkę z makowymi pierożkami! Jak to się stało?!? Uwielbiam je i zwykle wszelkie wigilijne pierogi znikają w ciągu świątecznego tygodnia, a te makowe w pierwszej kolejności :) Najwyraźniej kilka uchowało się od ugotowania i trafiło do lodówki, o czym zupełnie zapomniałam :) Ale nie ma tego złego - dzięki temu mogłam je sfotografować i zamieścić na blogu, bo w święta nie mam do tego głowy.
"Tortilla Flat" Johna Steinbecka to jedna z moich ulubionych książek. Za każdym razem wprawiająca w dobry humor powieść o beztroskiej egzystencji "paisanos" - Danny'ego i jego przyjaciół, których jedynym zmartwieniem jest codzienne wynalezienie sposobu na zdobycie galonu wina (albo dwóch ;)), czemu towarzyszą filozoficzne rozmyślania na temat życia i jego różnych aspektów, zawsze kojarzy mi się z latami studenckimi i szalonymi imprezami z przyjaciółmi :) Kojarzy mi się również kulinarnie - z meksykańskimi plackami - tortillami.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam już serdecznie dość zimy :( A raczej niekończącej się jesieni z wiatrem, deszczem, zimnem i pochmurnymi dniami. Tęsknię za światłem, słońcem, lekkim płaszczykiem i pantoflami :) I pewnie dlatego mam taką ochotę na czekoladę ostatnio. Czekolada zawiera przecież fenylotylaminę, która jest jedną z endorfin, a właśnie "poprawiacza humoru" mi teraz potrzeba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)