Pod koniec sierpnia zawsze zabieram się za zioła. Przerabiam bazylię na pesto i mrożę w małych słoiczkach na zimę, suszę tymianek, majeranek, oregano, lubczyk i miętę. Bez ziół kuchnia smakuje płasko i jałowo i nie wyobrażam sobie, że mogłabym obejść się bez ich aromatu przez długie jesienno-zimowe miesiące. Przy okazji miętowych zbiorów zrobiłam też syrop miętowy.
Podchodziłam do tego ciasta jak do jeża :) Kusiło mnie od dawna, o różnych porach roku, na różne okazje i jednocześnie odrzucało. Mój wewnętrzny dietetyczny stoper przemawiał do rozsądku, że po takim połączeniu masła, cukru i białej czekolady można spodziewać się tylko ulepkowatej bomby kalorycznej, a kulinarna wyobraźnia kusiła wizją delikatnej, czekoladowej delicji. W końcu wpadłam na kompromis, żeby zdecydowaną słodycz ciasta przełamać bardzo kwaśnymi porzeczkami. I to był bardzo doby pomysł :)
Moje letnie obiady cukinią i fasolką szparagową stoją. Z powodzeniem zastępują mi dania z mięsem, na które kompletnie nie mam ochoty w taką pogodę. Za to na eksperymenty, wariacje i żonglerkę smakami warzywnymi jak najbardziej :) Kiedyś pokazywałam tu fasolkę szparagową z azjatyckim zacięciem, smażoną z sezamem i imbirem w sosie sojowym, a dziś mam coś pysznego na bliskowschodnią nutę - fasolkę szparagową duszoną w pomidorach z arabską przyprawą baharat.
Dla tych, których nie przekonałam do włączenia piekarnika w celu upieczenia sernika z morelami, mam tym razem coś zdecydowanie na ochłodę :) A podobno mamy właśnie najcieplejsze dni w roku, co musi być prawdą, bo nawet ja - stworzenie wielce ciepłolubne, pierwszy raz od wielu wielu lat nie tęsknię za tropikami, tylko cieszę się jak norka, obserwując szybujący do góry słupek rtęci w termometrze za oknem :) Szklanka lemoniady tymiankowej i kawałek semifreddo z czerwoną porzeczką dopełniają tego mojego letniego szczęścia :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)