Znane też jako "ciasteczka Giezika" od autora tego rewelacyjnego przepisu :) Ciasteczka słonecznikowo-owsiane piekę w zasadzie cały czas, niezależnie od pory roku, okazji czy nastroju. Jeżeli pudełko na ciasteczka zaczyna być niebezpiecznie puste, to znak, że w najbliższej wolnej chwili trzeba zabrać się za ciasteczka Giezika :)
Tak jak pisałam tydzień temu, z kokosa zostało mi jeszcze dużo miąższu, który trzeba było jakoś wykorzystać. Starłam więc go na cieniutkie płatki i wysuszyłam na pergaminie, na kaloryferze. Płatki wysuszyły się bardzo ładnie i błyskawicznie i pozostała tylko decyzja, na co je przerobić.
Utyskiwania na zimno i zimę w ostatnim poście zemściły się chyba na mnie i odpłaciły grypą ;) Na szczęście jest już na tyle dobrze, że mam siłę zamieścić nowy wpis. Ale to tylko potwierdza fakt, że prawdopodobnie przez jakąś fatalną pomyłkę urodziłam się w niewłaściwej strefie klimatycznej ;)
Nie cierpię zimna! Nie miałabym nic przeciwko zimie, która potrafi być naprawdę piękna, gdyby nie to okropne i dotkliwe uczucie chłodu. Takie mroźne i wietrzne dni najchętniej spędziłabym przyklejona do kaloryfera lub teleportując się gdzieś daleko na południe. Szczególnie, że mamy właśnie karnawał! Karnawał to Rio, Rio to tropiki... Na zakupach wpadłam na pomysł, że może by tak spróbować na chwilę oszukać zmysły :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)