Cypr/ Meze

21 października 2009

Cypr - rybna uczta meze

Za oknem zimno, mokro i szaro. Z okazji tej szaroburej polskiej jesieni, zabieram Was jeszcze raz na słoneczną wyspę Afrodyty :) Ogrzejcie się trochę i poczęstujcie owocami morza...

W pierwszej części mojej relacji z Cypru wspominałam, że Cypryjczycy uznają jedzenie za swój sport narodowy. Rzeczywiście uwielbiają jeść, delektować się, biesiadować. Pochłaniają ogromne porcje jedzenia, składającego się z kilku dań głównych i szerokiego wyboru przystawek. Nawet przekąski, spożywane przez nich w ciągu dnia zwykle przerażały mnie swoimi rozmiarami (bułeczki ze słonym lub słodkim nadzieniem wielkości talerza anteny satelitarnej ;)). Nic dziwnego, że zwyczaj meze jest tak popularny właśnie na Cyprze i uznawany tam za część kultury.

Cypr - rybna uczta meze

Znacie pewnie ten dylemat nad kartą menu w restauracji, w której macie okazję być tylko raz. Trudno zdecydować się na jedno, góra dwa dania z tych kilkunastu, które miałoby się ochotę spróbować. Pomijając kwestie finansowe, po prostu trudno byłoby zmieścić kilka pełnych dań. Zamawiamy więc jedno lub dwa, mając niedosyt, że nigdy nie poznamy smaku tych pozostałych. Na Cyprze nie ma tego problemu – wystarczy zamówić meze :)

Meze to skrót od ‘mezedhes’ i oznacza po prostu smakołyki. Zwyczaj meze, w różnych formach znany jest też w innych regionach śródziemnomorskich. Na Cyprze oznacza ucztę, złożoną z małych porcyjek wszystkiego, co serwuje danego dnia miejscowa tawerna. Czasami jest to nawet 30 „próbek” różnych dań! „Czym chata bogata”, pewnie reklamowano by meze u nas :) Zależnie od upodobać kulinarnych można wybrać meze mięsne, meze rybne, wegetariańskie lub mieszane. Nie ma lepszego sposobu na poznanie kuchni cypryjskiej za jednym zamachem, więc nie mogłam nie spróbować :)

Cypr - rybna uczta meze

Cypryjski styl biesiadowania i meze są z gruntu rzeczy zajęciami towarzyskimi, dlatego meze serwuje się przynajmniej dla dwóch osób. Wraz z dwiema towarzyszącymi mi koleżankami, wybrałyśmy meze rybne w jednej z tawern w porcie Pafos. Mimo tego, że wszystkie przewodniki turystyczne przestrzegają raczej przed zamawianiem owoców morza na Cyprze ze względu na to, że większość z nich nie występuje na tych terenach Morza Śródziemnomorskiego i sprowadzana jest w postaci mrożonej, to jednak zaryzykowałyśmy meze rybne, po poleceniu tawerny u Theosa przez osobę, która mieszka na miejscu od paru lat i po tym jak na moich oczach świeże ryby i morskie owoce, prosto z kutra lądowały w tawernianej ladzie chłodniczej (do której bez przeszkód można było zajrzeć :)). Na pierwszy ogień na stół wjechały przystawki, grecki chlebek pitta jeszcze ciepły, prosto z pieca i dzbanek lokalnego, białego wina, najlepszego jakie udało mi się spróbować na Cyprze. Marynowane w oliwie z czosnkiem oliwki, koktajl z krewetek i sosy z tzatziki na czele, sezamowym tahini i rybnym taramosalata (sos na bazie ikry z dorsza, z cytryną, cebulką, ziemniakami pure i oliwą) zaspokoiły pierwszy głód. Po nich, pierwszy talerz z małymi porcjami głównej uczty pochłonęłyśmy ochoczo. Wspaniałe smażone kalmary i maleńkie ośmiorniczki smakowały nam najbardziej. Nie ustępował im smażony miecznik i grillowane królewskie krewetki, a zaskakująco dobre okazało się rybne ciasto i mini sardynki smażone w całości na chrupiąco. Nie przypadły nam za to do gustu kawałki kraba, które smakowały mniej więcej jak haust morskiej wody ;) Po tej porcji byłyśmy już całkiem najedzone, ale jeszcze z ciekawością czekałyśmy, co tym razem wjedzie na stół. Wjechał kolejny wielki talerz ze smakołykami z grilla – grillowanymi sardynkami, kawałkami płaszczki i ośmiornicy i przepysznymi małżami, zapiekanymi w muszlach z masłem czosnkowym. W tym mniej więcej momencie opróżniłyśmy nasz dzbanek wina i byłyśmy prawie pewne, że nic więcej już nie zdołamy przełknąć, kiedy zjawiła się kelnerka z kolejnym dzbankiem wina - "as a gift from the house" :) ... i talerzem ze wspaniałą pieczoną, uśmiechniętą doradą :) Dałyśmy radę tylko połowie ryby, obawiając się poważnie, czy zdołamy się wytoczyć z portu o własnych siłach, z tego przejedzenia i przepicia ;) Żeby tego było mało, na koniec uraczono nas kieliszkiem deserowego, słodkiego likieru kawowego, a ja, oprócz rachunku poprosiłam właściciela o spis wszystkich potraw, które próbowałyśmy, a których nie byłam w stanie spamiętać, szczególnie w sytuacji kiedy dwa dzbany wina szumiały już mocno w głowie ;) Na naszej uczcie meze spędziłyśmy 2,5 godziny! I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie warto zawsze ufać przewodnikom, bo cypryjskie rybne meze w tawernie u Theosa było jedną z najlepszych uczt, jakie miałam przyjemność spróbować na wyspie.

Cypr - rybna uczta meze


Cypr - rybna uczta meze


Cypr - rybna uczta meze



Cypr - rybna uczta meze


Theo's Seafood Restaurant
100 Apostolou Pavlou
Paphos


Więcej moich zdjęć z Cypru znajdziecie w pocztówkach z podróży

10 komentarzy

  1. Komarko, wspanialy fotoreportaz zwlaszcza dla milosnika owocow morza wszelkiej masci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zdjęcia, które przypomniały mi moją wyprawę na Rodos gdzie jadłam podobny zestaw rybny z owocami morza. Szkoda, że u nas nie można jadać świeżych owoców morza :( pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczyście melduję,że spędziłam kolejny "kubek kawy" (tak, to taka jednostka czasu) przy Twoich wspomnieniach :) Cudownie, ciepło i cytrynowo mi się zrobiło! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jadę tam, no jadę zaraz. Komarko narobiłaś mi smaku na ryby, owoce morza i grecko-cypryjskie smaki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozmarzylam sie, poczulam zapach slonego morza i przypomnialam sobie dotyk rozgrzanego piasku... nieomal poczulam smak tych kolorowych potraw...
    piekny blog pod kazdym wzgledem !
    pozdrawiam
    irmina

    OdpowiedzUsuń
  6. Komarko, a ja próbuję wyobrazić sobie te trzy szalone turystki, które z ledwością "wytaczają się z przejedzenia i przepicia". :D Domyślam się jednak, że aż tak źle nie było...? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mayu, dziękuję :)

    Sonieczko, ja też bardzo żałuję, że u nas ze świeżymi owocami morza ciężko (a raczej beznadziejnie ;)) i dlatego zawsze jak jestem gdzieś w południowych, nadmorskich okolicach, staram się najeść ich na zapas.

    Luisafoodie, jaka fajna jednostka czasu :)) Chyba sobie ją zaadoptuję ;)

    Śnieżko, polecam bardzo i Cypr i Grecję główną i jej wyspy :)

    Mirabelko :)

    Witaj Nesco! I dziękuję za miłe słowa :)

    Małgosiu, jakoś dałyśmy radę z tym wytoczeniem się z portu ;)) Orzeźwiająca morska bryza i 3-kilometrowy spacer plażą w drodze powrotnej do hotelu pomogły :) No, może tylko chichotania było dwa razy więcej niż zwykle ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. No to ja powiem tylko - WOW!!! Ale smaki!!! Ja tam chcę, szczególnie gdy taka szarość teraz za oknem ... oj, ale się rozmarzyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, widzę że byłaś tam, gdzie i ja w tym roku w wakacji.Wpadnę jeszcze do Ciebie jutro i poczytam sobie, aby odświeżyć własne wakacyjne wspomnienia!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń