Tajskie opowieści - w krainie uśmiechu i smaku

14 stycznia 2015


Styczeń nie rozpieszcza nas w tym roku zimowymi atrakcjami, śnieżnym puchem i bajkowymi widoczkami, a zamiast tego straszy listopadową szarugą, dlatego zabieram Was w ładniejszy, wiecznie ciepły i słoneczny zakątek świata :)

Mimo że chciałabym jak najszybciej zapomnieć o ostatnim, bardzo smutnym dla mnie roku, jedną pozytywną iskierkę na pewno zachowam od zapomnienia - w listopadzie udało mi się spełnić jedno z wielkich podróżniczych marzeń - odwiedziłam Tajlandię. Już po podróży do Indonezji kilka lat temu wiedziałam, że południowa Azja to ta część świata, do której będę wracać wielokrotnie. Przyciągają tu jak magnes przyjaźni ludzie o mentalności i wrażliwości tak innej od naszej europejskiej, sztuka, którą podziwiam od dawna, wspaniały klimat (bo ja z tych ciepłolubnych :)) i cudowna, prosta kuchnia.

Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku
Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku

Plan na Tajlandię miałam w głowie od dawna - Bangkok jako punkt wyjściowy i obowiązkowy i wędrówka na północ kraju - z wciąż jeszcze dziewiczą przyrodą, z dala od głośnego i przeludnionego południa, z mekką artystów i rękodzielników w okolicach Chiang Mai. A po drodze duuużo ulubionego zielonego curry i próbowania innych miejscowych przysmaków, szczególnie tych na wskroś azjatyckich - prosto z ulicznego woka :) Widziałam i doświadczyłam więcej niż mogłam sobie wymarzyć w ciągu krótkiej, bo 16-dniowej wyprawy, co tylko bardziej podkręciło mój apetyt na Azję!

Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku
Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku

Tajlandia, trafnie nazywana krainą uśmiechu, rzeczywiście wita wszystkich uśmiechem i charakterystycznym, wdzięcznym gestem Wai, który błyskawicznie udziela się i wchodzi w krew tak, że jeszcze po powrocie z rozpędu powitałam w ten sposób kilku lekko skonsternowanych tym widokiem znajomych ;) Szybko przywyknąć można też do widoku tysięcy misternie zdobionych, złoconych świątyń, z czczonymi w nich posągami Buddy, o dobrotliwym wyrazie twarzy, pulsujących w rozgrzanym powietrzu intensywnych kolorów i zapachów ulicy i na pozór chaotycznego i pozbawionego jakichkolwiek zasad ruchu drogowego (co jest najwyraźniej normą w Azji).

Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku
Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku

Mój kulinarny radar włącza się automatycznie tuż po opuszczeniu lotniska, tropiąc wszelkie możliwe przejawy lokalnej kuchni. W Tajlandii to proste jak bułka z masłem - nie trzeba zaglądać do restauracji, sklepów i targów - jedzenie można znaleźć na każdym rogu ulicy. W ciągu gorącego i parnego dnia serwowane są głównie smażone lub grillowane przekąski i świeżo wyciskane soki lub zmiksowane kawałki owoców z kruszonym lodem. Prawdziwa uczta zaczyna się dopiero po zachodzie słońca, kiedy ulice zamieniają się w olbrzymią jadłodajnię. W wielkich wokach przygotowywane są kolejne porcje słynnego tajskiego dania Pad Thai, czyli smażonego makaronu z warzywami, kurczakiem, kiełkami soi i jajkiem, który samodzielnie doprawić można ostrym sosem z czerwonymi papryczkami, łagodniejszymi w smaku płatkami papryki i ...cukrem; w innych kociołkach bulgocze tajskie curry - żółte, czerwone lub zielone, od którego aromatów kręci się w głowie i po zjedzeniu którego, nieprzygotowanemu na piekielną ostrość Europejczykowi trudno złapać oddech (można poprosić o mniej pikantną, "europejską" wersję dania); a jeszcze inne stoisko poleca ryż smażony na szybko z chrupiącymi warzywami lub/i mięsem i dodatkiem sosu sojowego i rybnego.

Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku
Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku

Można też zjeść wspaniałe zupy - buliony, najczęściej wołowe, z kawałkami mięsa, rybnymi mini pulpecikami, ryżowym lub celofanowym makaronem, kiełkami soi i mnóstwem aromatycznej natki kolendry. To wszystko miesza się z zapachem pieczonych na zmyślnych, obrotowych rożnach nad otwartym ogniem ryb, panierowanych w grubej soli i kurzęcych szaszłyków satay z grilla, podawanych z gęstym sosem z orzeszków ziemnych. Z ulicznego stoiska można spróbować również tajski przysmak na słodko - kleisty ryż, gotowany lub podawany oddzielnie ze słodkim mleczkiem kokosowym i kawałkami dojrzałego mango. Każdy posiłek kończy się owocami - obowiązkowo kawałkiem arbuza i ananasa, które nie tylko pełnią rolę lekkiego deseru, ale też wpływają zbawiennie na układ pokarmowy i moczowy w zdradliwym, tropikalnym klimacie.

Dla przyzwyczajonego do pedantycznej sterylności człowieka Zachodu, uliczna kuchnia tajska z jej spartańskimi na pierwszy rzut oka warunkami (spiżarnia, kuchnia i zaplecze ze zmywakiem, mieszczące się wokół niewielkiej kuchenki na kółkach) może działać odstraszająco, ale zapewniam, że wszystkie dania przygotowywane na oczach klienta z wyłącznie świeżych produktów, nie ustępują jakością i smakiem tym, oferowanym przez restauracje. Jestem na to żywym dowodem, bo nigdy nie przydarzyły mi się żadne, nawet najmniejsze sensacje żołądkowe po azjatyckim jedzeniu ulicznym.

Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku

Chociaż nie było to moje pierwsze zderzenie z kuchnią tajską, dopiero tam zaskoczyło mnie upodobanie Tajów do smaku niedojrzałych owoców (bardzo popularna sałatka z zielonej papai), przyprawianie tych dojrzałych solą i (rozczarowało) nagminne dodawanie pieruńsko słodkich syropów do większości świeżych soków.

Tę część tajskich opowieści kończę oczywiście deserem, który w kuchni tajskiej jest właściwie tylko symbolicznym zakończeniem posiłku i zwykle ogranicza się do świeżych owoców, lub niewielkich słodkości, takich jak kokosowe lody lub galaretki na bazie agar-agaru, smażonych bananów, kokosowych placuszków lub kawałków biszkoptu i ciasta bananowego. Na osłodę po takim mini deserze można posilić się na ulicy chrupiącym wafelkiem z kremem z piany z białek i kawałkami kokosa lub kokosowym ryżem z mango.

Tajlandia - azjatycka kraina uśmiechu i smaku

14 komentarzy

  1. Cudowna podróż. Robisz piękne zdjęcia. Pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marta :) W Tajlandii trudno mi było oderwać się od aparatu ;)

      Usuń
  2. fantastica zona ci tornerei molto volentieri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paola grazie :) Mi piacerebbe anche tornare lì più di una volta!

      Usuń
  3. Marzę o tym, żeby tam pojechać. Piękna wyprawa; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angie, w takim razie trzymam kciuki, żeby marzenia się spełniły :)

      Usuń
  4. Aga, tak czekalam na Twoja recenzje i sie nie zawiodlam!!!! Dziekuje! a te zdjecia...... cudne, bardzo bym chiala tam pojechac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewa :) Jeszcze ma w zanadrzu co najmniej trzy tajskie opowieści, więc to jeszcze nie koniec relacji :) Jak tylko będziesz miała okazję, żeby wyruszyć w tamte strony - nie wahaj się ani chwili - Tajlandia oczarowuje!

      Usuń
  5. Może kiedyś tam dotrę, kuchnia i przyroda kusza najbardziej!😄

    OdpowiedzUsuń
  6. Pływający targ jest fajny, ale nie zapominajmy, że to jedynie atrakcja dla turystów. Tubylcy kupują na lądzie, gdzie wszystko tańsze o 80 proc. : )

    OdpowiedzUsuń
  7. ten bulion to zazwyczaj jednak z drobiu niż wołu ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy zazwyczaj, ale trafiłam kilka razy na prawdziwy wołowy, podawany z dużymi kawałkami wołowiny. Bulion wołowy ma inny kolor i smak niż drobiowy - łatwo je rozróżnić. Osobiście uwielbiam taki na prędze wołowej :)

      Usuń