Tak sobie czasem myślę, jak bardzo zmienił się świat w ciągu mojego życia. Dzieciństwo pod znakiem PRL-owej rzeczywistości z szarymi i pustymi sklepami, ale też z kolorową oranżadą o niepowtarzalnym smaku, jeszcze ciepłymi, okrągłymi drożdżówkami i paluchami z makiem prosto z piekarni, lizakami i cukierkami własnej roboty, które z pomocą "Małego Chemika" produkowałyśmy z kuzynką Dziuunią w czasie wakacji :) Święta były prawdziwymi świętami, bo tylko raz w roku pachniało pomarańczami, a wakacje były wyjątkowe, tak jak wyjątkowy był smak bananów, które można było kupić tylko w nadmorskich kurortach. Potem był czas dorastania i czas wielkich przemian. Robiło się coraz bardziej kolorowo, a w sklepach pojawiały się produkty znane dotąd tylko z zagranicznych katalogów. Pamiętam ten dreszczyk emocji, który towarzyszył smakowaniu po raz pierwszy słynnych na świecie batoników czy świeżych egzotycznych owoców. Dlatego aż trudno uwierzyć, że dzisiaj świat stał się tak bliski i otwarty, że mamy możliwość kupienia produktów z najodleglejszych zakątków ziemi w każdym większym okolicznym markecie.
Chwila przerwy od truskawek :) Czerwiec to pora, kiedy poza czerwonym zawrotem głowy i szaleństwem truskawkowych pól, większość krajowych owoców jeszcze powoli dojrzewa sobie na krzakach i drzewach, łapiąc pierwsze prawdziwie letnie promienie słońca. Jeszcze parę tygodni trzeba poczekać na maliny, porzeczki, agrest czy jabłka papierówki. Dlatego w przerwie truskawkomanii sięgam po coś egzotycznego.
Wczoraj spędziłam bardzo przyjemną niedzielę na Żuławskich Targach Rolnych w Starym Polu koło Malborka, o których chcę Wam opowiedzieć :) Targi w tym miejscu odbywają się dwa razy do roku - na wiosnę i jesień. Oprócz czysto rolniczych ekspozycji maszyn, zwierząt hodowlanych, agroturystyki, Stare Pole to też największe w okolicy targi ogrodnictwa, a to wszystko połączone z prezentacją rękodzieła, lokalnych produktów i sztuki ludowej. Prawie co sezon jeździmy tam po miody z małych rodzinnych pasiek, nowe ciekawe rośliny do ogrodu i świeże zioła. Zawsze dodatkową dla mnie atrakcją są stoiska z tradycyjnie wypiekanym chlebem na zakwasie, piernikiem staropolskim na miodzie i kwasem chlebowym. Oczywiście nie mogłam nie kupić tradycyjnego żytniego i razowego, a do tego oscypka od pana "górala" na zdjęciu poniżej (chociaż podejrzewam, że ów oscypek nie widział ani owcy ani gór ;)) :) Oprócz tego kupiliśmy zapas miodu na lato - gryczany, lipowy, akacjowy i spadziowy, a ogród wzbogacił się o nowy iglak - malutką limbę, nową odmianę lawendy i zagonik kolorowych begonii :) Jeżeli będziecie kiedyś na Żuławach, to polecam bardzo - następne targi już w połowie września.
I jeszcze coś słodkiego :) Dokładnie tę watę cukrową ze zdjęcia dostałam chwilę później od pana sprzedawcy w prezencie, jako podziękowanie za zdjęcie ;) I męczyłam się z nią trochę... ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)