Sypnęło pączkami i chrustami na blogach i w znajomych kuchniach i nic dziwnego - w końcu to przedostatni weekend karnawału. U mnie nawet sypnęło listkami, może dlatego, że z dnia na dzień z białej, bajkowej zimy na powrót zrobiła się szara, mokra jesień. Pewna dobra dusza powiedziała, że przepisów na faworki, pierniczki i mazurki nigdy nie jest za dużo i trudno się z nią nie zgodzić! :) Dlatego dzisiaj polecam Wam trochę inną formę faworków w postaci listków karnawałowych.
W styczniu i lutym cytrusy smakują najlepiej. Przypominają o tym nie tylko liczne, marketowe promocje, ale i nasza własna, instynktowna chęć na energetyczne cytrusowe kolory, smaki i aromaty, które budzą chęć życia, kiedy natura za oknem głęboko śpi. Czekam jeszcze tylko na czerwone, sycylijskie pomarańcze, najlepsze na świeżo wyciskany sok, a ze zwykłych pomarańczy i resztki maku, pozostałego po świątecznych zapasach, upiekłam zimowe ciasto pomarańczowo-makowe.
Pizza na śniadanie? Brzmi jak zły sen dietetyka, ale jeżeli jest to pizza zielona na placku tortilli własnej roboty, ze świeżym awokado i jajkiem sadzonym, nawet dodatek chipsów nie zepsuje jej reputacji jako dania na dobry początek dnia. Pod warunkiem, że są to chipsy z jarmużu oczywiście ;)
Na wszystkie złe, smutne, przygnębiające wiadomości z kraju i ze świata i wydarzenia, na które nie mamy wpływu jest tylko jedna, słuszna rada - duży kubek gorącej, aksamitnej czekolady! Ten mijający właśnie tydzień szczególnie obfitował w gorzkie wieści, więc weekendową porcję słodkiego pocieszacza, którą zamierzam Wam zaserwować, przyjmijcie bez wyrzutów sumienia, bo dzisiaj nie składają się na nią kalorie, ale endorfiny :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)