Znany w mojej rodzinie i wśród znajomych jako piernik Svena :) Nazwa pochodzi stąd, że podstawowy przepis znalazlam na stronie, byłego już niestety skoczka narciarskiego Svena Hannawalda, którego zainteresowania kulinarne nie mogły umknąć mojej uwadze :) Przepis Svena nieco zmodyfikowałam - ograniczając przede wszystkim ilość cukru i w ten sposób znalazłam piernik, którego od dawna szukałam.
Miałam zabrać się już za konkretne świąteczne wypieki, ale doszłam do wniosku, że nie zaszkodzi w międzyczasie upiec jeszcze trochę ciasteczek ;) W zasadzie w tym roku miałam upiec rogaliki orzechowo-waniliowe zamiast pierniczków. Niestety, jak wiadomo pierniczków nie udało mi się uniknąć, więc w myśl zasady, że od przybytku głowa nie boli, będą i pierniczki i rogaliki :)
Po raz kolejny pytam samą siebie - czy kiedyś uda mi się w końcu nie upiec świątecznych pierniczków?? Co roku jest to samo - postanawiam, że tym razem nie będę ich piekła. Bo to dużo zachodu, bo co najmniej trzy dni w plecy, bo kuchnia umazana lukrem i kolorowymi posypkami, bo w zasadzie to ja wcale nie lubię pierniczków... Łatwo powiedzieć to po świętach lub w środku roku. Ale kiedy przychodzi grudzień, zaczyna się wymiana piernikowych przepisów, przyprawa do pierników czyha ze sklepowych półek lub co gorsza z własnej kuchennej szafki, na forach i blogach pojawiają się prześliczne pierniczkowe galerie - po prostu się nie da! :) A jeżeli w ciągu ostatniego roku przybędą jeszcze jakieś nowe pierniczkowe foremki, sprawa jest przesądzona!
Subskrybuj:
Posty (Atom)