Sezon na rozgrzewające, gęste i pożywne zupy mamy w pełni. A ja na ten sezon mam swój zestaw zup, które zawsze jesienią i zimą sprawdzają się jako jednogarnkowy obiad i grzejnik dla zziębniętych rąk jednocześnie. Nie potrzebują drugiego dania, przystawek czy dodatków, no chyba że jest to grzanka z bagietki do zagryzania. Taką zupą jest na pewno błyskawiczna zupa z czerwonej soczewicy i pomidorów, marokańska zupa z kurczakiem i cieciorką, pikantna zupa z soczewicą i chorizo, a od teraz też zupa z kiełbasą chorizo i jarmużem.
To nie jest leciutki jak chmurka tort biszkoptowo śmietankowy. Ten tort na pewno nie sprawdzi się latem, ale o tej porze roku smakuje wybitnie - intensywnie czekoladowy, kremowo-maślany z chrupiącymi, prażonymi orzechami laskowymi. A okazji styczniowych na tort nigdy nie brakuje - poza karnawałem można celebrować nim Dzień Babci i Dziadka albo na przykład imieniny Agnieszki ;)
Pierwsze skojarzenie, jakie większość z nas ma na hasło Cejlon to herbata. I bardzo słusznie! Grzechem, a na pewno wielką stratą, byłoby podróżowanie na Sri Lankę i nie zobaczenie tamtejszych słynnych plantacji herbaty. A tarasowe, soczysto zielone pola herbaciane, to według mnie jeden z najpiękniejszych widoków na świecie.
Pomiędzy opowieściami z drugiego końca świata wplotę coś na wskroś lokalnego :) Właściwie ten wpis mógłby mieć tytuł "cudze chwalicie, swego nie znacie". Bo to, że moja rodzinna kuchnia zawsze była bardziej mieszanką kuchni kresowej i mazowieckiej z racji korzeni, wcale nie jest usprawiedliwieniem nieznajomości kuchni regionu, gdzie bądź co bądź mieszkam od urodzenia. Dlatego też postanowiłam nadrobić zaległości i w końcu zgłębić temat kuchni warmińskiej. A na pierwszy ogień poszły dzyndzałki warmińskie z wołowiną.
Myślałam, że po doświadczeniach z durianem, spróbowaniu olbrzymiego jackfruita, pokrytego wężową łuską salaka, włochatego rambutana i wściekle różowej pitai niewiele już może zaskoczyć mnie w temacie owoców egzotycznych. A jednak! Na Sri Lance odkryłam jabłko drewniane :)
... czyli to, co bloger kulinarny lubi najbardziej :) Opowieści o samej wyspie i o jedzeniu za nic w świecie nie udało się pomieścić w jednym wpisie - smaczna strona Cejlonu zasługuje na oddzielną uwagę. Nie mam pojęcia jak ją sklasyfikować, bo to, jak cała Sri Lanka, taki misz-masz kulturowy kuchni europejskich kolonizatorów z kuchnią hinduską, ale taką trochę na opak. To po prostu jedyna w swoim rodzaju kuchnia lankijska.
Tak dosłownie w sanskrycie brzmi nazwa małego państwa na wyspie Cejlon, zwanego też łzą z policzka Indii, ze względu na kształt i bliskie sąsiedztwo z potężnymi Indiami. Zupełnie nie wiedziałam czego spodziewać się po wyprawie w to niewielkie miejsce na mapie, które intrygowało mnie od dawna - czy będą to "małe Indie" czy też może mieszanka tajsko-hinduska? Prawda okazała się jeszcze inna :)
Kiedy już pozjada się wszystkie świąteczne, poświąteczne i noworoczne frykasy, sałatki, pieczenie, pierogi, pasztety, galantyny itd. prawdziwą przyjemnością jest powrót do zwyczajnych, codziennych śniadań. Ja przynajmniej mam z tego dużą radochę i nie mogłam już doczekać się, kiedy upiekę sobie dużą blachę świeżej, chrupiącej, pysznej granoli. To zimowa granola i po części jeszcze świąteczna, bo suszona żurawina tak bardzo kojarzy się z tą szczególną porą roku, a kiedy jeszcze dorzuci się do miseczki z jogurtem i granolą trochę błyszczących, czerwonych ziaren granatu, znowu robi się jakoś tak świątecznie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)