Święta już naprawdę za momencik, więc pora zakończyć cykl przedświąteczny na blogu deserem. Kisiel żurawinowy dorzucam do mojej kolekcji świątecznych przepisów kuchni kresowej. Ten zdrowy i smaczny deser podawany był zwykle na zakończenie wieczerzy wigilijnej na Wileńszczyźnie. Słodkich przysmaków było oczywiście więcej, bo nie mogło zabraknąć też kutii, śliżyków z podsytą (mlekiem makowym), czy makowików, ale to kisiel żurawinowy, dzięki naturalnym właściwościom żurawiny, jak nic innego naturalnie łagodził nadwyrężony obfitą kolacją żołądek i wątrobę.
Na kolację wigilijną albo świąteczny obiad, dla tych, którzy nawet od święta wolą dania bezmięsne. Bo to pieczeń wegetariańska. Bardzo popularna w Wielkiej Brytanii, na bazie kaszy lub ryżu, z orzechami, grzybami i świeżą żurawiną. Ja podciągnęłam ją trochę pod kuchnię polską, dodając perłową kaszę jęczmienną. Cała reszta doskonale komponuje się z naszymi tradycyjnymi daniami bożonarodzeniowymi, bo to pieczeń pachnąca leśnymi grzybami, ziołami i chrupiąca orzechami, z lśniącą, żurawinową koroną. Nawet amatorzy mięsa będą zadowoleni - gwarantuję :)
Coś do pochrupania oprócz pierniczków i ciasteczek w świąteczne wieczory? Najlepsze i najzdrowsze są oczywiście naturalne orzechy wyłuskiwane bezpośrednio z łupin, ale że w święta można pozwolić sobie więcej, z wyłuskanych orzechów można wyczarować pyszną, słodką-słoną przekąskę. Chrupiące, prażone orzechy w korzennej skorupce, oprócz tego, że są bardzo smaczne, pachną jak najlepsze świąteczne i do tego jadalne potpourri. Rozłożone w miseczkach będą rozsiewać cynamonowo-goździkowo-orzechowy zapach jeszcze długo po uprażeniu.
Przez chwilę zrobi się tutaj bardzo orzechowo :) Orzechy muszą znaleźć się na wigilijnym i świątecznym stole - w tradycyjnych daniach i dekoracjach. Miseczki z orzechami pojawiają się u mnie w domu już z początkiem jesieni i pozostają aż do wiosny. Dla mnie to jeden z symboli tego czasu. Dlatego w tym roku przygotowałam kilka bożonarodzeniowych propozycji z orzechami w roli głównej. Na pierwszy ognień zimowa babka orzechowo-kawowa w świątecznym wydaniu.
W końcu nadchodzi najfajniejszy w całym roku czas radosnego oczekiwania, dekorowania, porządkowania, rozgrzewania się, słuchania po raz n-ty "Last Christmas", rozświetlania grudniowego mroku tysiącem kolorowych światełek i chrupania adwentowych ciasteczek :) Brakuje jeszcze przynajmniej odrobiny puchatego śniegu za oknem, żeby z dnia na dzień robiło się coraz bardziej bajkowo. Pewnie i u Was za chwilę ruszy linia produkcyjna świątecznych pierniczków, a żeby było coś do chrupania podczas żmudnych godzin ich lukrowania, proponuję upiec adwentowe ciastka imbirowo-cytrynowe.
Sezon na świąteczne przygotowania uważam za otwarty! :) Mam na myśli przygotowania kulinarne takich składników i dodatków, bez których święta Bożego Narodzenia nie mogą się obejść, a które warto przygotować wcześniej, na spokojnie, bez przedświątecznej gorączki. To najlepsza pora, żeby usmażyć zapas skórki pomarańczowej, wysuszyć jabłka i gruszki do wigilijnego kompotu, nastawić ciasto na długo dojrzewający piernik, upiec pierwsze pierniczki, a przedtem zrobić domową przyprawę do piernika.
Pieczona, nadziewana dynia, to to, co w listopadzie lubię najbardziej :) Nadzienie mięsne, warzywne, z kaszą, kuskusem, ryżem, czy grzybami - w zależności od nastroju można żonglować jesiennymi smakami do woli. To nadzienie z przepisu Jamiego jest naprawdę przepyszne. Takie dobre, że zanim trafi do wnętrza wydrążonej dyni, a z nią do pieca, trudno powstrzymać się, żeby nie wyjeść go chociaż odrobinę prosto z patelni. Nic dziwnego, skoro zawiera w sobie wszystko, co o tej porze roku najlepsze - miąższ dyni, suszoną żurawinę, czarne oliwki i orzechy. A to wszystko okraszone zapachem rozmarynu, świeżo zmieloną gałką muszkatołową, cynamonem i wymieszane w ryżem basmati - pycha!
Nie upiekłam ani nie ugotowałam nic strasznego na dzisiejszy Halloween. I chociaż bez halloweenowych przyjęć i zabaw, potwornych gadżetów i przebrań mogę obyć się bez najmniejszego problemu, to październikowo-listopadowy, świąteczny tydzień bez dyni (do jedzenia, a nie straszenia) w kuchni uważam za stracony. Dlatego tegoroczny wieczór strachów umili mi tort naleśnikowy z kremem dyniowym i może jakiś dobry horror :)
Jesień ciastami z jabłkami (i rzecz jasna - mimozami ;)) się zaczyna! Przynajmniej u mnie od zawsze :) Jesienne zbiory jabłek z sadu łączą się płynnie z pieczeniem jabłkowego paja i wyjadaniem go na gorąco, a wrześniowe i październikowe, chłodne weekendy, z ciepłym zapachem szarlotki lub jabłek pod biszkoptem. W dobie super modnych monodeserów można zabłysnąć przed rodziną i znajomymi i upiec jesienne, kruche mini/mono szarlotki, na które pomysł podrzucam Wam dzisiaj :)
Tak tak, to już ta pora, kiedy opatulamy się od wewnątrz i zewnątrz, otaczamy się rzeczami ciepłymi, przyjemnymi i miłymi i pragniemy tego wszystkiego, co Duńczycy określają słowem hygge, a Szwedzi lagom. Lubię jesień wypełnioną ciepłym światłem, świecami i zapachem rozgrzewających potraw w kontrze do tego, co za oknem. Jesienią najchętniej i tak często, jak to tylko możliwe włączam piekarnik, żeby napełnić dom przytulnością. Tym razem robię to z jeszcze większym entuzjazmem, bo mam przyjemność przetestować piekarnik parowy Electrolux PlusSteam EOA45555OX.
Projekt piekarnika pod zabudowę szwedzkiej marki Electrolux został zainspirowany profesjonalnym sprzętem szefów kuchni. Gotowanie na profesjonalnym poziomie we własnym domu - teraz jest to możliwe! Pieczenie na parze, termosonda ułatwiająca pieczenie mięs i możliwość pieczenia na kilku poziomach, to kilka inteligentnych rozwiązań, które wypróbowałam i chętnie podzielę się z Wami doświadczeniami.
Ale na początku nie mogę nie wspomnieć o wyglądzie piekarnika - pierwsze, co rzuca się w oczy, to prosty, elegancki design, który doskonale wpasuje się w styl każdej kuchni i który tak dobrze znamy i cenimy w projektach skandynawskich. Funkcjonalne, chowane pokrętła i proste, czytelne programy, to to, co lubię w nim najbardziej. Nie przepadam za naszpikowanymi nieintuicyjną technologią sprzętami i funkcjami, z których w większości, w codziennym użytkowaniu nie korzystam, za to o wiele bardziej cenię komfort korzystania z piekarnika, na który wpływają takie rozwiązania jak: system VelvetClosing®, czyli płynne i ciche domykanie drzwiczek, wygodne sterowanie pracą na wyświetlaczu LED, niemal bezszelestna praca, nawet przy włączonym wentylatorze termoobiegu i ceramiczna powłoka katalityczna wewnątrz, która sprawia, że piekarnik czyści się sam, automatycznie uruchamiając procedurę czyszczenia, kiedy temperatura w jego wnętrzu osiągnie 250 stopni.
PIECZENIE
Moim ulubionym jesiennym warzywem jest dynia. Nic bardziej nie kojarzy mi się z jesiennymi miesiącami, jak garnek gorącej, pożywnej i aromatycznej zupy dyniowej, która jak żadne inne danie potrafi skutecznie rozgrzać ciało i duszę, kiedy za oknem plucha. Wraz z pierwszymi chłodnymi i pochmurnymi porankami zaczęłam tęsknić też za ciepłymi śniadaniami, szczególnie za dyniową granolą z miseczką gorącego mleka. Nie czekałam długo - mieszanka płatków zbożowych, ziaren, orzechów z dyniowym puree z miodem, rozłożona na płaskiej blasze, natychmiast trafiła do piekarnika i upiekła się równomiernie na chrupiąco, na piękny złocisty kolor.Granola dyniowa:
2,5 szklanki płatków owsianych górskich,
1 szklanka płatków jaglanych,
1/4 szklanki ziaren sezamu,
1/4 szklanki ziaren słonecznika lub dyni,
1/2 szklanki migdałów w płatkach,
1/2 szklanki orzechów włoskich,
1/2 szklanki dyniowego puree,
1/3 szklanki miodu,
1/4 szklanki oleju kokosowego,
1 łyżeczka cynamonu,
1/2 łyżeczki soli
W dużej misce wymieszać wszystkie składniki suche.
W rondelku podgrzać olej kokosowy z miodem i dyniowym puree.
Dokładnie wymieszać składniki suche z mokrymi.
Rozgrzać piekarnik do 160 stopni (program góra-dół).
Granolę rozłożyć na płaskiej blasze, wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 40 minut, aż płatki lekko się zarumienią (można przemieszać granolę w trakcie pieczenia). Zostawić na blasze do całkowitego ostygnięcia. Gotową granolę przełożyć do szczelnie zamykanego słoika lub pojemnika.
PIECZENIE NA PARZE
Przyznam się, że najbardziej ciekawa byłam pieczenia na parze z systemem PlusSteam. Postanowiłam upiec kremowy, jesienny sernik dyniowy. Większość serników cukiernicy zalecają piec w kąpieli wodnej. Rzeczywiście ciasta serowe pieczone w ten sposób są niesamowicie delikatne i kremowe, z jednym minusem - wilgotnym, często nawet rozmokniętym i wyglądającym na niedopieczony spodem. Sernik dyniowy upieczony na parze bez kąpieli wodnej, wyszedł jednocześnie kremowy i puszysty, z ładnie podpieczonym, ciasteczkowym spodem i lśniącą polewą śmietanową - jak dla mnie ideał! :)Sernik dyniowy:
spód -
100 g herbatników,
50 pierniczków lub ciastek imbirowych,
60 g stopionego masła
masa serowa -
500 g twarogu trzykrotnie zmielonego lub gotowego z wiaderka,
130 g jasnego cukru brązowego,
1/2 łyżeczki cynamonu,
1/4 łyżeczki mielonego imbiru,
1/8 łyżeczki mielonych goździków,
1/8 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej,
1/4 łyżeczki soli,
3 duże jajka,
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii,
1 szklanka musu dyniowego
polewa -
1 szklanka gęstej kwaśnej śmietany,
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii,
50 g cukru pudru
Herbatniki i pierniczki zmielić blenderem i wymieszać ze stopionym masłem.
Wykleić ciastem małą tortownicę o średnicy 20 cm i wstawić do lodówki.
Cukier i przyprawy korzenne wymieszać.
W oddzielnej misce utrzeć twaróg, stopniowo dodając cukier z przyprawami. Oddzielić żółtka od białek. Ciągle ucierając masę, dodawać po jednym żółtku. Na końcu dodać mus dyniowy i wanilię.
Białka ubić z solą na sztywną pianę i delikatnie wymieszać z masą serową.
Masę wylać na schłodzony spód.
Na do wgłębienia na spodzie piekarnika wlać 200 ml wody i nastawić temperaturę 150 stopni oraz włączyć program SteamPlus.
Do nagrzanego piekarnika wstawić tortownicę i piec 50 minut.
W tym czasie wymieszać śmietanę z cukrem i wanilią. Po 50 minutach pieczenia, polewę rozsmarować na wierzchu sernika i zapiekać kolejne 10 minut, aż polewa się zetnie.
Sernik zostawić w tortownicy do całkowitego ostudzenia (można ostrym nożem okroić brzegi, żeby polewa nie popękała, kiedy sernik będzie się lekko zapadał). Przed podaniem schłodzić w lodówce.
Odkąd regularnie piekę chleb na zakwasie, ciągle szukam nowych metod na polepszenie jego jakości. Każdy piekarz - ten domowy i ten profesjonalny, dobrze wie, jaki wpływ ma para wodna na wyrastanie ciasta i chrupiącą skórkę. Do tej pory taki efekt pomagało mi osiągnąć naczynie wypełnione wodą, ustawiane na dnie piekarnika. Tutaj wystarczy wlać wodę do specjalnego wgłębienia na dnie piekarnika i włączyć program System SteamPlus, który dodatkowo rozprowadza parę równomiernie po jego powierzchni, czego efekt chyba najbardziej widać właśnie na przykładzie piekącego się chleba - uwielbiam obserwować przez szybę, jak spektakularnie rośnie, puszy się i rumieni. Poza tym nie ma piękniejszego i bardziej otulającego zmysły aromatu, od zapachu świeżo upieczonego chleba, szczególnie jesienią.
TERMOSONDA
Termosonda najlepiej sprawdza się przy pieczeniu mięsa. Nie jestem ekspertem od potraw mięsnych i muszę przyznać, że często mam wątpliwości, czy na pewno dobrze określiłam czas przygotowania pieczeni, czy mięso będzie odpowiednio dopieczone, a przy tym nieprzesuszone. Dlatego bardzo chętnie skorzystałam z pomocy termosondy, którą łatwo podłączyć do piekarnika. Jej końcówkę wbiłam w środek mięsa, aby przez cały czas pieczenia monitorować jego temperaturę, która wyświetlana jest na panelu sterującym piekarnika. Po osiągnięciu określonej przez nas temperatury mięsa (nastawiłam na 74 stopnie), piekarnik wyłączył się automatycznie, sygnalizując to dźwiękowo. W ten sposób upiekłam cytrynowo-tymiankowego kurczaka w całości - mięso było doskonale dopieczone i soczyste.Kurczak pieczony z tymiankiem i cytryną:
1 kurczak,
1 cytryna,
3 ząbki czosnku,
1 łyżeczka papryki słodkiej w proszku,
1/2 łyżeczki płatków chilli,
2 łyżeczki suszonego tymianku lub kilka gałązek świeżego,
2-3 łyżeczki soli,
świeżo zmielony pieprz,
2 łyżki masła,
olej
Dzień przed pieczeniem wieczorem, umytego kurczaka bez podrobów natrzeć od zewnątrz i wewnątrz mieszanką soli, pieprzu, papryki, chilli, tymianku, posiekanego czosnku i oleju.
Wyszorowaną cytrynę sparzyć i ponakłuwać na całej powierzchni wykałaczką. Tak przygotowaną cytrynę włożyć do środka kurczaka. Pomiędzy skórę a mięso piersi kurczaka, wsunąć po łyżce masła (dzięki temu skórka będzie chrupiąca, a mięso soczyste).
Tak przygotowanego kurczaka zostawić w lodówce na całą noc do zamarynowania.
Godzinę przed pieczeniem wyjąć kurczaka z lodówki i przełożyć do naczynia żaroodpornego lub na blachę. Mięso skropić olejem.
Do pieczenia z termosondą, końcówkę termosondy wbić w środek mięsa, drugą podłączyć do piekarnika. Nastawić temperaturę mięsa na 74 stopnie, a temperaturę w piekarniku na 180 stopni.
Piec do czasu, aż temperatura mięsa osiągnie 74 stopnie (około 1,5-2 godzin, w zależności od wagi kurczaka).
Po tym czasie można włączyć na chwilę program Grill, aby skórka kurczaka zarumieniła się mocniej.
Piekarnik parowy Electrolux PlusSteam zostaje ze mną na dłużej :) Zachwyciła mnie funkcja SteamPlus, szczególnie przy wypieku domowego pieczywa. Mam mnóstwo pomysłów na jej wykorzystanie i już cieszę się na nowe jesienne, a później świąteczne wypieki, przygotowane z jego pomocą i testowane kolejnych funkcji i programów.
Wpis powstał we współpracy z marką Electrolux
Witajcie po wakacyjno-urlopowej przerwie! :) Wygrzana ostatnimi promieniami letniego słońca - tego swojskiego i greckiego - wakacyjnego, wypoczęta, pełna sił i pozytywnie nastawiona na jesienno-zimowy sezon, zabieram się za nowe projekty i przepisy. O mojej, pełnej wrażeń wyprawie na Santorini opowiem Wam, jak tylko ogarnę zdjęcia i wszelkie zaległości, które, jak to bywa po powrocie, piętrzą się niemożliwie, a dzisiaj szybko podrzucam pomysł na weekendowe, jesienne śniadanie - placki kukurydziane z rozkosznie chrupiącymi brzegami.
Śliwki w occie - smak dzieciństwa :) Jak pewnie większość dzieci, nieszczególnie przepadałam za surówkami i marynatami. Ale śliwki w occie to była zupełnie inna bajka. Dla dziecka intrygujące było już to, że śliwka, czyli słodki owoc z ogrodu, kojarzący się z ciastem i deserami, lądował nagle w wytrawnej marynacie i tak zaskakująco dobrze smakował z mięsem i wędliną. Śliwki ze słoika dobrze smakowały też same - słodko-kwaśne, soczyste i mocno korzenne. Nie przeszkadzała nawet pestka w środku, na którą trzeba było uważać :)
W Wielkopolsce nazwaliby je sznekami ze śliwkami i glancem :) Dla mnie to po prostu zawinięte w supełek, słodkie drożdżówki ze śliwkami i lukrem, kojarzące się od zawsze ze schyłkiem lata, dojrzałymi węgierkami i smażeniem powideł. Drożdżowe i śliwki to zawsze udane połączenie, czy to w postaci bułeczek, pieczonych w foremkach do muffinek maślanych brioszek, czy placka z kruszonką z blachy.
Pod koniec sierpnia zawsze zabieram się za zioła. Przerabiam bazylię na pesto i mrożę w małych słoiczkach na zimę, suszę tymianek, majeranek, oregano, lubczyk i miętę. Bez ziół kuchnia smakuje płasko i jałowo i nie wyobrażam sobie, że mogłabym obejść się bez ich aromatu przez długie jesienno-zimowe miesiące. Przy okazji miętowych zbiorów zrobiłam też syrop miętowy.
Podchodziłam do tego ciasta jak do jeża :) Kusiło mnie od dawna, o różnych porach roku, na różne okazje i jednocześnie odrzucało. Mój wewnętrzny dietetyczny stoper przemawiał do rozsądku, że po takim połączeniu masła, cukru i białej czekolady można spodziewać się tylko ulepkowatej bomby kalorycznej, a kulinarna wyobraźnia kusiła wizją delikatnej, czekoladowej delicji. W końcu wpadłam na kompromis, żeby zdecydowaną słodycz ciasta przełamać bardzo kwaśnymi porzeczkami. I to był bardzo doby pomysł :)
Moje letnie obiady cukinią i fasolką szparagową stoją. Z powodzeniem zastępują mi dania z mięsem, na które kompletnie nie mam ochoty w taką pogodę. Za to na eksperymenty, wariacje i żonglerkę smakami warzywnymi jak najbardziej :) Kiedyś pokazywałam tu fasolkę szparagową z azjatyckim zacięciem, smażoną z sezamem i imbirem w sosie sojowym, a dziś mam coś pysznego na bliskowschodnią nutę - fasolkę szparagową duszoną w pomidorach z arabską przyprawą baharat.
Dla tych, których nie przekonałam do włączenia piekarnika w celu upieczenia sernika z morelami, mam tym razem coś zdecydowanie na ochłodę :) A podobno mamy właśnie najcieplejsze dni w roku, co musi być prawdą, bo nawet ja - stworzenie wielce ciepłolubne, pierwszy raz od wielu wielu lat nie tęsknię za tropikami, tylko cieszę się jak norka, obserwując szybujący do góry słupek rtęci w termometrze za oknem :) Szklanka lemoniady tymiankowej i kawałek semifreddo z czerwoną porzeczką dopełniają tego mojego letniego szczęścia :)
Jeżeli w tym sezonie macie już zaliczone knedle i clafoutis z morelami, a morele wciąż jeszcze puszczają do Was rumiane oko z owocowego straganu, przepis na sernik z pieczonymi morelami, to to, czego Wam potrzeba :) A przepis nie byle jaki, bo od samego Yotama Ottolenghi, a jemu w kwestii słodkości robiących piorunujące wrażenie można zaufać w ciemno.
Mam nadzieję, że odpoczywacie i korzystacie z letnich, wakacyjnych dni :) Za mną już pierwszy tydzień letniego urlopu z zamówioną specjalnie pogodą na czas muzycznego festiwalu w Gdyni. Ale kapryśny, jak zwykle lipiec wytrzymał dosłownie kilka dni, zanim rozpadało się u nas na dobre. Pogoda niespecjalnie zachęcająca do plażowania, ale za to doskonała na kurczaka z papryką i pomidorami prosto z patelni :)
Pamiętam dyskusję, jaka rozgorzała kiedyś na temat placka wiśniowego z Twin Peaks. Nie tylko serial, ale i wszystko, co z nim kojarzone, budziło emocje. Mam na myśli oczywiście kultową pierwszą część z lat 90-tych, bo jeżeli chodzi o nową serię, przyznaję, że zatrzymałam się na odcinku pierwszym, obejrzanym dobre parę miesięcy temu i do tej pory nie mogę wyjść z osłupienia ;D Ale wracając do placka ukochanego przez agenta Coopera, wątpliwości budziła nazwa ciasta i jego tłumaczenie - do końca nie wiadomo, czy cherry pie z Twin Peaks to placek z wiśniami, czy raczej z czereśniami. Mnie zawsze damn fine cherry pie kojarzyć się będzie z plackiem wiśniowym, ale w niesamowicie dorodnym sezonie czereśniowym w tym roku, postanowiłam wrócić do tematu i wypróbować placek z czereśniami :)
Pierwsze prawdziwie ciepłe dni natychmiast nastrajają mnie wakacyjnie. Od razu mam ochotę na egzotyczne smaki, korzenne aromaty i dużo, dużo kokosa. Kokosowy, kremowy sernik to to, czego było mi trzeba :) Kokosowy potrójnie, bo z kokosowym spodem ciasteczkowym, serową masą z dodatkiem mleczka kokosowego, kokosową bitą śmietanką i płatkami kokosa uprażonymi na rumiano na suchej patelni. Z kawałkiem takiego sernika na talerzu nie potrzeba drinków z parasolką i tropikalnej pogody, żeby poczuć się, jak na najlepszych wakacjach :)
Mam dziś do zaproponowania małe co nieco. Coś na przegryzkę przed telewizorem lub do piwa, ale też coś co może być świetnym dodatkiem do dań z grilla albo imprezową przekąską. To kukurydziane kostki - poduszeczki z polenty, chrupiące z wierzchu i mięciutkie w środku. Pasują do wszelkiego rodzaju sosów i dipów, szczególnie tych lekkich, na bazie jogurtu lub kwaśnej śmietany.
Koniec sezonu na fiołki nie oznacza końca zabawy z kwiatami jadalnymi. Wręcz przeciwnie - sezon kwiatowy dopiero się rozpoczyna! :) Niedługo po fiołkach kwitnie mniszek lekarski, znany powszechnie jako mlecz, którego jaskrawo żółte łany kwiatów zapowiadają słoneczną porę roku (prawda, że kwiat mniszka przypomina żarzące się promieniami słońce? :)) Z zebranych wiosną kwiatów mniszka można zrobić wiosenny miodek, doskonały na wzmocnienie odporności, z jego liści smaczną i zdrową sałatkę, a z płatków proponuję dziś proste, wiosenne, mniszkowe ciasteczka :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)