Miałam ochotę na coś lekkiego. Na przekór temu co za oknem, właśnie na coś letniego i lekkiego. Letnie torty to biszkopt, bita śmietana i świeże owoce. Owoce jagodowe mam tylko w zamrażalniku, a to nie to samo. Jesień to czas jabłek, gruszek i śliwek i niestety (stety?) nie da się tego obejść. Trzeba było po prostu znaleźć kompromis :)
Muffinki - temat rzeka. Jedni nazywają je amerykańskimi gniotami niewartymi uwagi i wysiłku, inni je uwielbiają i pieką na przeróżne sposoby. Ja zdecydowanie zaliczam się do tych drugich :) Uważam, że świeża domowa muffinka smakuje o każdej porze roku i dnia - zarówno na śniadanie, drugie śniadanie w pracy czy na deser. Ozdobiona bitą śmietaną, kremem czy czekoladą może być nawet przebojem eleganckiego przyjęcia. Znam nawet takich, którzy muffinki upieczone w wersji wytrawnej z kapustą i grzybami, podają jaką dodatek do wigilijnego barszczu :)
Mimo że w mieście pojawiły się już pierwsze bożonarodzeniowe dekoracje i ruszyła pierniczkowa produkcja na znajomych blogach, ja podrążę jeszcze trochę temat jesienny :)
Uwielbiam kuchnię azjatycką! Bardzo często eksperymentuję z kuchnią chińską i tajską, rzadziej z japońską. Często jest to kuchnia fusion albo wariacja na temat jakiegoś orientalnego dania, bo nie zawsze mam pod ręką wszystkie potrzebne oryginalne składniki. Ale zawsze dziką radość sprawia mi mieszanie w wielkim woku ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)