Namawiała, namawiała, aż w końcu namówiła ;) Ten wpis powstał w dużej mierze dzięki Ewie, która przypomniała mi o innych zaletach winnej latorośli, która od zawsze dekoracyjnie pnie się po ścianach szopki na drewno przy domu moich dziadków i jesienią uszczęśliwia nas kiściami mocno kwaskowatych, ciemnych winogron. Ewa, specjalistka od kuchni libańskiej, namówiła mnie na wykorzystanie liści tychże winogron i zrobienia z nich czegoś, co u nas nazwalibyśmy gołąbkami, a w krajach śródziemnomorskich i bliskowschodnich znane jest najczęściej jako dolmades. Nie znałam wersji libańskiej, ale z dolmades spotkałam się w Grecji, które serwowano na zimno w charakterze przystawki z nadzieniem mięsnym lub wegetariańskim - z ryżem i dodatkami.
Miniony właśnie weekend to był prawdziwy prezent od natury. Lato pożegnało się w tym roku pięknie, bo nie pamiętam już tak przyjemnej, ciepłej, słonecznej i jeszcze zupełnie letniej soboty jak ta, w ciągu ostatniego miesiąca. Ogród jeszcze soczyście zielony i tylko kwitnące astry, pękate dynie na grządkach, jabłonie oblepione jabłkami i osypujące się gruszki, zdradzają że to wrzesień. Grzechem byłoby siedzenie w domu w taką pogodę, więc przenieśliśmy się na cały dzień pod chmurkę. Zakończyliśmy tegoroczny sezon grillowy obiadem z rusztu, a na deser było ciasto - z jabłkami i gruszkami oczywiście :)
Kiedy we wrześniu jeżdżę na jesienne targi ogrodnicze, aby zaopatrzyć się w jesienne sadzonki do ogrodu, kolorowe wrzosy i miody na zimę, mijam po drodze gospodarstwo rolne z ustawionym przy polu bannerem z napisem "Święto Marchwi". Fantastyczna okazja do świętowania tuż po zbiorach tego wdzięcznego i niezastąpionego warzywa! I tak jak jesienne "święto ziemniaka", połączone w wykopkami i pieczeniem ziemniaków w ognisku, święto marchwi zasługuje na jego uczczenie jakimś marchewkowym specjałem. Wyobrażam sobie takie święto ze stołami uginającymi się od różnych wersji ciasta marchewkowego, marchewki duszonej, glazurowanych marchewek pieczonych, marchwiowych surówek, zupy marchwiowej i dzbanków ze świeżo wyciśniętym marchwiowym sokiem. Nie mogłoby zabraknąć pieczywa, a ja mam dziś dla Was chleb, który pasuje do święta marchwi jak ulał!
Pewnie zdążyliście zauważyć, że mam małą obsesję ziół :) Zioła wielbię od zawsze. W sezonie uprawiam je w balkonowych skrzynkach i namaszczeniem dbam o te wieloroczne i posiane w pokaźniejszych ilościach w ogrodzie. Dodaję je garściami do dań i kanapek, suszę, mrożę i przerabiam na zimę, żeby przez cały rok mieć pod ręką ich smak i zapach. Nie boję się eksperymentować, a wodą na młyn są dla mnie przepisy, w których znajduję nieoczywiste połączenia ziół z innymi składnikami w daniach wytrawnych, deserach i przetworach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)