Kiedyś, dawno, dawno temu, na samym początku blogowania, opowiadałam Wam o pierwszej potrawie, którą potrafiłam przyrządzić samodzielnie, a którą to potrawą był najprawdopodobniej omlet "grzybek". Długo byłam przekonana, że omlet grzybek to nasza mała rodzinna tradycja, z recepturą przekazywaną słownie z pokolenia na pokolenie. Tymczasem okazało się, że jest to znana litewska/kresowa potrawa - w "Kucharce Litewskiej" cały podrozdział (w rozdziale "Potrawy jajeczne, grzybki, naleśniki i różne ciastka z patelni") poświęcony jest grzybkom i nie chodzi tu wcale o potrawy z darów lasu, ale właśnie o pyszne, puchate omlety :)
Słońce i lato wprost bije z tej sałatki - pierwsze co przyszło mi na myśl, kiedy zobaczyłam ją na blogu u Tieghan. I jeszcze bardziej zachciało mi się jej spróbować, na przekór temu co za oknem. Zaklinanie rzeczywistości jedzeniem, to może właśnie to, bo po kilku dniach majowych (sic!) śnieżyc, ulew i przeraźliwego chłodu, w końcu wyszło słońce (choć z ciepłem wciąż nie ma szału ;))!
Subskrybuj:
Posty (Atom)