Każdej wiosny zachęcam do jedzenia młodej pokrzywy dla wzmocnienia osłabionego po zimie organizmu (doskonale leczy tzw. zmęczenie wiosenne). Teraz, na przełomie kwietnia i maja jest najlepsza, najbardziej soczysta i ma najwięcej dobroczynnych dla nas związków i witamin (dokładnie o jej wszystkich właściwościach leczniczych przeczytasz tutaj). Jeżeli nie jesteś "chwastożercą" z natury i jedzenie dań z pokrzywy, takich jak pokrzywowy makaron czy pyszne pierożki ravioli z pokrzywą, wydaje Ci się średniowieczną torturą, wystarczy wyrobić w sobie nawyk dorzucania jej do tego wszystkiego, co jest miłe dla podniebienia, a gdzie pokrzywa nie będzie szczególnie nachalna, ani dominująca w smaku. Kilka listków do zupy, do sałatki, do sosu, do chleba... Właśnie do chleba z pokrzywą przekonywać dziś będę :)
Zasłodziłam się trochę po niemal miesiącu obcowania ze słodkimi fiołkami, przyznaję ;) Coś wytrawnego, słonego, dla zdrowej równowagi musiało pojawić się prędzej czy później. Najchętniej też zielonego, bo do swojskich zielonych nowalijek jeszcze daleko przy tak zimnej wiośnie, a ja jestem zielonego spragniona, jak kania dżdżu! Nie przepadam za mięsnym tatarem, ale ten z wędzonego łososia, do tego z zielonym awokado i rzeżuchą z plantacji na parapecie, idealnie tę równowagę smakową mi poprawił.
W myśl wyznawanej przeze mnie zasady, że nie marnuję jedzenia, ostatnią garść świeżych fiołków, którą miałam jeszcze w lodówce, dorzuciłam do naleśników :) Już dawno miałam zamiar wypróbować naleśniki w wersji bezglutenowej, z azjatyckim smaczkiem - na białej mące ryżowej. Po usmażeniu na suchej patelni, na małym ogniu, naleśniki pozostają białe i to jest doskonała baza dla kwiatowych dodatków.
Świeżymi fiołkami można aromatyzować nie tylko cukier, ale też dużo zdrowszy miód. Tak jak cukier, miód można utrzeć z płatkami fiołka, tak jak ten, który dodawałam do masła fiołkowego albo całe kwiaty zalać podgrzanym lekko miodem w słoiku i uzbroić się w cierpliwość, bo tym sposobem miód jest gotowy dopiero po około dwóch tygodniach. Ten z ucieranymi płatkami jest bardziej aromatyczny.
W każdym sezonie fiołkowym nie mogę odmówić sobie przynajmniej jednego wypieku bezowego. Delikatna i krucha beza, jak ulał pasuje do fiołków i idealnie podkreśla ich zapach. Nie ważne, czy ma postać pavlovej, francuskich makaroników czy małych ciasteczek - ważne, że dodane do nich płatki lub całe kwiatki fiołka robią z niej bezę wyjątkową.
Zawsze z początkiem wiosny otrzymuję dużo zapytań o fiołki. Jaki to dokładnie gatunek fiołka, gdzie i kiedy się je zbiera, jak przechowuje i przetwarza. Pytania jak najbardziej słuszne, bo odmian fiołków, jest całe multum (znanych jest około 400 gatunków), więc łatwo się w tym wszystkim pogubić. Dlatego postanowiłam uporządkować temat tym wpisem, którego bohaterem jest kwiatek, bez którego nie wyobrażam sobie wiosny - dziki fiołek wonny (Viola odorata).
Wiadomo, że nic tak dobrze nie przewodzi zapachów jak tłuszcze. To dlatego, nie bez przyczyny do każdej marynaty dodaje się przynajmniej odrobinę tłuszczu, który połączy smaki i aromaty potrawy. Żałuję, że nie wpadłam wcześniej na pomysł kwiatowego masła smakowego, bo efekt jest zaskakujący. I chociaż nie znoszę zdrobnień, to akurat nie masło, a fiołkowe masełko pasuje mi tutaj o wiele bardziej, bo jest delikatne, puszyste, lekko słodkie i pięknie pachnie fiołkami.
Jeżeli nie macie pomysłu na niedzielne śniadanie - służę pomocą i polecam placki bananowo-kakaowe. W tygodniu rzadko zdarza mi się jadać wymyślne śniadania, takie jak naleśniki, gofry czy zapiekane potrawy z jaj, ale weekend to inna sprawa. Weekend jest od rozpieszczania się od samego rana, bo w końcu grunt to dobry początek dnia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)