Miałam ochotę na coś lekkiego. Na przekór temu co za oknem, właśnie na coś letniego i lekkiego. Letnie torty to biszkopt, bita śmietana i świeże owoce. Owoce jagodowe mam tylko w zamrażalniku, a to nie to samo. Jesień to czas jabłek, gruszek i śliwek i niestety (stety?) nie da się tego obejść. Trzeba było po prostu znaleźć kompromis :)
Muffinki - temat rzeka. Jedni nazywają je amerykańskimi gniotami niewartymi uwagi i wysiłku, inni je uwielbiają i pieką na przeróżne sposoby. Ja zdecydowanie zaliczam się do tych drugich :) Uważam, że świeża domowa muffinka smakuje o każdej porze roku i dnia - zarówno na śniadanie, drugie śniadanie w pracy czy na deser. Ozdobiona bitą śmietaną, kremem czy czekoladą może być nawet przebojem eleganckiego przyjęcia. Znam nawet takich, którzy muffinki upieczone w wersji wytrawnej z kapustą i grzybami, podają jaką dodatek do wigilijnego barszczu :)
Mimo że w mieście pojawiły się już pierwsze bożonarodzeniowe dekoracje i ruszyła pierniczkowa produkcja na znajomych blogach, ja podrążę jeszcze trochę temat jesienny :)
Uwielbiam kuchnię azjatycką! Bardzo często eksperymentuję z kuchnią chińską i tajską, rzadziej z japońską. Często jest to kuchnia fusion albo wariacja na temat jakiegoś orientalnego dania, bo nie zawsze mam pod ręką wszystkie potrzebne oryginalne składniki. Ale zawsze dziką radość sprawia mi mieszanie w wielkim woku ;)
Dziś tylko mały owocowy portrecik :) Pojawiła się w naszych sklepach już w październiku i kusi intensywnie pomarańczową błyszczącą skórką z półek owocowo-warzywnych stoisk w marketach. Persymona, znana też jako kaki, szaron, jabłko orientu, hurma wschodnia, uprawiana jest w ciepłych regionach Azji. Ma bardzo słodki miąższ o prześlicznym przekroju - delikatne, prawie przezroczyste gniazda nasienne układają się w kształt gwiazdki, dlatego owoc świetnie nadaje się do dekoracji deserów. Mnie kojarzy się z jesienią. Jeszcze nigdy nie pokusiłam się o przetworzenie jej w jakikolwiek sposób, ale kiedyś na pewno to zrobię. Na razie upajam się kształtem i kolorem, a potem chrupię persymonę na surowo :)
Przypuszczam, że właśnie pożegnaliśmy się ze słońcem w Polsce na dobre na jakieś cztery następne miesiące :-/ Ucierpią na tym nie tylko zdjęcia, ale i nasz nastrój. Sytuację może uratować tylko słodki i słoneczny deser z Dalekiego Wschodu :) Ten przepyszny kokosowy ryż z soczystym mango jest niezastąpiony nie tylko jesienią. Odkąd zrobiłam go po raz pierwszy z przepisu Pinkink2 z Galerii Potraw, uwielbiam go ja i moja rodzina.
Jest to prosta wersja puddingu. Ryż można również zapiec z polewą z ubitych jajek ze śmietanką kokosową i cukrem. Do tego kulka ulubionych lodów i jesteśmy w raju :)
Dokładnie rok temu, na początku listopada byłam z przyjaciółmi na krótkiej wycieczce w Grazu w Austrii. Chociaż celem ekspedycji był kosmiczny Kunsthaus, to przy okazji za punkt honoru wzięłam sobie spróbowanie wszystkich słynnych austriackich słodkości. Na szczęście tort Sachera, osławione pączki i rogaliki można zjeść nie tylko w Wiedniu, ponieważ każda szanująca się restauracja w całej Austrii ma je w swoim deserowym menu. Jednak ani tort ani pączki i bułeczki nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak austriacki strudel jabłkowy. Pachnący cynamonem, w kruchym cieniutkim cieście, zatopiony w gorącym waniliowym sosie był jak balsam dla ciała i duszy w pochmurny i zimny listopadowy dzień.
W tamtym roku straszyła nimi w Galerii Potraw Dziuunia, później nie miałam okazji ich upiec, ale w końcu dziś mamy Halloween! :) A kruche, upiorne paluszki nie nadają się bardziej na żadną inną okazję, niż na Halloween.
Subskrybuj:
Posty (Atom)