"Kiedy swego czasu goły las nastaje, Święty Hubert z lasu cały obiad daje". Warsztaty kulinarne Makro - dziczyzna
11 grudnia 2011
Pamiętacie, jak całkiem niedawno, przy okazji święta kuchni polskiej wspominałam dawne, staropolskie uczty sarmackie, w czasie których stoły uginały się od specjałów kuchni myśliwskiej i wszelkich innych darów lasów? Sezon na dziczyzną w pełni, więc namiastką takiej uczty uraczyło tydzień temu blogerów kulinarnych stołeczne Makro.
To już trzecie warsztaty kulinarne w Centrum HoReCa, w których miałam przyjemność wziąć udział i po raz trzeci, ze względu na ich temat, nie wahałam się ani chwili, czy aby na pewno warto przemierzyć te 300 kilometrów w jedną stronę, aby zgłębić parę nowych tajników szefów kuchni. Co prawda w programie nie było zająca (choć miałam nadzieję, że kurs jego przyrządzania pozwoli zatrzeć w końcu zajęczą porażkę sprzed lat ;)), ale i tak wróciłam z głową pełną inspiracji i pomysłów ich wykorzystania we własnej kuchni.
Przede wszystkim domowa wędzarnia. Pomyślelibyście kiedyś, że za pomocą głębokiej patelni, folii aluminiowej, drewnianych wiórów, herbaty, metalowego sitka i miski można uwędzić kawałek mięsa, który smakuje potem jak dzieło sztuki kulinarnej z ekskluzywnej restauracji? :) Dokładnie w ten sposób uwędziliśmy na warsztatach sarni comber. W skład rozżarzonej w patelni podściółki, oprócz drewnianych wiórków i czarnej herbaty liściastej, wchodził też cukier, gałązki świeżego rozmarynu i skórka otarta z cytryny, co zapewniło mięsu fantastyczny aromat. Mam zamiar wykorzystać ten patent w celu uwędzenia nie tylko mięsa :) Muszę tylko sprawdzić przedtem, czy na pewno mam sprawny wyciąg kominowy i uprzedzić sąsiadów, żeby nie wzywali straży pożarnej, kiedy zobaczą unoszący się z okna kuchennego dym ;)
Razem z Niną, na naszym stanowisku warsztatowym (snując marzenia o takiej myśliwskiej uczcie w "realu" ;)), przygotowałyśmy jeszcze pasztet z dzika z suszoną śliwką i absolutnie pyszny filet z jelenia z borowikami, pieczony w cieście francuskim i podawany z konfiturą z czerwonej cebuli. Żeby tego było mało, miałyśmy okazję spróbować pieczeni z dzika w maśle ziołowym i dania, żywcem przeniesionego ze stołu księcia Sapiehy, czyli zrazów z mięsa dzika.
Makro przyjęło nas, jak zawsze iście po królewsku, za co organizatorom i panom kucharzom należy się ukłon. Po raz pierwszy patronat nas warsztatami objął "moderator" naszej kulinarnej blogosfery, czyli niezastąpiony Durszlak, reprezentowany przez Kasię i Marcina. Gdyby nie ograniczenia czasowe, pewnie jeszcze długie godziny zamęczalibyśmy pana Grzegorza i Piotra pytaniami o kolejne kulinarne patenty, testowalibyśmy kolejne dania i dyskutowalibyśmy przy stole o naszych kolejnych kuchennych doświadczeniach, jak to blogerzy kulinarni mają w zwyczaju ;) Do kolejnego, miłego zobaczenia :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chociaż dziczyzna do mnie nie przemawia -dania są pięknie podane! Wierzę, że same zapachy poruszyłyby niejednego mięsożercę :))
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż wypróbujesz tą metodę w domu. Brzmi bosko. Mój kuzyn ma przydomową wędzarnię, ale zbyt rzadko zdarza mi się jeść jego wyroby, chętnie bym coś uwędziłabym w domu, tylko podejrzewam, że alarm przeciwpożarowy w mieszkaniu nie będzie pomocny przy tym ;)
OdpowiedzUsuńa gdzie takie warsztaty były?
OdpowiedzUsuńJa niedługo będe miała własną wędzarnie, więc nie mogę się doczekać.
A takich warsztatów jestem ciekawa, bo nie na codzień jemy dziczyznę :)
i to w taki sposób jeszcze przyrządzoną :)
Aleś odważna! Ja bym na jeden widok dziczyzny oniemiała...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Aga w weekend byłam na pewnych urodzinach. Był podany dzik. Lubię dziczyznę choć sama przygotowywałam tylko kawałek właśnie dzika ( dostałam od rodziców koleżanki) i też był pyszny. Sarninę też jadłami szkoda,że dostęp do takich mięs jest raczej tylko przez "znajomego myśliwego". Miło byłoby zrobić czasem coś innego niż drób wieprzowina czy wołowina. Gratuluję wytrwałości w dojazdach na takie warsztaty i przyznaję że zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńA ty już Komarko kiedyś mierzyłąś się z dziczyzną prawda? Miło się gotowało wspólnie. Mój dzik wystarczył jeszcze na dwa śniadania.
OdpowiedzUsuńNika, oj tak - tam był prawdziwy raj dla mięsożerców! :)
OdpowiedzUsuńMagda, ja też już nie mogę się doczekać :D Na szczęście alarmu przeciwpożarowego nie mam, więc jeden problem z głowy ;))
Dream-about-muffins, warsztaty były w Warszawie :) Bardzo polecam, jak będziesz miała okazję, bo naprawdę warto - dużo można nauczyć się od profesjonalistów :)
Aga, nie taka straszna dziczyzna, na jaką wygląda ;))) Pozdrowienia!
Aniu, ja powoli rozsmakowuję się w tej dziczyźnie coraz bardziej :) Między innymi dlatego pognało mnie na te warsztaty aż do Wa-wy - w końcu taki temat nie zdarza się często :)
Gospodarna_narzeczono, bardzo miło było! :) Faktycznie miałam wcześniej zaprawę przez bliskie spotkanie z sarenką ;) Ale taki dzik to dopiero wyzwanie! Moją roladkę też zdołałam dowieźć do domu i poczęstować rodzinę - bardzo wszystkim smakowała :)
zaskakujace, smakowite, niecodzienne... we Francji dziczyzna to rzadkosc... z wlasnego wesela pamietam pasztet z dzika... ale to na tyle mojej znajomosci. dziekuje wiec za pomysly, zdjecia i opis!
OdpowiedzUsuńCoś niesamowitego:) Podane przepięknie, uwielbiam takie mięso! Jak patrzę na tą fotorelację, to mam wrażenie, że ten aromatyczny zapach zaraz przejdzie przez mój ekran...
OdpowiedzUsuńJa w najbliższym czasie planuję zrobić ponownie warzywne tagliatelle :)
OdpowiedzUsuńmerely by acting some mengurangkan berat badan. Geran
OdpowiedzUsuńRM1000 ini diberikan percuma atau dalam to genetics and how ofttimes they used it.
Tidak, Proextender dicipta khusus dalam tempoh 45 minit.
As expected, not a
my website http://www.secretenhancers.com/